Wiadomości!

Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!

Paryska-finezja!!!


sobota, 21 czerwca 2014

EPILOG


Dwa tygodnie później...



- Wygląda na to, że wszystko ładnie się zrosło - powiedział lekarz, przyglądając się zdjęciom rentgenowskim - Obejdzie się bez kolejnego unieruchomienia, lecz przez najbliższe dwa tygodnie nadal musisz chodzić o kulach, aby nie przeciążać nogi. Rękę też oszczędzaj - zwrócił się do mnie i obdarzył  pogodnym uśmiechem.

- Cieszę się - odwzajemniłam uśmiech. - A kiedy mogę zacząć trenować?

- Myślę, że po trzytygodniowej rehabilitacji możesz spokojnie wracać na boisko.

- Wspaniale. Mam już dość tego ciągłego siedzenia - stwierdziłam z zadowoleniem.

- Życzę samych sukcesów - lekarz wstał i odprowadził mnie do drzwi.

Uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi. W poczekalni, z niecierpliwością czekał na mnie Nate.

- I jak? - podbiegł do mnie, jak tylko zauważył mnie w drzwiach.

- Wszystko dobrze. Jeszcze tylko trzy tygodnie rehabilitacji i wracam do całkowicie sprawnych.

Nate objął mnie w geście zadowolenia i pocałował w czoło. Następnie udaliśmy się do jego samochodu, do którego w końcu mogłam normalnie wsiąść, bez żadnych niewygodnych i krępujących pozycji. Z chwilą, gdy wjechaliśmy na szkolny parking, rozpoczęła się przerwa lunchowa. Wszyscy uczniowie wypłynęli niczym fala przed budynek szkoły lub skierowali się do stolików na dziedzińcu. My również podążyliśmy w tamtym kierunku. Potrwało to dłuższą chwilę. Przedarcie się przez dziesiątki, a nawet setki rozradowanych przerwą uczniów, w dodatku kuśtykając o kulach, było nie lada wyczynem. Po kilku minutach, zmierzaliśmy do naszego stałego stolika. Siedziała tam już cała czwórka naszych przyjaciół. Ori, Chris, Bryan i Katie. Uśmiechnęłam się na ich widok, oni również posłali mi szerokie uśmiechy.

- Oto i jest nasza spadająca gwiazda - przywitała mnie Ori.

- W końcu to błyskawica. Spada jak grom z jasnego nieba - podchwycił Nate.

Wszyscy wybuchli śmiechem, a Nate dostał ode mnie mocnego szturchańca w ramię.

- Dzięki, ja też was wszystkich kocham - odpowiedziałam i ciężko opadłam na krzesło.

Zdałam krótkie sprawozdanie ze swojego stanu zdrowia. Dobre wiadomości przyniosły ulgę wszystkim moim przyjaciołom. Cieszyli się, że szybko wracam do sprawności, a może mieli już dość mojego spowolnionego poruszania się oraz ciągłej pomocy. Tego się już nie dowiem, ponieważ rozmowy zeszły na inny temat. Chris zaczął opowiadać jakąś anegdotę, dzięki której skutecznie rozbawił całą naszą paczkę. Jego poczucie humoru oraz umiejętność przekazywania wesołych wiadomości jest niewiarygodna. Obrazując swoje wypowiedzi, strasznie wczuwa się w sytuację i pokazuje to całym ciałem. Teraz również się tak zaangażował, że aż wszedł na krzesło.  Ori na tę ekspresję, przewróciła oczami i zaczęła go uspokajać, aby nie robił jej wstydu. Katie siedząc na przeciwko Bryana, wlepiała w niego swoje duże brązowe oczy, a kiedy on podchwytywał jej spojrzenie, szybko odwracała głowę oraz delikatnie się rumieniła. On widząc jej reakcję, zawsze niezauważalnie się uśmiechał. Przekręciłam delikatnie głowę na bok, przyglądając się tej dwójce. Mogłaby być z nich fajna para. Bryan jest świetnym przyjacielem, a Katie moją najlepszą koleżanką. Obydwoje są wspaniałymi ludźmi. Muszę coś z tym zrobić. Na samą myśl uśmiechnęłam się zadziornie. Przeniosłam wzrok na Ori, która wnikliwie mi się przyglądała. Z jej oczu wyczytałam, że dokładnie wie co chodzi mi po głowie. Na znak potwierdzenia moich domyśleń, spojrzała szybko na Bryana i Katie, a następnie lekko pokiwała do mnie głową. Plan zaakceptowany. Wtuliłam się w Nate'a. To cudowne, że wszystko wróciło do normy. Dobrze znów poczuć spokój. Na horyzoncie zauważyłam Alison. Stała w drzwiach prowadzących do środka szkoły i za czymś mocno się rozglądała. Podchwytując moje spojrzenie, ruszyła w naszym kierunku. Czyżby spokój i idylla miała się właśnie skończyć?

