Wiadomości!

Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!

Paryska-finezja!!!


poniedziałek, 24 marca 2014

ROZDZIAŁ 26

Od incydentu, w którym główną rolę grała Alison, minęły trzy dni. Przez ten czas moje emocje też zdążyły opaść, chociaż ciągły widok jej paskudnie idealnej twarzyczki na treningach, skutecznie wzburzał krew w moich żyłach. Po tamtym wybuchu histerii postanowiłam, że więcej nie dam się tak sprowokować. Zauważyłam, że właśnie na to liczyła, abym wpadła w furię i przez to wpakowała się w jakiś problem. Pamiętam, jak w Polsce, Marietta i jej spółka ciągle mnie zaczepiały, a ja bezmyślnie im się odgrywałam. Te sprzeczki nie miały końca, trwały nieprzerwanie przez cały okres mojego gimnazjum. Są to moje najgorsze wspomnienia tamtego czasu. Dlatego odpuściłam, odganiając czarne myśli zemsty jak najdalej od siebie. Czas dorosnąć i zacząć zachowywać się poważniej, a nie jak niedojrzała nastolatka. Chociaż muszę przyznać, że na treningach nie mogłam sobie odmówić i pozwalałam sobie utrzeć jej trochę nosa. Brak reakcji z mojej strony spowodował, że Alison również postanowiła spasować.
Te trzy dni były nadzwyczaj normalne oraz spokojnie nudne, lecz nie narzekałam na ten stan rzeczy. Rozkoszowałam się chwilą wytchnienia, chwilą odpoczynku od tych ciągłych kłamstw oraz spisków. Wydaje się, że wszystko zaczyna wracać do normy. Przed całkowitą idyllą, powstrzymują mnie jeszcze dwie sprawy. Jedną z nich jest niewyjaśniona sprawa z Bryanem, natomiast drugą jest pogodzenie się z Nate'm. Tym razem postanowiłam zacząć od mojego chłopaka. Właściwie, nie wiem dlaczego nie zrobiłam tego od razu? To wszystko się tak strasznie skomplikowało. Czas najwyższy, aby się z tym zmierzyć. Dzień jak najbardziej skłaniał mnie do tej decyzji. Od rana wszystko układało się po mojej myśli. Humor dopisuje mi od samego rana, zaliczyłam referat z angielskiego na piątkę z plusem oraz najważniejsza wiadomość, dostałam się do pierwszej szóstki w drużynie. Wszystko szło po mojej myśli, więc rozmowa również powinna się udać.
Do końca lekcji historii zostało piętnaście minut, a ja z niecierpliwością wyczekiwałam pory lunchowej.  W celu zabicia ciągnącego się czasu wyciągnęłam telefon z torby i wystukałam wiadomość do Bryana.


Do Bryan:

Widzimy się na dziedzińcu?

Musimy porozmawiać :)



Od Bryan:

Widzimy się, ale na parkingu.

