Wiadomości!

Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!

Paryska-finezja!!!


czwartek, 23 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 22

Pogoda za oknem wymarzona, jak na wrzesień. Słońce i dziewiętnaście stopni od samego rana. Udało mi się wyspać, jak nigdy. Zjadłam przepyszne śniadanie, w towarzystwie mojej ukochanej rodziny. Co ostatnio rzadko się zdarzało. I nawet z nikim się nie posprzeczałam. Można by rzec, że zapowiada się dzień idealny. Lecz świadomość, że za chwilę wejdę do szkoły i będę musiała zmierzyć się z moją gównianą sytuacją, paraliżowała moje całe ciało.

- Klaro? - wybudził mnie głos taty, spojrzałam na niego - Pytam się czy poradzisz sobie z powrotem do domu czy mam po ciebie przyjechać? - spojrzał wyczekująco.

- Dam sobie radę, miłej pracy - pocałowałam go w policzek i wyskoczyłam z samochodu.

Zarzuciłam torbę na ramię. Głęboki wdech. Ruszyłam jak na ścięcie. Będzie dobrze. Będzie dobrze - powtarzałam w myślach jak mantrę. Całe szczęście do lunchu mam względny spokój, ponieważ wszystkie zajęcia mam sama. Niestety, to co mnie czeka w trakcie i po nim, najbardziej mnie obawiało. Kompletnie nie mam pojęcia jak mam się zachowywać oraz co robić w obecności Bryana i Nate'a. To takie frustrujące.

Weszłam do szkoły. Idąc do mojej szafki, zauważyłam Ori, która tam na mnie czekała. Na mój widok ruszyła z niecierpliwością w moją stronę.

- Czeeeść - rzuciła mi się w ramiona - Jak tam twój problem? Wymyśliłaś coś? - zapytała, ściszając głos w czasie wymawiania słowa problem.

- Nic. Jestem w czarnej dupie - jęknęłam bezradnie i skierowałam wzrok lekko w bok. Na horyzoncie zauważyłam Nate'a, który na mój widok, uśmiechnął się szeroko i zamachał.

- O nie! Nate tu idzie! - odwróciłam szybko głowę w drugą stronę, gdzie zauważyłam Bryana również uśmiechającego się do mnie oraz zmierzającego w moją stronę - Kurwa! Jeszcze Bryan! - cała się spięłam.

- O matko! Wymyśl coś! Szybko! - Ori zaczęła panikować.

- Staram się! - odkrzyknęłam.

Spojrzałam, kątem oka, w lewą, a następnie w prawą stronę. Chłopacy coraz bardziej się zbliżali. Spotkanie było nieuniknione. Nie wiedząc co robić, złapałam Ori za koszulkę i wepchnęłam ją do damskiej toalety.

- Auuaa - pisnęła Ori, po tym jak z impetem wpadłyśmy na umywalki - Mogłaś chociaż ostrzec! - spiorunowała mnie wzrokiem i zaczęła rozmasowywać obolałe plecy.

- Przepraszam. Działałam pod wpływem chwili - podeszłam i usiadłam na parapecie okna, opierając ciężko głowę o szybę.

- Masz jakiś plan czy będziemy tu siedzieć całą wieczność? - zapytała po chwili przyjaciółka.

Wzruszyłam bezradnie ramionami. W mojej głowie panowała pustka, a nurtujące mnie pytanie, jak wybrnąć z tej sytuacji, odbijało się echem od najgłębszych zakamarków mojego mózgu.

- Albo przeczekamy tu aż do dzwonka, albo... - skrzywiłam się na samą myśl.

- Albo co? - Ori mocno się niecierpliwiła.

- Albo zwiejemy ze szkoły i zrobimy sobie wagary - spojrzałam na nią niepewnie - Potrzebuję dodatkowego czasu, może w końcu coś wymyślę - podciągnęłam nogę na parapet i położyłam głowę na kolano - Muszę coś wymyślić... - dodałam cicho, bardziej sama do siebie.

Ori zbliżyła się i również wskoczyła na parapet. Po jej minie było widać, że bardzo mocno się nad czymś zastanawiała.

- Zgoda. Możemy iść na wagary - dodała po chwili.

Uśmiechnęłam się do niej najwspanialszym uśmiechem jaki posiadałam.

- Musimy tylko poczekać, aż chłopacy pójdą na lekcje, potem szybko zwiejemy - dodałam krótko.