- Cześć - przywitała się.

Przy naszym stoliku zapanowała cisza, cała uwaga skupiła się na Alison. Jestem święcie przekonana, że uwielbia właśnie takie sytuacje, kiedy wszystkie spojrzenia oraz cała uwaga skupia się tylko na jej osobie, lecz w tym momencie na jej twarzy zagościła niepewność. Coś nowego.

- Nie chcę wam przeszkadzać - uśmiechnęła się nerwowo - Ale chciałam się tylko z wami pożegnać.

Wszyscy wymieniliśmy się spojrzeniami, lecz nikt nic nie powiedział.

- Wiem, że nasze relacje nie należały do najlepszych - spojrzała na mnie - Ale mimo wszystko, jesteście osobami z którymi spędziłam dość dużo czasu - przeniosła wzrok na Bryana i Nate'a.

- Coś się stało? - odezwał się Bryan.

- Poza ostatnią kłótnią z Klarą, nie. Postanowiłam zmienić coś w swoim życiu. Dostałam propozycję kontraktu z jedną z najlepszych firm zajmujących się modelingiem - uśmiechnęła się, zadowolona - Dlatego wyjeżdżam do Nowego Jorku.

- To gratulacje - powiedział szczerze Nate.

- Dziękuję. Wam również życzę powodzenia - dodała, po czym odwróciła się i znikła we wnętrzu szkoły.

Nastała cisza, jakby wszyscy zastanawiali się czy to już na pewno koniec.

- Trzeba chyba zrobić imprezę - wyskoczył z nagłą propozycją Chris.

Wszyscy zanieśliśmy się śmiechem, a następnie zaczęliśmy dokładnie ją planować.



______________________________________

Hej!

I to na tyle. Szczęśliwe zakończenie jak w amerykańskim filmie!

Chciałabym wam podziękować za ten wspaniały czas, który podczas tworzenia tej historii, tutaj spędziłam. Podziękować za każdy komentarz, każdą obserwację, każde wejście na bloga. Nigdy bym nie pomyślała, że może on stać się na tyle popularny, a przede wszystkim, że ktoś będzie chciał to czytać. Dziękuję, że byliście, jesteście!

Teraz czas na niespodziankę! Jak pewnie wszyscy się domyśliliście, chodzi o nowe opowiadanie :P Tak, mam już zamiar, a nawet pomysł na rozpoczęcie nowej historii! Dajcie mi tylko trochę czasu i odpoczynku. Postanowiłam trochę wyluzować i dać sobie trochę wytchnienia od pisania. Stęsknić się za nim i zacząć z grubej rury! :D Adres do nowej strony znajdziecie u góry w wiadomościach. Znajdziecie na niej już krótki prolog. Dajcie znać co o nim sądzicie!

Pozdrawiam gorąco i Całuję! ;**



piątek, 13 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 30

Wielka, gładka tafla turkusowo-chabrowej wody, kontrastującej z jasnością złotego piasku. Uspokajający szum fal, które z lekkością i pewną delikatnością rozbijają się o kamienisto-piaszczysty brzeg. Chylące się w stronę wody palmy, jakby chciały dojrzeć w niej swoje odbicie. Delikatny wiatr, niosący ze sobą zapach kwiatów, cytrusów oraz morskiej soli. To wszystko, tak zjawiskowe i piękne, rozpościera się wokół mnie. A ja z nieopisaną radością i lekkością biegnę, po tym złotym piasku. Czuję jak jego gorąco parzy mnie w podeszwy moich stóp, wywołując te charakterystyczne mrowienie. Pieści moje stopy prześlizgując się między palcami. Słońce ogrzewa całe moje ciało, muskając je ciepłymi promieniami. Wiatr subtelnie owija się w okół mego ciała oraz podwiewa na wszystkie strony włosy. Moja zwiewna sukienka faluje w jego rytm, jakby wspólnie tańczyli. Jest tak cudownie. Śmieję się i zaczynam kręcić w okół własnej osi. Upadam na ciepły piasek, ale uśmiech nadal widnieje na mojej twarzy. Spoglądam na słońce. Jego światło jest tak mocne. Razi mnie, sprawiając, że wszystko staje się białe i powoli znika. Widzę tylko tą oślepiającą jasność.