Mam ochotę zjeść coś innego niż zdrowa żywność ze stołówki :D



Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami. Chłopacy i ich wiecznie nienasycone żołądki. Nim się zorientowałam, zadzwonił długo wyczekiwany dzwonek na przerwę lunchową. Skierowałam się jeszcze w stronę mojej szafki po skórzaną ramoneskę. Po mimo słonecznej pogody, w powietrzu czuć było zbliżającą się jesień. Temperatura oscylowała koło dwudziestu kresek, ale silny wiatr potrafił wywołać chłodne dreszcze. Zarzuciłam kurtkę na plecy i pośpiesznie wyszłam z budynku. Bryan czekał już przy swoim samochodzie. Oparty, jak zawsze, o bagażnik. Jedną nogę miał zgiętą, a w ręce trzymał telefon, w którym coś energicznie wystukiwał. Jego miękkie włosy, falowały równo z wiatrem.
- Cześć piękna - pocałował mnie czule w usta - Już miałem zamiar wysyłać ekipę ratunkową po ciebie - uśmiechnął się szelmowsko. 
- Świat się nie zawali, jak poczekasz minutę - zmrużyłam oczy i pokręciłam głową. 
- Świat może nie, ale mój żołądek to już co innego - wyszczerzył się jeszcze szerzej, po czym otworzył mi drzwi do samochodu. 
Westchnęłam głośno i usadowiłam się we wnętrzu maszyny. Tak jak myślałam, pojechaliśmy do "The Grill". Była to knajpa, która według Bryana serwowała najlepsze burgery w całej Filadelfii, a nawet Wschodnim Wybrzeżu. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, po czym zamówiliśmy to co zawsze. Bryan, zaczął się emocjonować ostatnio wygranym meczem swojej drużyny. Uwielbiałam patrzeć na niego jak opowiadał i ze szczególną dokładnością obrazował wszystkie najważniejsze akcje w meczu. Był wtedy taki beztroski i radosny. Ludzie posiadający pasję, wyglądają inaczej. Z ich twarzy od razu można wyczytać zadowolenie i chęć życia. Mają w sobie coś magicznego. Ja również pochwaliłam się faktem dostania do pierwszej szóstki w drużynie. Wiadomość ta zrobiła na nim duże wrażenie. Z jego twarzy wyczytałam, także pewnego rodzaju dumę, co mnie miło zaskoczyło. Rozmawiało nam się tak dobrze, że nawet nie zorientowaliśmy się kiedy skończyliśmy jeść.
- Przepraszam. Zapomniałem, że chciałaś o czymś porozmawiać - zaczął, kiedy wracaliśmy już w stronę szkoły - Coś się stało?
- Tak... - skrzywiłam się.
- Hej, kotek. Co jest? - popatrzył na mnie czule, po czym przeniósł rękę z gałki od zmiany biegów i pogładził moje udo. 
Zaraz potem wjechaliśmy na parking szkoły. Odpięłam pasy bezpieczeństwa i zwróciłam się w stronę Bryana, który zrobił to samo. Popatrzyłam na niego, z jego oczu biło zaniepokojenie, ale również ciepło pełne uczucia, którym mnie darzył. Zamknęłam oczy. Jak ja mam mu to powiedzieć? Nie chcę go zranić, a tak na pewno się stanie. Ponownie na niego popatrzyłam. Bryan przyglądał mi się, ale nie ponaglał. Czekał, aż sama zacznę mówić. Wzięłam głęboki wdech.
- Podczas tej głupiej sytuacji, wtedy z Alison... - powiedziałam ciężko - Kiedy myślałam, że do siebie wróciliście... Zaszła taka sytuacja... I ja tak jakby całowałam się z Nate'm - zamknęłam mocno oczy.
- Żartujesz, prawda? - Bryan się zmieszał, opuściłam głowę i pokręciłam nią - Kurwa! - zaklął i nerwowo uderzył dłonią o kierownicę. 
Podskoczyłam ze strachu. Bryan odwrócił głowę w drugą stronę, patrząc ślepo przed siebie. Jego szczęka mocno się napięła, a usta zacisnęły w wąską linię. Nastała grobowa cisza. Moje narządy głosotwórcze odmówiły współpracy. Bałam się cokolwiek powiedzieć, czekałam aż zrobi to Bryan.
- Alison, jednak mówiła prawdę - dodał, nie patrząc na mnie.
- Rozmawiała z tobą? - zapytałam cicho, a w moim wnętrzu powoli zaczynało się gotować. 
- Tak. Jakiś tydzień temu, ale jej nie uwierzyłem - w końcu zwrócił głowę w moją stronę. W jego oczach malował się ogromny smutek wymieszany z rozczarowaniem - Nie uwierzyłem, bo... - zacisnął dłoń na kierownicy - Wiedziałem, że nigdy byś mi tego nie zrobiła - opuścił głowę na kierownicę. 
- Przepraszam - powiedziałam drżącym głosem - To się stało tak nagle - dodałam przez łzy.
- Klara... - zaczął niepewnie - To koniec - dodał cicho.
- Słucham? - wstrzymałam oddech.
Moje serce zaczęło walić jak szalone, jakby za chwile miało pokonać barierę klatki piersiowej i pęknąć, pozostawiając po sobie puste oraz obolałe miejsce. Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie, a ciało ogarnął głośny szloch. Łzy spadały kaskadami po mojej twarzy, mocząc wszystko co spotkały na swojej drodze. Bryan pokręcił smutno głową, po czym wyszedł z samochodu. Gwałtownie wyszłam razem z nim. Przeszłam za tył samochodu, aby go zatrzymać.
- Ale Bryan... - załkałam. 
- Nie mogę - spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. 
Oczami pełnymi bólu oraz udręki. Przeczesał rękoma włosy, a następnie zakrył nimi twarz. Stał tak przez chwilę, a następnie bez słowa odwrócił się i odszedł w stronę szkoły. Patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę, nie wierząc w sytuację, która miała przed chwilą miejsce. Rozejrzałam się wkoło pustym wzrokiem. Poczułam jak moje ciało spowija okrutny chłód. Moja każda komórka ciała po kolei pękała na miliony nanocząsteczek, tworząc przeszywający ból. Łapczywie próbowałam złapać oddech, ale płuca odmawiały posłuszeństwa. Świat zaczął wirować. Mój organizm stał się lekki jak piórko. Nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a uporczywa grawitacja zaczęła ciągnąć moje ciało w dół. 
- Klara! - usłyszałam znajomy głos, a następnie silne objęcie, które uchroniło moje ciało przed uderzeniem o twardy bruk - Klara! Słyszysz mnie?! 