Na samą myśl o ucieczce i złamaniu zasad, poziom mojej adrenaliny znacząco wzrósł. Jeszcze nigdy nie wagarowałam, a zaraz miał nastąpić mój pierwszy raz. Sam fakt był tym bardziej podniecający, że tutaj w porównaniu do Polski, było to wręcz karygodne. Mam tylko nadzieję, że skutki mojego występku nie będą mocno bolesne, ale o tym dokładniej będę się zastanawiała po całym zdarzeniu. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu w celu sprawdzenia godziny. Do dzwonka zostały jeszcze cztery minuty. Moje serce przyspieszyło bicie. Dlaczego to mnie tak podnieca? - zastanawiałam się w myślach. Może takim stanem kierują się też przestępcy? Bo niby skąd wytłumaczyć ich zachowanie? Tak to musi być to. Adrenalina ich uzależnia i aby ją doznać, skłonni są łamać prawo. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych z impetem drzwi. Wystraszona spojrzałam w tamtą stronę. Czyżby to jeden z chłopaków stracił cierpliwość, czekając na mnie? Moje obawy jednak szybko się rozwiały, kiedy zauważyłam, że to wysoka, brunetka intensywnie szukająca coś w torebce. Jednak, gdy uniosła głowę do góry, a jej twarz odsłoniły brązowe pukle, gęstych włosów, moje serce ponownie zamarło. Ową brunetką była Alison! Była dziewczyna Bryana! Spojrzałam znacząco na Ori i ponownie zwróciłam na nią wzrok.  Dziewczyna stanęła w połowie długości łazienki i skierowała na nas swoje chłodne spojrzenie. Po chwili zrobiła zniesmaczoną minę i podeszła do umywalek. Umyła dłonie, a następnie wyciągnęła ze swojej markowej torebki, pomadkę i zaczęła poprawiać wiśniowym kolorem, swoje pełne i kształtne usta. Obserwowałam każdy jej ruch, zazdroszcząc w duchu niezwykłej lekkości i wdzięku z jakim się porusza.

- Jakiś problem? - spojrzała na mnie przez odbicie lustra.

- Ni... Nie - odpowiedziałam speszona.

Alison dokończyła, ostatnim pociągnięciem, malowanie ust. Zatknęła pomadkę i schowała do torebki, intensywnie przyglądając mi się przez odbicie lustra. Gwałtownie zamknęła torebką i zarzuciła na przedramię.

- Słuchaj młoda - zbliżyła się do mnie, przeszywając swoim zimnym wzrokiem - Ta twoja cała sytuacja z Bryanem jest tylko przejściowa - jest tak wysoka, że mimo, iż ja siedzę na parapecie, nasze oczy są na równym poziomie - Uwierz mi, to tylko kwestia czasu, kiedy on naprawdę zrozumie, że najważniejszą osobą w jego życiu jestem ja. Przyleci do mnie jak pies z podkulonym ogonem - uśmiechnęła się szyderczo - Dlatego daj sobie już z nim spokój, zanim narobisz sobie wielkich nadziei -  zmrużyła oczy oraz uniosła jedną brew, po czym odgarnęła swoje gęste włosy do tyłu i nie czekając na moją odpowiedź wyszła. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. A ja siedziałam jak zamurowana, przetwarzając ciągle zaistniałą przed chwilą sytuację. 

- Wow. To było takie... - przerwała ciszę Ori - Takie w stylu Alison - dokończyła, wzruszając ramionami. 

Zeskoczyła z parapetu, podeszła do lustra i poprawiła włosy, naśladując ruchy Alison. Ruszyła w stronę drzwi, lecz po chwili się zatrzymała.

- To zwiewamy czy nie? - zapytała, orientując się, że nie idę. 

Zamrugałam trzy razy, nadal byłam w szoku. 

- Chodźmy, zanim coś znowu uderzy we mnie jak grom z jasnego nieba - odpowiedziałam, gdy się ocknęłam. 

Orchidea uchyliła lekko drzwi i wystawiła głowę na zewnątrz.

- Droga czysta - powiedziała z pełną konspiracji miną - Szybko, chodźmy - złapała mnie za rękę.

Przewróciłam oczami, ta dziewczyna nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Czym prędzej ewakuowałyśmy się z terenu szkoły. 

- To co? Nasza kawiarnia? - zaproponowała.

- Nie. Muszę odetchnąć od tego zgiełku - rozejrzałam się dookoła - Opuszczona przystań w Big Timber Creek?

- Oszalałaś? - otworzyła szeroko oczy - To przecież na drugim końcu miasta! Będziemy tam jechać ponad godzinę!

- I tak nie mamy co robić - wzruszyłam ramionami. 

- Nieźle ci się poprzestawiało w głowie od tego nadmiaru całowania się z dwoma facetami - zażartowała. 