- Klara? Słyszysz mnie?

- Wybudza się, proszę się odsunąć.

Jasność powoli znika. Zaczynam widzieć jakieś cienie. Obraz staje się coraz wyraźniejszy. Przede mną poruszają się jakieś sylwetki. Czuję jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i go obejmuje. Ktoś inny przytrzymuje moje powieki i świeci w oczy latarką, gdy przestaje, zaciskam je obronnie. Po krótkiej chwili, zbieram w sobie siły i ponownie je uchylam. Obraz jest już wyraźniejszy. Dostrzegam pielęgniarkę, która przed chwilą sprawdzała mi tętno oraz lekarza, który świecił latarką.

- Dzień dobry, Klaro - odezwał się pogodnie - Jak się czujesz?

- D-dobrze - odpowiedziałam zachrypłym głosem - Chce mi się pić.

- Tak, to na pewno dobre oznaki - doktor się zaśmiał.

- Proszę, pij słoneczko - pielęgniarka wręczyła mi plastikowy kubek z wodą - Tylko pij spokojnie, małymi łykami - dodała troskliwie.

- Klara, kochanie - zauważyłam zbliżających się do łóżka rodziców.

Za nimi znajdowali się Nate, Ori, Chris i Katie. Wszyscy uśmiechnięci, ale na ich twarzach widniała niepewność.

- Co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu? - zapytałam przejęta. 

- Straciłaś przytomność i zapadłaś w śpiączkę, po tym jak spadłaś z balkonu - odpowiedziała spokojnie mama.

- Byłam w śpiączce? - zapytałam bardziej sama siebie. Rodzice pokiwali tylko twierdząco głowami. - Ile spałam? 

-  Osiem godzin - mama pogłaskała mnie po głowie - Boli cię coś, kochanie?

Dopiero po tym pytaniu poczułam tępy ból głowy oraz przeszywające kłucie w prawej ręce i lewej nodze. Od razu zajrzałam pod kołdrę. Moje przeczucia mnie nie mylił. Zarówno ręka, jak i noga były unieruchomione w gipsie. 

- Strasznie boli mnie głowa - odpowiedziałam krótko. 

- Masz wstrząs mózgu, więc to normalny objaw.  Siostra Lea zaraz poda ci leki przeciwbólowe - dodał lekarz - Dobrze, że już się wybudziłaś, ale musisz zostać pod obserwacją jeszcze przez trzy dni - uśmiechnął się ciepło. 

Pokiwałam głową w odpowiedzi. Łyknęłam leki, a następnie personel medyczny zostawił nas samych. Próbowałam się lekko podnieść, lecz uniemożliwił mi to silny ból w klatce piersiowej. Syknęłam z bólu.

- W wyniku upadku, potłukłaś sobie jeszcze żebra - poinformował mnie tata i delikatnie pomógł mi się podnieść. 

- Jakby mało tego było - dodałam zniesmaczona.

- Kochanie, jak w ogóle do tego doszło? - zapytała z przejęciem w głosie mama.

- Poszłam po piłki z Alison, z którą jestem na śmierć skłócona. Zaczęłyśmy się kłócić, później szarpać, a na końcu znalazłam się na dole, na boisku. Tyle - wzruszyłam ramionami, zapominając o potłuczonych żebrach, które teraz usilnie dawały o sobie znać - A co z Alison? - popatrzyłam po wszystkich.

- Miała więcej szczęści niż ty. Ma zwichnięty łokieć i kilka siniaków - zrelacjonował Nate - Gdyby nie to, że upadła na ciebie, również była by tak pokiereszowana - złapał mnie za dłoń. 

- Narobiłaś nam niezłego strachu, młoda! - dodała Katie, a wszyscy z aprobatą pokiwali głową.