__________________________________
Hej! 
Na wstępie chciałabym prosić was o wypełnienie ankiety, która ma na celu sprawdzenie ile osób jest zainteresowanych tym opowiadaniem. Wynik ankiety zadecyduje o tym czy opowiadanie zostanie skrócone i szybciej skończone czy akcja zostanie rozwinięta.

Rozdział może nie należy do najdłuższych, ale zawarł najważniejsze rzeczy. Pewnie większość z was napisze teraz, że to było do przewidzenia, ale to chyba normalne. Klara jest w czarnej ****, no. Wena nadal nie dopisuje, ale chociaż udało mi się sklecić to krótkie coś. Piszcie co sądzicie o zaistniałym wydarzeniu!
Całuję! ;** 


sobota, 8 marca 2014

ROZDZIAŁ 25

 Po strasznej męczarni na dwóch ostatnich lekcjach, nadszedł w końcu długo wyczekiwany przeze mnie trening. Moja jedyna oaza spokoju. Sport działał na mnie wyciszająco, pozwalał mi poskładać myśli w całość. Skierowałam się w stronę szatni, gdzie panowała głucha cisza. Byłam od razu po zajęciach, więc do treningu zostało jeszcze trzydzieści minut. Wiedziałam, że ta cisza nie będzie trwała długo, bo za dziesięć minut zaczną schodzić się dziewczyny z drużyny. Usiadłam na ławce przy mojej szafce, opierając się o nią plecami. Podciągnęłam kolana do góry i objęłam je ramionami. W mojej głowie panował totalny mętlik, który przeradzał się w jakiś potworny ból, a ta cisza była na niego idealnym lekarstwem. Westchnęłam głęboko i zaczęłam analizować wszystkie niedawne wydarzenia. Starałam się znaleźć początek oraz moment, w którym popełniłam największy błąd, który ciągnął się za mną do tej pory. Jak to się stało, że zaczęłam tracić grunt pod nogami, a moje błędy i wszystkie kłamstwa z nimi związane zaczęły żyć własnym życiem? Muszę jak najszybciej stawić temu czoła, zanim rozwinie się z tego prawdziwa burza albo co gorsze, ktoś zostanie mocno skrzywdzony.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a następnie ciche kroki. Koniec mojej kojącej ciszy - pomyślałam. Kilka sekund później ujrzałam Kate.

- O, cześć Klara - uśmiechnęła się promiennie - Co tak siedzisz po cichu? - zapytała po chwili.

- Hej. Korzystam z jedynych chwil ciszy - uśmiechnęłam się blado.

Kate w odpowiedzi kiwnęła głową, dając mi do zrozumienia, że doskonale wie, o co mi chodzi. Otworzyła szafkę i wyciągnęła swoje ubrania, rzucając je na ławkę.

- W ogóle, wiesz, że Lisa skręciła dzisiaj staw skokowy? - zapytała przejęta, pokręciłam przecząco głową, więc kontynuowała - Spadła ze schodów. Na szczęście nie była wysoko, więc skończyło się tylko na skręceniu.

- Biedna, musi cierpieć - skrzywiłam się na tę myśl.

- Na pewno. Miałam kiedyś to samo i bez silnych leków przeciwbólowych przez dwa pierwsze tygodnie się nie obyło - Kate potrząsnęła głową, jakby chcąc odrzucić od siebie te nieprzyjemne myśli - No i może zapomnieć o siatkówce, co najmniej do końca semestru - dodała po chwili.