W odpowiedzi, klepnęłam ją w ramię równocześnie popychając. Zaczęłyśmy się śmiać i skierowałyśmy się na przystanek. 



*** 



- Mmm... tego mi było trzeba - zamruczałam, leżąc na trawie w samej bieliźnie. 

Słońce zaczęło już porządnie grzać, więc postanowiłyśmy rozebrać się i złapać jeszcze trochę ostatnich promieni słonecznych. Panował tu taki spokój, aż nie do pojęcia, że w odległości trzech kilometrów wrzało milionowe miasto. Niestety, nie było mi dane zaznać tego błogostanu za długo. Otworzyłam leniwie jedno oko i spojrzałam na ekran mojego telefonu. 


Od Bryan:

Kochanie coś się stało? 

Dlaczego nie ma cię w szkole?


Westchnęłam głęboko. Ori popatrzyła na mnie ze współczuciem. Nie minęło trzydzieści sekund jak dostałam następną wiadomość.


Od Nate:

Co się z tobą dzieje, Błyskawica? 

Nie ogarniam bez ciebie na tej chemii! 


- Serio! - jęknęłam do telefonu - O nie! Koniec z tym! - powiedziałam stanowczo, po czym wyłączyłam telefon na dobre - Nie ma Kochania. Nie ma Błyskawicy - uśmiechnęłam się do siebie. I z powrotem odpłynęłam w błogostan, rozkoszując się tą zwykłą niezwykłą chwilą. 

 

______________________________________

Cześć kochani!

Sama nie wiem, co mam myśleć o tym rozdziale. Jakoś w mojej głowie wydawał się nadzwyczaj ciekawy, ale w naszych głowach chyba wszystko jest idealne i spektakularne. No nic... pozostawiam go do waszej oceny. Mam tylko nadzieję, że mnie nie zjecie! :O

Buziaki ;**



piątek, 3 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 21

Po spędzeniu miłej pory lunchowej z Ori, postanowiłam, że do domu wrócę na pieszo. To tylko trzydzieści pięć minut drogi, a pogoda jest taka piękna, że aż szkoda nie skorzystać. Ori natomiast pojechała z Chrisem do niego. Byłam właśnie w połowie drogi, kiedy mój telefon nerwowo zabrzęczał. Spojrzałam na ekran. Dzwonił Bryan. Nie wiedząc co zrobić, patrzyłam w wyświetlacz tak długo, aż przestał dzwonić. Zablokowałam aparat i ściągnęłam torebkę z ramienia, aby go do niej schować. Niestety zanim zdążyłam to uczynić, Bryan znowu zadzwonił. Ponownie patrzyłam jak głupia w ekran, bijąc się z myślami czy odebrać, czy nie. Nie odebrałam. Odetchnęłam głęboko, lecz mój krótkotrwały spokój przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości.


Od Bryan:

Co porabiasz? Chciałbym cię zobaczyć! :)


Cholera i co teraz? - zastanawiałam się w myślach. Nie dam rady się z nim spotkać. Jeszcze nie teraz, to nieodpowiedni moment. Moje serce zakuło i nerwowo przyspieszyło bicie. Atak histerii nadchodził wielkimi krokami. Spokojnie Klara. Musisz się z tym uporać - pocieszałam się w myślach. Po kilku głębokich wdechach, jęknięciach i prychnięciach, zdecydowałam, że im szybciej, tym lepiej.


Do Bryan:

Jestem koło parku w naszej dzielnicy. Możemy się tam spotkać. 

Jak szybko uda ci się tam dotrzeć?


Wystukałam drżącymi palcami, wzięłam ponownie głęboki wdech i wysłałam wiadomość. Po kilku sekundach dostałam odpowiedź.


Od Bryan:

Super. Będę tam za dziesięć minut.


 Kiwnęłam głową sama do siebie, wypuszczając dopiero teraz powietrze z płuc. Ruszyłam powolnym krokiem do parku. Na miejscu byłam pięć minut przed czasem. Postanowiłam usiąść na ławce. W mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli na sekundę. Co Bryan może ode mnie chcieć? Czy to za mało drażliwa i męcząca sytuacja? Jak już wrócił do Alison, to mógłby dać mi święty spokój! On nie rozumie, że każdy jego widok, łamie moje serce na miliony kawałków!?

- Cześć - usłyszałam za plecami głos Bryana, ale zanim zdążyłam się odwrócić usiadł koło mnie.

- Cześć - powiedziałam cichym i niepewnym głosem.

- Coś się stało? Dlaczego mnie unikasz? - posmutniał.

