Wiadomości!
Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!
Paryska-finezja!!!
ROZDZIAŁ 25
Po strasznej męczarni na dwóch ostatnich lekcjach, nadszedł w końcu długo wyczekiwany przeze mnie trening. Moja jedyna oaza spokoju. Sport działał na mnie wyciszająco, pozwalał mi poskładać myśli w całość. Skierowałam się w stronę szatni, gdzie panowała głucha cisza. Byłam od razu po zajęciach, więc do treningu zostało jeszcze trzydzieści minut. Wiedziałam, że ta cisza nie będzie trwała długo, bo za dziesięć minut zaczną schodzić się dziewczyny z drużyny. Usiadłam na ławce przy mojej szafce, opierając się o nią plecami. Podciągnęłam kolana do góry i objęłam je ramionami. W mojej głowie panował totalny mętlik, który przeradzał się w jakiś potworny ból, a ta cisza była na niego idealnym lekarstwem. Westchnęłam głęboko i zaczęłam analizować wszystkie niedawne wydarzenia. Starałam się znaleźć początek oraz moment, w którym popełniłam największy błąd, który ciągnął się za mną do tej pory. Jak to się stało, że zaczęłam tracić grunt pod nogami, a moje błędy i wszystkie kłamstwa z nimi związane zaczęły żyć własnym życiem? Muszę jak najszybciej stawić temu czoła, zanim rozwinie się z tego prawdziwa burza albo co gorsze, ktoś zostanie mocno skrzywdzony.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a następnie ciche kroki. Koniec mojej kojącej ciszy - pomyślałam. Kilka sekund później ujrzałam Kate.
- O, cześć Klara - uśmiechnęła się promiennie - Co tak siedzisz po cichu? - zapytała po chwili.
- Hej. Korzystam z jedynych chwil ciszy - uśmiechnęłam się blado.
Kate w odpowiedzi kiwnęła głową, dając mi do zrozumienia, że doskonale wie, o co mi chodzi. Otworzyła szafkę i wyciągnęła swoje ubrania, rzucając je na ławkę.
- W ogóle, wiesz, że Lisa skręciła dzisiaj staw skokowy? - zapytała przejęta, pokręciłam przecząco głową, więc kontynuowała - Spadła ze schodów. Na szczęście nie była wysoko, więc skończyło się tylko na skręceniu.
- Biedna, musi cierpieć - skrzywiłam się na tę myśl.
- Na pewno. Miałam kiedyś to samo i bez silnych leków przeciwbólowych przez dwa pierwsze tygodnie się nie obyło - Kate potrząsnęła głową, jakby chcąc odrzucić od siebie te nieprzyjemne myśli - No i może zapomnieć o siatkówce, co najmniej do końca semestru - dodała po chwili.
- Jest, aż tak źle? - zapytałam zdumiona.
- Cholerstwo strasznie długo się goi, a rehabilitacja trwa wieczność - dziewczyna szybko odpowiedziała.
- Biedna Lisa - znowu powtórzyłam z żalem.
Ponownie usłyszałam otwierające się drzwi, a chwilę później ujrzałam ożywione dziewczyny. One również rozmawiały o sytuacji Lisy. Kate włączyła się do rozmowy, a ja niechętnie wstałam z ławki. Wyciągnęłam telefon z torby w celu sprawdzenia godziny. Do treningu zostało piętnaście minut, więc również zabrałam się do zmieniania stroju. Zawodniczki zaczęły się schodzić jedna po drugiej. Dziesięć minut później postanowiłyśmy nie marnować czasu i pójść na hale się rozgrzewać. Siedziałyśmy na parkiecie, tyłem do drzwi i rozciągałyśmy nogi. Po chwili dołączyła do nas trenerka.
- Dziewczyny - zaczęła - Pewnie już wszystkie słyszałyście o nieprzyjemnej sytuacji Lisy. Niestety nie będzie ona mogła do nas dołączyć wcześniej niż w drugim semestrze - zrobiła przerwę - Szczęściem w nieszczęściu, nie musicie obawiać się o lukę w składzie - zaśmiała się nerwowo - Mamy zastępstwo - zaciekawiona postanowiłam się w końcu odwrócić - Alison zdeklarowała się zastąpić Lisę.
- Co, kurwa?! - syknęłam pod nosem, lecz nikt oprócz siedzącej obok mnie Kate, tego nie usłyszał.
Alison stała obok Pani Jones i uśmiechała się szeroko. Od razu zauważyłam, że był to sztuczny uśmiech, na pokaz.
- Czego ona tu chce? - zapytałam bardziej siebie, po czym wróciłam do rozciągania.
- Sama się nad tym zastanawiam - odpowiedziała mi Kate - Owszem, kiedyś trenowała i była całkiem dobra, ale później zaczęła bawić się w ten cały modeling i odpuściła sobie siatkówkę. Nie podoba mi się to - dokończyła.
Kiwnęłam głową, zgadzając się z jej słowami. Spojrzałam ponownie w jej stronę. Zagadała do kilku dziewczyn z drużyny i zaczęła je czarować swoją gadką i perlistym śmiechem. Na sam widok moja krew zaczęła się burzyć. Ta perfidna wywłoka zaburzyła moją oazę spokoju! Jak mam się teraz odprężyć i oczyścić umysł, jak będę miała ją cały czas przed oczami. Poczułam lekkie klepnięcie w ramię, spojrzałam w tamtą stronę. Kate stała nade mną z piłką i dawała znać, że czas przejść do ćwiczeń z odbijania.
