Wiadomości!

Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!

Paryska-finezja!!!


poniedziałek, 23 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 20

Ze snu wybudził mnie dźwięk budzika. Otworzyłam niechętnie jedno oko w poszukiwaniu mojego telefonu, aby wyłączyć ten nieznośny odgłos. Zanim go znalazłam i to uczyniłam, całe szczęście, przestał już dzwonić. Położyłam z powrotem ciężką głowę na poduszkę i wróciłam do spania.

- O nie moja koleżanko, wstajemy! - usłyszałam głos Orchidei.

Przestraszona, podniosłam się i spojrzałam w kierunku, z którego dochodził jej głos. Zaczęłam się intensywnie zastanawiać, skąd ona się tu wzięła, w poniedziałek i to o siódmej rano. Po krótkiej chwili, która dla mnie przeciągała się w wieczność, olśniło mnie. Niestety powróciły też wspomnienia wczorajszego dnia. Zamknęłam oczy i przezwyciężyłam ból, który mnie rozpierał od wewnątrz. Postanowiłam wziąć się w garść. Muszę zacząć funkcjonować. Jestem twarda - nakazałam sobie w myślach. Poczułam silny ból głowy oraz uczucie cierpkości w ustach. Przyjaciółka miała rację, mam kaca i to cholernie wielkiego kaca. Mój organizm nie jest przyzwyczajony do żadnych dawek alkoholu. Na dobrą sprawę, napiłam się dopiero trzeci raz w życiu.

- Proszę, to powinno cię postawić na nogi - powiedziała Ori, kładąc mi na nogach tacę z gorącą kawą oraz śniadaniem.

- Jesteś fenomenalna - powiedziałam zachrypłym głosem i zabrałam się za śniadanie.

Po śniadaniu, Ori zagoniła mnie pod prysznic, a sama poszła na dół do kuchni odnieść brudne naczynia. Zbawienny prysznic postawił mnie na nogi i przywrócił do świata żywych. Z racji kompletnego braku humoru, nie miałam ochoty na przebieranki. Chwyciłam zwykłe jeansy oraz wysłużoną, szarą bluzę. Wróciłam do pokoju, gdzie od razu spotkałam niezadowolone spojrzenie przyjaciółki.

- Nie kochana. To, że masz doła, nie usprawiedliwia cię, abyś nosiła te okropne ciuchy, w których wyglądasz jak mały bezdomny - pokręciła głową i zaciągnęła mnie z powrotem do garderoby.

- Ale tak jest mi wygodnie - broniłam się - Bezduszna wyrocznio mody - dodałam pod nosem.

- Mhmm - zamruczała Ori i dalej grzebała w moich ubraniach.

Po chwili wyciągnęła błękitną koszulę oraz karmelowe chinosy z podwiniętymi nogawkami. Z ręki wyrwała mi moje ulubione, białe conversy i zamiast nich wręczyła satynowe balerinki.

- W tym też będzie ci wygodnie, a przede wszystkim będziesz się pięknie prezentować - pokiwała głową.

Nie do końca przekonana, przebrałam się w zestaw. Nie powiem, było mi wygodnie, ale czy zawsze muszę idealnie wyglądać? Według Ori, niestety tak. W sumie dobrze, że tak mnie pilnuje pod tym względem. Chociaż wyglądam jak człowiek. Zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia.

- Dostałaś wiadomość od Bryana... - zaczęła, gdy schodziłyśmy po schodach.

Znieruchomiałam i stanęłam w połowie ich wysokości. Wzięłam głęboki wdech.

- Co napisał? - zapytałam krótko.

- Pytał się czy ma po ciebie przyjechać do szkoły, tak jak zawsze - odpowiedziała.

Dwa głębokie wdechy.

- Oczywiście odpisałam mu, że jedziemy z twoim tatą - dopowiedziała.

Co było kłamstwem, bo właśnie szłyśmy na autobus.