Nie kurwa, nic się nie stało, tylko zostawiłeś mnie z dnia na dzień dla swojej byłej. A unikam cię, bo potrzebowałam jakiejś rozrywki w swoim życiu - odpowiedziałam w myślach.

- To chyba normalne w tej sytuacji - dodałam na głos.

- O jaką sytuację ci chodzi? - zapytał zdziwiony.

- O taką, że znów jesteś z Alison - opuściłam głowę, lecz z powrotem spojrzałam na Bryana, który teraz się szeroko uśmiechał, posmutniałam.

Super! Jeszcze nawet tego nie ukrywa, jaki jest z tego zadowolony! - pomyślałam.

- Ale Klaro, kochanie. My przecież do siebie nie wróciliśmy - złapał mnie za rękę, zrobiłam zszokowaną minę, więc kontynuował dalej - Przepraszam. Wiem, że wtedy u mnie przed domem tak to wyglądało, ale... - teraz on opuścił głowę.

- Ale co?! - prawie krzyknęłam.

- Ale nie mogłem ci wtedy tego wytłumaczyć, bo mój ojczym był na mnie wściekły. W momencie jak do mnie przyszłaś, robił mi właśnie kolejną z tych głupich awantur - powiedział ściszając głos - Nie chciałem, abyś była świadkiem tej sceny.

- Więc nie jesteś z Alison? - powiedziałam na jednym wydechu.

- Oczywiście, że nie! Kocham ciebie Klaro! - ujął dłonią moją twarz.

Świat zaczął mi wirować przed oczami. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Poczułam przyjemne ciepło, które rozpierało mnie od środka. Łzy szczęścia, spływały po moich policzkach.

- Skarbie, na prawdę myślałaś, że w taki sposób bym cię zostawił? - powiedział czule.

Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co odpowiedzieć. Bryan przytulił mnie mocno.

- Prawdą jest, że Alison, odkąd przyjechała ciągle mnie namawia, abyś do siebie wrócili, ale stanowczo jej odpowiedziałem, że jestem z tobą bardzo szczęśliwy - gładził mnie po włosach i szeptał.

- Tak bardzo się cieszę - w końcu udało mi się coś z siebie wydusić.

Jego łagodny głos, nieziemskie oczy, uśmiech, przyjemny zapach i bliskość, za którymi tak bardzo tęskniłam. Znów je mam. To cudowne uczucie, które ciężko opisać słowami. Tą cudowną sielankę musiał nam przerwać mój cholerny telefon. Wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran.


Od Nate:

Cześć Błyskawica! Tak sobie pomyślałem, że jak mamy wolne popołudnie dasz się może wyciągnąć do kina?


Przeczytałam wiadomość i zakrztusiłam się powietrzem. Matko jedyna, przez to wszystko zapomniałam co dzisiaj zaszło między mną a Nate'm. Spojrzałam z przerażeniem na Bryana.

- Coś się stało kochanie? - zapytał zaniepokojony.

- Ori mnie potrzebuje - skłamałam - Wybacz, ale muszę się z nią spotkać - ciągnęłam.

- Ale nic się nie stało? - zapytał.

- Jeszcze nie wiem - dalej kłamałam.

- Dobrze. To gdzie cię podwieźć? - zaproponował.

- Muszę pojechać do domu - odpowiedziałam.

- Ok, to chodźmy - powiedział, po czym wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę jego samochodu.

Całą drogę milczeliśmy. Wystukałam wiadomość do Ori.


Do Ori:

SOS! U mnie w domu! Jak najszybciej!


Nie minęła minuta jak dostałam odpowiedź.


Od Ori:

Będę za dwadzieścia minut!

 

Wjechaliśmy na mój podjazd. Rzuciłam szybkie cześć na pożegnanie i otworzyłam drzwi, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. Zanim jednak to uczyniłam, Bryan chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Ujął dłonią moją twarz i zatopił swoje pełne usta w moich. Jęknęłam z przyjemności. Boże, jak mi brakowało jego pocałunków oraz jego bliskości.  Po krótkiej rozkoszy, nadal trzymając dłoń na mojej twarzy, spojrzał mi głęboko w oczy i uśmiechnął się w ten swój cudowny sposób.

- Do jutra Skarbie - wyszeptał i mrugnął do mnie okiem.



***



Czas jeszcze nigdy, nie płynął mi tak wolno, jak w tej chwili. Ori powinna być za cztery minuty, które teraz przeciągają się w całe wieki. Dlaczego zawsze muszę się wpakować w jakieś bagno? - pomyślałam. Z nerwów chodziłam po całym pokoju i biłam się po głowie, karając za własną głupotę. Padłam teraz na łóżko i zakryłam twarz rękoma. 