- A właśnie, jak mecz? - zaciekawiłam się. 

- Mimo, że straciłyśmy ciebie jako kluczową zawodniczkę, udało nam się wygrać mecz w wyniku 3:2! - Katie z zadowolenia klasnęła w ręce.

Wszyscy zaśmiali się z jedynej dobrej wiadomości dzisiejszego dnia. 

- Kochanie, wiemy już, że z tobą wszystko w porządku, to chcielibyśmy wrócić do domu. Te ośmiogodzinne wyczekiwanie strasznie dało nam w kość. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu? - mama zapytała troskliwie.

- Jasne. Nie ma sensu, abyście ślęczeli na tych niewygodnych, plastikowych krzesłach. Idźcie, odpocznijcie - uśmiechnęłam się.

Tata ucałował mnie gorąco w czoło. Mama jeszcze poprawiła mi poduszkę i kołdrę, następnie po tysiącu pytań czy niczego mi nie brakuje, spokojnie opuścili moją salę. 

- Uduszę tę sukę, za to co ci zrobiła - wybuchnęła Ori, zaraz po tym jak za moimi rodzicami zamknęły się drzwi - Tak jej przemówię do rozsądku, że odechce jej się wszystkiego!

- Ja z chęcią ci pomogę - dodała Kate - Miarka się przebrała. Co innego skręcona kostka Lisy, a co innego wylądowanie w szpitalu ze wstrząsem mózgu i połową połamanych kości.

 - Dzięki dziewczyny, ale muszę się tym sama zająć. To konflikt między mną a Alison - uspokajałam przyjaciółki. 

Dziewczyny skrzywiły się, niezadowolone, że puściłam z dymem ich niecne plany zemsty. A kiedy już całkowicie im wyperswadowałam, że nie mają się w trącać w tę sprawę, razem z Chrisem, pożegnały się, zostawiając mnie i Nate'a samych.

- Mocno boli? - zapytał Nate, gładząc mnie po policzku.

- Już nie tak mocno - przymknęłam oczy, delektując się jego dotykiem.

- To dobrze - na jego twarzy pojawiła się ulga. 

-  Nie powinieneś się też zbierać do domu? - zagadnęłam. 

- Nigdzie się nie wybieram.

I jak na potwierdzenie tych słów, ściągnął buty, po czym położył się tuż obok mnie. 

- Nikt cię stąd nie wygoni? - zapytałam rozbawiona. 

- Nawet mnie nie ruszą. Moja mama jest naczelną pielęgniarką, więc o nic nie musisz się martwić - delikatnie mnie objął - Śpij, musisz dużo wypoczywać - szepnął mi do ucha.

- No dobrze - poddałam się - Dobranoc.

 

 

***

 