- Dzięki - odpowiedziałam i ruszyłam dalej.

Całą drogę do szkoły jechałyśmy w milczeniu. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy, a Ori uszanowała moją decyzję. Patrzyłam otępiałym wzrokiem przez okno. Wrzesień nadal był piękny. Słońce grzało równie mocno jak w wakacje. Poranki były tylko chłodniejsze. Większość ludzi pokonywała drogę do pracy czy szkoły na pieszo bądź rowerem. Na ich twarzach gościły uśmiechy. Poczułam na swojej twarzy ciepłe promienie słoneczne. Normalnie zamknęłabym oczy i rozkoszowała się tym uczuciem, lecz teraz zmrużyłam oczy i odwróciłam głowę w drugą stronę. Drobne rzeczy, które kiedyś sprawiały mi radość, nagle zaczęły irytować. Autobus skręcił, zmieniając położenie względem słońca, więc znowu odwróciłam twarz ku oknu. Moim oczom ukazała się teraz rzeka Delware. Jej woda była dzisiaj wyjątkowo spokojna. Łagodny nurt działał uspokajająco na moje myśli i duszę. Lecz rzeka zaczęła się oddalać, aż w końcu zniknęła mi z oczu. Patrzyłam jeszcze w miejsce, gdzie przed chwilą była. Z zadumania wytrąciła mnie Ori, która szturchnęła mnie w ramię, dając do zrozumienia, że musimy już wysiadać. Niechętnie podniosłam się i zebrałam do wyjścia. Na szkolny parking, weszłyśmy nadal w milczeniu. Zaczęłam się przyglądać rówieśnikom. Wszyscy żwawo i pochłonięci rozmowami zmierzali ku szkole. Mój wzrok spoczął na chłopaku, opartym o czarny samochód, a był nim Bryan.

- Cholera! - jęknęłam.

- Co się stało? - zapytała, odwracając się do mnie - Gdzie ty jesteś? - stanęła jak wryta i rozglądając się w koło, szukała mnie.

Dziewczyna zdezorientowana, cofnęła się i zauważyła mnie kucającą za czerwonym samochodem.

- Co się stało? - powtórzyła pytanie, klękając obok mnie.

- Nie dam rady - opuściłam głowę, opierając ją na kolanach - On tam jest. Nie dam rady koło niego przejść! - krzyknęłam, lecz po chwili zakryłam usta ręką w strachu, że mógłby mnie usłyszeć.

Moje serce zaczęło walić jak oszalałe, a do oczu znowu zaczęły napływać łzy. W płucach zaczynało brakować mi tchu. Zaczynałam powoli tracić głowę.

- Spokojnie. Weź głęboki oddech - Ori zaczęła głośno chwytać powietrze, postępowałam równo z nią - Poczekamy tu chwilę. Na pewno zaraz pójdzie na lekcje - mówiąc to odwróciła się i wyjrzała zza samochodu.

Pokiwałam, na potwierdzenie, głową.

- Jeszcze stoi - spojrzała na zegarek - Mamy do dzwonka jeszcze siedem minut. Spokojnie - rozprostowała nogi i usiadła na ziemi.

Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran.


Od Bryan:

Kiedy przyjedziesz z ojcem? Czekam na ciebie na parkingu.


- To od Bryana - spojrzałam z przerażeniem na przyjaciółkę - Pyta się, kiedy będę, bo na mnie czeka.

- No ładnie, czyli tak szybko stąd nie pójdzie - skrzywiła się.

- Chyba, że mu odpiszę, że jestem już w szkole - olśniło mnie.

Ori uśmiechnęła się na ten pomysł. Wystukałam szybko wiadomość. Orchidea ponownie wyglądnęła zza samochodu.

- Poskutkowało. Skrzywił się i ruszył do szkoły - zaraportowała mi - Ok, wszedł. Możemy iść - równo z jej słowami, zadzwonił dzwonek.