- Spokojnie. Zaraz przyjdzie Ori i na pewno coś razem wymyślimy - szeptałam sama do siebie.

Zerwałam się z łóżka. Nie mogę tak bezczynnie leżeć! Rzuciłam się do komody i wetknęłam mój odtwarzacz muzyki do stacji dokującej. Z jej głośników popłynęła muzyka, która jak miałam nadzieję, trochę mnie uspokoi i przede wszystkim zajmie głowę. Całym szczęściem do pokoju wpadła Orchidea.

- Co się stało?! - zapytała od razu po przekroczeniu progu mojego pokoju, oddychając ciężko, co wskazywało no to, że biegła po schodach.

- Bryan wcale nie wrócił do Alison - powiedziałam zmieszana - Ona nalega, ale on stanowczo mówi, że kocha mnie.

- To super! Tak się cieszę - podbiegła do mnie i uścisnęła - Nadrobiliście stracony czas? - podniosła jedną brew. 

- Tak - uśmiechnęłam się mimowolnie - Całowaliśmy się w samochodzie. Było cudownie, ale... - przerwałam w połowie.

- Ale, co? - dociekała.

- Jest jeszcze jeden problem - powiedziałam zmieszana - Ten właściwy, przez którego cię tu wezwałam.

- Jaki znowu problem? Co się stało? - przyjaciółka zaczęła się niepokoić. 

Byłam tak skonsternowana, że nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć. Pierwszy raz w życiu się tak czułam. Ponownie zakryłam twarz dłońmi i usiadłam na łóżko. Ori patrzyła na mnie wyczekująco.

- Dzisiaj podczas lunchu, jak na mnie czekałaś... - spojrzałam na przyjaciółkę, która teraz pożerała mnie wzrokiem, wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam - Spotkałam na korytarzu Nate'a. Zaczęliśmy krótką pogawędkę, w tej samej chwili zobaczyłam na horyzoncie Bryana, więc wepchnęłam Nate'a do pierwszej lepszej klasy. No i tam się coś wydarzyło - kręciłam.

- Co się wydarzyło? - Ori otworzyła szeroko oczy.

- Wystraszyłam się Bryana, więc bardzo mocno popchnęłam Nate'a. On wpadł na ławkę, a ja na niego. Byliśmy bardzo blisko siebie, za blisko, dlatego postanowiłam jak najszybciej z niego zejść. Wyjaśniłam mu z jakiego powodu wepchnęłam go do klasy. Nate później zaczął mówić o tej plotce z Alison i Bryanem, więc się rozpłakałam. Chłopak zaczął mnie pocieszać i jak już się uspokoiłam to się pocałowaliśmy - uśmiechnęłam się sama do siebie - Co ja teraz mam zrobić? - złapałam się za głowę. 

- Ty zdziro! Całowałaś się z dwoma chłopakami w przeciągu kilku godzin! - zaczęła się emocjonować.

- Właściwie, to dwa razy z Nate'em... Jak wychodziłam to złapał mnie za rękę, przyciągnął i ponownie pocałował na pożegnanie - zmarszczyłam się i zamknęłam oczy.

- No zdzira! - klepnęła mnie w ramię i wybuchła śmiechem.

- Dzięki. Nie ułatwiasz - spojrzałam na nią - W ogóle to miałaś mi pomóc, a nie się ze mnie nabijać - ochrzaniłam ją.

- Przepraszam - uspokoiła się - Masz przesrane! - znowu wybuchła. 

Popatrzyłam na nią, dając do zrozumienia, że wcale mi nie pomaga, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Położyła palec na ustach i kiwnęła ręką, na znak, że będzie już cicho. 

- Co gorsze, Nate do mnie pisał, że chce się spotkać, więc to nie był przypadkowy incydent - pokręciłam głową. 

- W takiej sytuacji mogę ci poradzić - zaczęła - Nic nie mogę ci poradzić, bo nie wiem co w takich sytuacjach robić - dokończyła zrezygnowana.

- Kurwa! Na prawdę mam przesrane - opadłam na łóżko.

- No, niezłe gówno - Ori dołączyła do mnie. 

Leżałyśmy tak z dobre czterdzieści minut. Niestety żadna z nas nic nie wymyśliła. Przerwał nam telefon Ori, która musiała wracać do domu, bo rodzice zaczęli się już niepokoić. Odprowadziłam przyjaciółkę do drzwi, a następnie udałam się do łazienki. Wziąć długi prysznic, mając nadzieję, że może podczas tego relaksu, wpadnę na genialny pomysł, co zrobić ze swoją zawiłą sytuacją.