- Jest, aż tak źle? - zapytałam zdumiona.

- Cholerstwo strasznie długo się goi, a rehabilitacja trwa wieczność - dziewczyna szybko odpowiedziała.

- Biedna Lisa - znowu powtórzyłam z żalem.

Ponownie usłyszałam otwierające się drzwi, a chwilę później ujrzałam ożywione dziewczyny. One również rozmawiały o sytuacji Lisy. Kate włączyła się do rozmowy, a ja niechętnie wstałam z ławki. Wyciągnęłam telefon z torby w celu sprawdzenia godziny. Do treningu zostało piętnaście minut, więc również zabrałam się do zmieniania stroju. Zawodniczki zaczęły się schodzić jedna po drugiej. Dziesięć minut później postanowiłyśmy nie marnować czasu i pójść na hale się rozgrzewać. Siedziałyśmy na parkiecie, tyłem do drzwi i rozciągałyśmy nogi. Po chwili dołączyła do nas trenerka.

- Dziewczyny - zaczęła - Pewnie już wszystkie słyszałyście o nieprzyjemnej sytuacji Lisy. Niestety nie będzie ona mogła do nas dołączyć wcześniej niż w drugim semestrze - zrobiła przerwę - Szczęściem w nieszczęściu, nie musicie obawiać się o lukę w składzie - zaśmiała się nerwowo - Mamy zastępstwo - zaciekawiona postanowiłam się w końcu odwrócić - Alison zdeklarowała się zastąpić Lisę.

- Co, kurwa?! - syknęłam pod nosem, lecz nikt oprócz siedzącej obok mnie Kate, tego nie usłyszał.

Alison stała obok Pani Jones i uśmiechała się szeroko. Od razu zauważyłam, że był to sztuczny uśmiech, na pokaz.

- Czego ona tu chce? - zapytałam bardziej siebie, po czym wróciłam do rozciągania.

- Sama się nad tym zastanawiam - odpowiedziała mi Kate - Owszem, kiedyś trenowała i była całkiem dobra, ale później zaczęła bawić się w ten cały modeling i odpuściła sobie siatkówkę. Nie podoba mi się to - dokończyła.

Kiwnęłam głową, zgadzając się z jej słowami. Spojrzałam ponownie w jej stronę. Zagadała do kilku dziewczyn z drużyny i zaczęła je czarować swoją gadką i perlistym śmiechem. Na sam widok moja krew zaczęła się burzyć. Ta perfidna wywłoka zaburzyła moją oazę spokoju! Jak mam się teraz odprężyć i oczyścić umysł, jak będę miała ją cały czas przed oczami. Poczułam lekkie klepnięcie w ramię, spojrzałam w tamtą stronę. Kate stała nade mną z piłką i dawała znać, że czas przejść do ćwiczeń z odbijania.

Przez połowę treningu Alison była na moim radarze. Pojawiła się w kolejnym miejscu mojego życia, rywalizując ze mną o następną najbliższą mojemu sercu rzecz, dzięki której funkcjonuję na tej planecie. Obserwowałam prawie każdy jej ruch. Kate miała rację, jest dobra w te klocki. Nadszedł czas na podział na drużyny i wzajemną grę. Na szczęście nie byłam z Alison w jednej drużynie, ale żeby nie było tak cudownie, trenerka ustawiła ją na tej samej pozycji co ja, więc cały czas jej osoba była naprzeciw mnie. Dziewczyna, od początku zaczęła ostrą grę, kierując wszystkie piłki na mnie. Na początku ignorowałam ten fakt, ale ostatnia jej piłka była tak mocna, że prawie wcisnęła mnie w parkiet. Zaczęły puszczać mi nerwy. Postanowiłam się odwdzięczyć i uderzyłam piłkę jak najmocniej potrafiłam, kierując ją w jej stronę. Alison nie była gotowa na takie uderzenie, więc piłka uderzyła ją w klatkę piersiową, jednocześnie przewracając na podłogę. Uśmiechnęłam się triumfalnie pod nosem. Trenerka spiorunowała mnie wzrokiem, więc podeszłam do dziewczyny i wyciągnęłam do niej rękę, aby pomóc jej wstać. Złapała nerwowo moją dłoń i gwałtownie się podniosła, stając bardzo blisko mnie.

- Tak pogrywasz? - wysyczała mi do ucha.

- Sama zaczęłaś - uniosłam brew.