Chwyciła mnie za rękę i szybko poleciałyśmy do szkoły. Wewnątrz rozstałyśmy się, kierując każda w inną stronę. Ja na dwie godziny biologii, Ori na język angielski. 

Lekcje do lunchu ciągnęły się w nieskończoność. A moją jedyną myślą przez ten czas był Bryan i cała ta sytuacja. Ciągle się zastanawiałam, dlaczego mi to zrobił? Przecież było nam ze sobą dobrze, nawet bardzo dobrze. Tylko po co, te całe podchody i ukrywanie, że do siebie wrócili? Nie miał odwagi mi tego powiedzieć? Widoczne myliłam się, myśląc, że dużo dla niego znaczę. Podskoczyłam, wystraszona przez dzwonek. Nadal jakaś nieobecna spakowałam się i wyszłam z klasy, kierując się przed szkołę. Było tam, za schodami w prawo, takie moje i Ori tajemne miejsce. Pod starym drzewem, gdzie nikt nas nie mógł znaleźć. Chowałyśmy się tam, gdy potrzebowałyśmy samotności albo, gdy ludzie po prostu nas męczyli. Została mi jeszcze do pokonania, jedna długość korytarza.

- Siema Błyskawica - usłyszałam głos Nate'a - Co tam?

Spojrzałam w jego stronę. Na twarzy widniał mu szeroki i uroczy uśmiech, a oczy emanowały takim czekoladowym ciepłem, że nie sposób było się nie uśmiechnąć na ten widok. 

- Nic nowego - stanęłam w miejscu - Beznadzieja jak ostatnio - straciłam ponownie humor.

Nate tylko westchnął. W odpowiedzi pokiwałam głową i rozejrzałam się w koło, szukając przypadkiem Ori. Spojrzałam na lewo i  otworzyłam szeroko oczy, ze strachu. 

- Szlag by to trafił! - złapałam Nate'a za bluzę i wepchnęłam do klasy obok. 

Chłopak wpadł na ławkę. Zachwiał się i upadł na nią. Ja również tracąc równowagę, wylądowałam na nim. Rękami oparta byłam o jego umięśnioną klatkę piersiową. Jego dłonie stanowczo oplatały moje biodra, a nasze twarze dzieliły centymetry. Czułam jego przyśpieszone bicie serca. Spojrzałam w te czekoladowe tęczówki, które teraz mieniły się burgundowymi iskierkami. Wzdłuż całego kręgosłupa przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chłopak uśmiechnął się zadziornie.

- Wow. Co to miało być? - zapytał, po chwili.

- Bryan - powiedziałam, krzywiąc się.

Podniosłam się i stanęłam przed Nate'em, który teraz siedział na ławce. Wciąż trzymał mnie za biodra. 

- Czyli to prawda - stwierdził.

- Co jest prawdą? - zapytałam.

- Chodzi plota, że Bryan i Alison do siebie wrócili - powiedział, krzywiąc się.

- Serio?! Już wszyscy o tym wiedzą? - poirytowałam się, by później przejść w rozpacz.

Przestałam panować nad sobą. Łzy znowu zaczęły płynąć strumieniami. Zaczęłam szlochać, a Nate znowu nie wiedział jak mnie uspokoić. 

- Klaro, słoneczko. Proszę cię, nie płacz - mówił spokojnym głosem. 

- Ale... to tak... cholernie boli! - bełkotałam przez łzy.

- Wiem, wiem - przytulił mnie mocno do siebie.