Jasne promienie słońca wpadające do sali, leniwie łaskocząc mnie po twarzy, wybudziły mnie ze snu. Przetarłam oczy, dopiero po chwili przypominając sobie, że znajduję się w szpitalu. Podskoczyłam ze strachu, kiedy zauważyłam, że po drugiej stronie mojego łóżka ktoś siedzi.
- Bryan? - zapytałam zdezorientowana, widząc śpiącego na krześle chłopaka.
Bryan delikatnie się wzdrygnął na dźwięk mojego głosu. Otworzył sennie oczy.
- Cześć Klara - momentalnie znalazł się przy mnie - Przyjechałem od razu, jak tylko rano wróciliśmy z meczu w Cincinnati - złapał mnie za dłoń - Jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. Już mnie nawet głowa nie boli - uśmiechnęłam się.
- To dobrze - odwzajemnił uśmiech - Jak dowiedziałem się w autobusie, w drodze powrotnej, że jesteś w szpitalu... - posmutniał - Myślałem, że tego nie przeżyję. Ciągle myślałem, abyś wybudziła się z tej śpiączki...
- Spokojnie, wszystko ze mną dobrze - pocieszyłam go.
- Klara, tak bardzo cię przepraszam - przymknął oczy. - Przepraszam, że tak wtedy zareagowałem, że cię tam zostawiłem i później w ogóle się nie odzywałem - westchnął. - Przepraszam.
- To ja cię przepraszam, za to, że cię skrzywdziłam - ścisnęłam jego dłoń, a Bryan uśmiechnął się blado.
- Wiem, że zaczęłaś się spotykać z Nate'm, ale nie mogę cię stracić z mojego życia. Nadal jesteś dla mnie ważna...
- Jasne. Ja też nie wyobrażam sobie bez ciebie życia - usiadłam i przytuliłam się do niego.
Miło było znowu poczuć jego zapach, ciepło skóry, delikatne włosy. Uśmiechnęłam się w duchu. W tym samym momencie usłyszałam, pukanie do drzwi. Odsunęłam się od Bryana i ujrzałam wchodzącą do sali Alison. Bryan spojrzał na mnie pytająco.
- Mam zostać? - zapytał.
- Poradzę sobie - odpowiedziałam.
- Ok, będę się zbierał, bo jestem strasznie zmęczony przez tą podróż i nieprzespaną noc - jeszcze raz mnie przytulił - Wpadnę wieczorem, dobrze?
- Spoko, leć i wyśpij się! - pocałowałam go na pożegnanie w policzek.
Alison rzuciła krótki uśmiech do wychodzącego Bryana, a następnie podeszła do okna.
- Czego chcesz? - rzuciłam gniewnie.
- Wiem, że mnie nienawidzisz, ale... - zrobiła przerwę - Ta cała sytuacja... Spędzając tą noc w szpitalu, ja sobie wszystko dokładnie przemyślałam - odwróciła się do mnie przodem - Klara, chciałam cię przeprosić.
Zamarłam w bezruchu. Czy ja dobrze usłyszałam? Alison mnie przeprasza? Pewnie to jakaś następna gierka z jej strony.
- Byłam wredną suką - nadal jesteś - pomyślałam i przewróciłam oczami - Ale po tym incydencie, zrozumiałam, że to wszystko było przesadą, zrozumiałam swój błąd - skrzywiła się - Jako, że to wszystko z mojej winy, przychodzę jako pierwsza, zakopać wojenny topór - podeszła bliżej.
- Przeprosiny przyjęte - powiedziałam obojętnie - Ale nadal będę miała cię na oku - dodałam cierpko.
- Zrozumiałe - posłała mi krótkie spojrzenie, po czym wyszła z sali.
Odetchnęłam z ulgą, jakbym przebiegła co najmniej kilometr. Zdążyłam wypuścić tylko powietrze z płuc, a do sali wpadł Nate. 

- Widziałem Alison. Wszystko w porządku? - zapytał przestraszony.
- Tak, jest ok. Z resztą co miałoby być nie tak? - zapytałam zdziwiona.
- Nie wiem, może chciała cię otruć? - dodał z rozbawieniem.
- Głupi! - przewróciłam oczami. 
Wybuchnęliśmy śmiechem. Nate ponownie wgramolił się do mnie do łóżka.
- A tak właściwie, to czego ona chciała? - zapytał po chwili.
- Przyszła przeprosić i zakopać wojenny topór.
- Nie! Nie możliwe! - popatrzył na mnie zdziwiony.
Pokiwałam mu głową, dając do zrozumienia, że jednak to prawda. On w lekkim szoku, otworzył szeroko usta ze zdziwienia i się zamyślił, jakby rozmyślając czy to naprawdę może być prawda. Uśmiechnęłam się pod nosem, a następnie wtuliłam się w niego, nie zwracając uwagi na bolące żebra. Rzeczywiście, to była strasznie dziwna sytuacja. I chociaż do końca i ja nie wierzę w jej przemianę, w głębi mojej duszy tli się małe przekonanie, że jednak mówiła prawdę. W końcu nawet ci najbardziej zgorszeni i zepsuci, dostają drugą szansę na lepsze życie. 


_____________________________________
Hej kochani!
Tak, tak... Klara żyje i ma się całkiem dobrze. Rozwiązała zawiłą sytuację z Bryanem. Mają teraz szansę na nową, wspaniałą przyjaźń. Zakopała wojenny topór z Alison. Wszystkie fakty i zdarzenia wskazują, że przyszedł czas na zakończenie tego opowiadania. Wiem, że to zerwanie Klary i Bryana, przebiegło bardzo szybko, ale w związku z tym, że kończę to opowiadanie musiałam jak najbardziej to przyspieszyć. 

Dodam  jeszcze, że postanowiłam dopisać epilog, także wyczekujcie jeszcze jednego postu!
Pozdrawiam gorąco i całuję! ;**