- Jeszcze tego pożałujesz - zmrużyła oczy i odeszła na swoją pozycję.

Wzruszyłam ramionami i wróciłam na swoją połowę boiska, w tym samym momencie trenerka ogłosiła koniec treningu. Dzięki Bogu, mam już dość tej zadufanej w sobie pseudo modelki.

Niespiesznie schowałam przepocone ciuchy do torby, którą przerzuciłam przez ramię i powolnym krokiem udałam się do drzwi. Większość dziewczyn już wyszła, rzuciłam szybkie cześć do reszty i wyszłam z szatni. Będąc na schodach usłyszałam szybkie kroki za plecami, a chwilę później gwałtowne pchnięcie w ramię. Uderzenie było na tyle mocne, że przechyliłam się i upadłam na barierkę. Kurczowo się za nią trzymając, podniosłam wzrok na sprawcę tego incydentu, którym była oczywiście Alison.

- Chętnie popatrzyłabym sobie jak skręcasz sobie kostkę lub inną część ciała, ale nie po to męczyłam się z dostaniem do drużyny, aby teraz wyeliminować jedyny powód, który mnie tam trzyma - uśmiechnęła się drwiąco -  Pomęczę cię w inny sposób, aż zrozumiesz, że ze mną się nie zadziera - wycedziła przez zęby i ruszyła ku drzwiom.

- Suka! - krzyknęłam za nią, zdając sobie sprawę, że to ona jest odpowiedzialna za wypadek Lisy.

Brunetka zaśmiała się, nie odwracając się do mnie. Poprawiłam torbę i cała w nerwach ruszyłam na parking. Jak można być tak podłym człowiekiem? Przecież ona zrobiła fizyczną krzywdę Lisie, która teraz cierpi, a ona nawet się tym nie przejęła. Ta dziewczyna nie ma ani duszy, ani sumienia. To zgorzkniała, wredna suka! Gotując się w środku z nerwów, z rozmachem wsiadłam do samochodu.

- Kochanie, coś się stało? - tata zapytał zdziwiony moim zachowaniem. 

- Nic, słaby trening - odburknęłam.

Tata z niewinnym uśmiechem na twarzy, pokręcił tylko głową i ruszył do domu. A ja marzyłam tylko, aby ten dzień jak najszybciej się skończył.


***


Następnego dnia mój humor zbytnio się nie poprawił. Ciągłe myśli o Alison i jej niedopuszczalnym zachowaniu, skutecznie psuły mi nastrój. Właśnie zmierzałam na ostatnią lekcję w kierunku sali chemicznej, gdzie miałam nadzieję, spotkam Nate i w końcu mu wszystko wyjaśnię. Nie zastałam go pod klasą, więc zaglądnęłam do środka, tam również go nie było. Spojrzałam na zegarek, do końca przerwy zostały trzy minuty. Westchnęłam ciężko i usiadałam w swojej ławce, to za mało czasu, aby cokolwiek wytłumaczyć. Muszę poczekać do następnej przerwy. Reszta uczniów również zaczęła się zbierać. Nate wpadł równo z dzwonkiem. Spojrzał na mnie i niepewnie się uśmiechnął. Otaksowałam go wzrokiem. 

- Muszę z tobą porozmawiać - zwróciłam się do niego - Mam nadzieję, że mi nie uciekniesz jak ostatnio. 

- Spoko - odpowiedział naburmuszony. 

Już miałam się zapytać, co go ugryzło, lecz nauczyciel zaczął prowadzić zajęcia. Postanowiłam poczekać z tym pytaniem do przerwy. Przez całą godzinę, Nate zachowywał się jakby mnie obok wcale nie było, skutecznie podnosząc mi tym ciśnienie. 

- Czekam na korytarzu - powiedział bez wyrazu, po czym wyszedł. Szybko do niego dołączyłam. 

- Zrobiłam ci coś, że się tak zachowujesz?! - wycedziłam do niego, gdy w końcu się zatrzymał. 

- Jezu Klara, czy ty musisz być ostatnio w centrum uwagi?! Myślisz, że jesteś najważniejsza?! - zaczął krzyczeć, czym mnie całkowicie zszokował - I owszem, zrobiłaś!

- To może mi wytłumaczysz, a nie od razu na mnie naskakujesz! - syknęłam. 

Zaśmiał się nerwowo i przeczesał palcami włosy.