Położyłam twarz na jego szerokim ramieniu, ręce mocno oplotłam na jego plecach. Jego perfumy przyjemnie drażniły mój nos. Spokojny głos i gładzenie po plecach, zaczęły kojąco działać na moją histerię. Lekko jeszcze łkając, podniosłam głowę i spojrzałam na Nate'a. On otulił moją twarz swoimi dużymi i ciepłymi dłońmi, a kciukami zaczął delikatnie ocierać moje łzy. Spojrzał ciepło w moje oczy. Pociągnęłam lekko nosem, marszcząc go. Chłopak uśmiechnął się, widząc tę minę. Gdy już otarł moje łzy, zaczesał mi za ucho moją potarganą grzywkę. Przymrużyłam oczy podczas tego gestu, a gdy je otworzyłam, ponownie zauważyłam w jego oczach burgundowe iskierki, które teraz zamieniały się w płomienie. Nate zmarszczył czoło, przechylił głowę na bok i zaczął powoli się do mnie zbliżać. Rozchylił lekko swoje wiśniowe usta. Mimo iż, wiedziałam do czego to prowadzi, stałam jak skamieniała, a moje serce waliło jak oszalałe. Nate spojrzał jeszcze raz głęboko w moje oczy i z pasją ujął swoimi wargami moje. Zamknęłam oczy i cicho westchnęłam. Jego delikatne usta smakowały niepojętnie. Ich czuły dotyk wyzwalał niesamowitą rozkosz. Język subtelnie łączył się z moim i tworzył zgodną harmonię. Przerwał nam mój telefon, który nerwowo zabrzęczał, oznajmiając przychodzącą wiadomość. Wystraszona, odskoczyłam od Nate. Chwyciłam za torebkę w poszukiwaniu telefonu. Kątem oka spojrzałam na Nate'a. Podczas, gdy ja była onieśmielona tą zaistniałą okolicznością, jego twarz promieniowała. Po przekopaniu całej torebki, w końcu udało mi się znaleźć telefon.



Od Ori:

Gdzie jesteś? Czekam na ciebie od piętnastu minut!


- To Ori - powiedziałam, chcąc przerwać tę ciszę - Miałyśmy się spotkać, więc się niecierpliwi - szybko wyjaśniłam - Wybacz, muszę lecieć - zarzuciłam torbę na ramię, obróciłam się na pięcie i już miałam uciekać. 

Nate szybko chwycił mnie za nadgarstek, przyciągnął do siebie i ponownie wtopił swoje usta w moje. Otworzyłam szeroko oczy, by pod wpływem przyjemności szybko je zamknąć. 

- Wybacz musiałem - powiedział, gdy już nasze usta się rozdzieliły i uśmiechnął się zawadiacko - Teraz możesz iść. Do zobaczenia jutro na chemii - puścił mi oczko.

Z szeroko otwartymi oczami, będąc ciągle w szoku, po drugim już pocałunku z Nate'em, kiwnęłam tylko głową i uciekłam jak najszybciej się da. Wybiegłam na schody przed szkołą. Oparłam się o barierki. Miałam totalny mętlik w głowie. Mój mózg jeszcze nie przetworzył tego co się przed chwilą wydarzyło.

- Klara! - usłyszałam głos.

Popatrzyłam w tamtą stronę. Była to Ori, która niecierpliwie machała do mnie ręką, abym w końcu ruszyła dupę. Widząc, że się nie ruszałam, postanowiła przyjść do mnie.

- Co się z tobą dzieje? - zapytała zdezorientowana - Coś się stało? 

- Nie - powiedziałam tak cicho, że ledwo ja usłyszałam własny głos.

- W ogóle słyszałaś?! - pisnęła podekscytowana.

Zrobiłam zdziwioną minę i zaprzeczyłam głową.

- Cała szkoła jest zwolniona z reszty lekcji, bo rada nauczycielska ma jakieś nadzwyczajne spotkanie! - powiedziała na jednym tchu. 

- Super - uśmiechnęłam się, w końcu oprzytomniając - Chodźmy stąd! Co powiesz na pyszną lasagne?

Dziewczyna z uśmiechem pokiwała głową. Ruszyłyśmy prędko na autobus. Chcąc jak najdalej znaleźć się od tego szalonego miejsca. 


_________________________________

Witajcie,

z okazji nadchodzących świąt chciałabym życzyć wam wszystkiego co najlepsze, zdrowia, wymarzonych prezentów pod choinką, samych pyszności na stole i przede wszystkim spełnienia marzeń!

Wesołych Świąt! ;**


7 komentarzy:

  1. TAK! TAK TAAK TAAAAAK!!!!! <33333333333
    Tyryryryryr ale fajny prezent na święta! Pocałowali się! Nanananana jeeaah!
    To znaczy ten...no uum ciekawy rozdział i ten yy fajna akcja na parkingu ;)
    Chociaż zdecydowanie wolę akcję w klasie <3
    Czekam z niecierpliwością na następny ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeee! :D Przeczytałam wszystkie rozdziały od samego początku aż do tego. Gratulacje dla mnie, no i oczywiście dla Ciebie, że tak zajebiście piszesz! :D
    Hmm... Tak sobie myślę i stwierdzam, że ten rozdział mi się najbardziej spodobał. Klara tak! Z Natem! XD heuhueehue! (Tak w ogóle to strasznie lubię to imię, Nate)
    W sumie to tak czułam, że coś jest nie tak z Bryanem. To za szybko się działo. Ciągle jakieś spotkania itp xd Ciesze się, że wprowadziłaś większą akcję. Oby tak dalej, więcej komplikacji! :D
    Zobaczyłam, że też mam parę wspólnych cech z Klarą :o Nr osiem, płakanie podczas śmiechu i tam jeszcze parę, ale już nie pamiętam...

    Poza tym życzę Ci Wesołych Świąt, wspaniałych osiągnięć na blogu, spełniania marzeń, miłości i udanego sylwestra! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mooooooooojjjjjjjjjaaaa...kochana jachacha!!!
    Uuuuuuuuuuuuuuu..,!
    Aaaaa...!
    Hihihi...!!
    Moja droga rozdział bOSki!
    Klaraa...z Nat' em niesamowiteee...ale kiedyś musiało nastąpić.
    Ciekawe co na to ten d***k Brayan, jak On mógł, zawsze coś tak czułam, że coś się zacznie.
    No no to słoneczko, genialny rozdziałek.
    Czekam z niecierpliwością.............na nn!!
    Az :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś niemożliwa! w poprzednim rozdziale podczas czytania miałam łzy w oczach i było mi szkoda Błyskawicy! A teraz? Ciągle miałam dreszcze-opis pocałunku! No magia tak się zaczytałam, że mama wołała mnie 7 razy a ja nie reagowałam! Chcę więcej i co by się nie działo pisz! A jak z jakiś powodów przestaniesz to obiecuje, że Ci znajdę i opowiesz mi resztę + dziękuję za życzenia i wzajemnie (spóźnione) niesamowitego sylwestra życzę, wiary w siebie i dużo przyjemnych chwil w nadchodzącym roku kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Woww. Twój blog jest mega, ten rozdział jest mega...Super piszesz.
    Nie dość że ciekawy pomysł to, to..SUPER.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszesz coraz lepiej <3 Bryan jest głupi ._. Nate - genialny :D . Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale siedzę na wsi i nie mam Internetu...
    Mam nadzieję, ze wigilia i całe święta minęły Ci w ciepłej, rodzinnej atmosferze, a na nadchodzącego Sylwestra życzę Ci wszystkiego najlepszego! *powiedziała na jednym oddechu*
    Co do rozdziału to: wow, wow, wow, WOW. ^^ Tak szczerze to nie wiem, co napisać, bo: a) tekst taki WOW b) dziewczyny na górze powiedziały już wszystko za mnie. :) Nate. ♥
    No, więc..taaa...no, wow, no. ;*
    Weny!

    OdpowiedzUsuń

Miło jak zostawiasz jakiś ślad po sobie :)