- To ja oczekuję wyjaśnień - powiedział stanowczo, widząc, że nie rozumiem o co chodzi, kontynuował - Rozmawiałem z Alison - wypuścił głośno powietrze, a ja nerwowo przełknęłam ślinę - To prawda, że tamtego dnia całowałaś się również z Bryanem, a następnie do siebie wróciliście? - jego głos stał się cichy i niepewny. 

Otworzyłam usta, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Spodziewałam się, że to nastąpi, przecież takie kłamstwa zawsze wychodzą, ale nie wiedziałam, że w tak nieodpowiedniej chwili. 

- Nate... - zaczęłam - Chciałam ci to już wcześniej powiedzieć, ale nie wiedziałam jak do tego się zabrać - spojrzałam mu w oczy.

- Tak myślałem - pokiwał głową - Tylko się mną zabawiłaś.

- Nie! To nie tak! - zaczęłam panikować - Tamten pocałunek był czymś więcej, ale później dowiedziałam się, że Bryan jednak nie wrócił do Alison. Zaczęłam tracić nad tym wszystkim kontrolę - poczułam napływające łzy do oczu - To wszystko stało się takie pogmatwane...- nagle moje myśli zmieniły kierunek - Skąd w ogóle ta suka o tym wie? - zapytałam gniewnie.

- To Alison. Ona o wszystkim wie - odpowiedział zniecierpliwiony.

- Pieprzona lafirynda, musiała mnie gdzieś podsłuchać - zaczęłam głośno myśleć. 

- Nie obchodzi mnie co zrobiła Alison! Rozmawialiśmy o mnie, a ty ciągle myślisz tylko o sobie! - Nate znowu zaczął krzyczeć - Kobieto co się z tobą stało?! - spiorunował mnie spojrzeniem, odwrócił się i odszedł. 

- Nate! - zaczęłam za nim biec - Poczekaj!

- Klara, proszę! Daj mi już święty spokój! Nie utrudniaj tego - powiedział z emfazą.

Stałam w szoku i patrzyłam jak odchodzi. Jak mogłam do tego dopuścić? Poczułam jak łzy ponownie napływają mi do oczu. Zacisnęłam je gwałtownie, aby się nie rozpłakać. Oparłam się plecami o ścianę i powoli zsunęłam na podłogę. Podkuliłam kolana i schowałam twarz w dłoniach. Jesteś sama sobie winna, Klara - pomyślałam. Nie panowałam już nad łzami, zaczęłam szlochać. 

- Klara, to ty? - usłyszałam znajomy głos, a po chwili poczułam uścisk na ramieniu. 

Podniosłam głowę, Ori patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. 

- Kochanie, co się stało? - zapytała po chwili. 

- Suka Alison powiedziała wszystko Nate'owi!

- Zaraz, a skąd ona o tym wiedziała? - zapytała zdziwiona, w odpowiedzi wzruszyłam bezradnie ramionami - Ale patrząc z drugiej strony, z wyjaśnieniami jednego masz już z głowy - dodała.

- Orriii... - wywarczałam i wybuchłam płaczem. 

- Przepraszam. Czasami powinnam się gryźć w język - westchnęła i mocniej mnie przytuliła - Masz coś jeszcze czy skończyłaś na dzisiaj?

- Skończyłam - wybąkałam i podniosłam zapłakaną twarz. 

- Chodź. Mam w domu duży kubełek lodów - poprawiła moją grzywkę i otarła łzy. 

Chwyciła mnie pod ramię i pomogła wstać. Ujęła mnie za twarz i patrząc głęboko w oczy, obdarzyła mnie szczerym oraz pocieszającym uśmiechem, który zawsze dodaje mi otuchy.

 

___________________________________

Cześć kochane,

boję się cokolwiek pisać, bo nadal jestem niezadowolona z tego co tutaj robię. Próbuję odzyskać jakoś tę wenę, ale cholera uparła się i nie chce wrócić. Nie chcę o tym myśleć, ale może już wypaliłam się przy tym opowiadaniu. :( To znaczy może nie do końca, bo ogólny zarys cały czas mam w głowie, tylko strasznie ciężko przelać mi to na klawiaturę. Nie wiem co się dzieje. Nie chcę zostawiać tego w takim stanie. Muszę to opowiadanie skończyć! Tylko jeszcze nie wiem jak...

Buziaki ;**