Przez połowę treningu Alison była na moim radarze. Pojawiła się w kolejnym miejscu mojego życia, rywalizując ze mną o następną najbliższą mojemu sercu rzecz, dzięki której funkcjonuję na tej planecie. Obserwowałam prawie każdy jej ruch. Kate miała rację, jest dobra w te klocki. Nadszedł czas na podział na drużyny i wzajemną grę. Na szczęście nie byłam z Alison w jednej drużynie, ale żeby nie było tak cudownie, trenerka ustawiła ją na tej samej pozycji co ja, więc cały czas jej osoba była naprzeciw mnie. Dziewczyna, od początku zaczęła ostrą grę, kierując wszystkie piłki na mnie. Na początku ignorowałam ten fakt, ale ostatnia jej piłka była tak mocna, że prawie wcisnęła mnie w parkiet. Zaczęły puszczać mi nerwy. Postanowiłam się odwdzięczyć i uderzyłam piłkę jak najmocniej potrafiłam, kierując ją w jej stronę. Alison nie była gotowa na takie uderzenie, więc piłka uderzyła ją w klatkę piersiową, jednocześnie przewracając na podłogę. Uśmiechnęłam się triumfalnie pod nosem. Trenerka spiorunowała mnie wzrokiem, więc podeszłam do dziewczyny i wyciągnęłam do niej rękę, aby pomóc jej wstać. Złapała nerwowo moją dłoń i gwałtownie się podniosła, stając bardzo blisko mnie.
- Tak pogrywasz? - wysyczała mi do ucha.
- Sama zaczęłaś - uniosłam brew.
- Jeszcze tego pożałujesz - zmrużyła oczy i odeszła na swoją pozycję.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam na swoją połowę boiska, w tym samym momencie trenerka ogłosiła koniec treningu. Dzięki Bogu, mam już dość tej zadufanej w sobie pseudo modelki.
Niespiesznie schowałam przepocone ciuchy do torby, którą przerzuciłam przez ramię i powolnym krokiem udałam się do drzwi. Większość dziewczyn już wyszła, rzuciłam szybkie cześć do reszty i wyszłam z szatni. Będąc na schodach usłyszałam szybkie kroki za plecami, a chwilę później gwałtowne pchnięcie w ramię. Uderzenie było na tyle mocne, że przechyliłam się i upadłam na barierkę. Kurczowo się za nią trzymając, podniosłam wzrok na sprawcę tego incydentu, którym była oczywiście Alison.
- Chętnie popatrzyłabym sobie jak skręcasz sobie kostkę lub inną część ciała, ale nie po to męczyłam się z dostaniem do drużyny, aby teraz wyeliminować jedyny powód, który mnie tam trzyma - uśmiechnęła się drwiąco - Pomęczę cię w inny sposób, aż zrozumiesz, że ze mną się nie zadziera - wycedziła przez zęby i ruszyła ku drzwiom.
- Suka! - krzyknęłam za nią, zdając sobie sprawę, że to ona jest odpowiedzialna za wypadek Lisy.
Brunetka zaśmiała się, nie odwracając się do mnie. Poprawiłam torbę i cała w nerwach ruszyłam na parking. Jak można być tak podłym człowiekiem? Przecież ona zrobiła fizyczną krzywdę Lisie, która teraz cierpi, a ona nawet się tym nie przejęła. Ta dziewczyna nie ma ani duszy, ani sumienia. To zgorzkniała, wredna suka! Gotując się w środku z nerwów, z rozmachem wsiadłam do samochodu.
- Kochanie, coś się stało? - tata zapytał zdziwiony moim zachowaniem.
- Nic, słaby trening - odburknęłam.
Tata z niewinnym uśmiechem na twarzy, pokręcił tylko głową i ruszył do domu. A ja marzyłam tylko, aby ten dzień jak najszybciej się skończył.
***
Następnego dnia mój humor zbytnio się nie poprawił. Ciągłe myśli o Alison i jej niedopuszczalnym zachowaniu, skutecznie psuły mi nastrój. Właśnie zmierzałam na ostatnią lekcję w kierunku sali chemicznej, gdzie miałam nadzieję, spotkam Nate i w końcu mu wszystko wyjaśnię. Nie zastałam go pod klasą, więc zaglądnęłam do środka, tam również go nie było. Spojrzałam na zegarek, do końca przerwy zostały trzy minuty. Westchnęłam ciężko i usiadałam w swojej ławce, to za mało czasu, aby cokolwiek wytłumaczyć. Muszę poczekać do następnej przerwy. Reszta uczniów również zaczęła się zbierać. Nate wpadł równo z dzwonkiem. Spojrzał na mnie i niepewnie się uśmiechnął. Otaksowałam go wzrokiem.
- Muszę z tobą porozmawiać - zwróciłam się do niego - Mam nadzieję, że mi nie uciekniesz jak ostatnio.
- Spoko - odpowiedział naburmuszony.
Już miałam się zapytać, co go ugryzło, lecz nauczyciel zaczął prowadzić zajęcia. Postanowiłam poczekać z tym pytaniem do przerwy. Przez całą godzinę, Nate zachowywał się jakby mnie obok wcale nie było, skutecznie podnosząc mi tym ciśnienie.
- Czekam na korytarzu - powiedział bez wyrazu, po czym wyszedł. Szybko do niego dołączyłam.
- Zrobiłam ci coś, że się tak zachowujesz?! - wycedziłam do niego, gdy w końcu się zatrzymał.
- Jezu Klara, czy ty musisz być ostatnio w centrum uwagi?! Myślisz, że jesteś najważniejsza?! - zaczął krzyczeć, czym mnie całkowicie zszokował - I owszem, zrobiłaś!
- To może mi wytłumaczysz, a nie od razu na mnie naskakujesz! - syknęłam.
Zaśmiał się nerwowo i przeczesał palcami włosy.
- To ja oczekuję wyjaśnień - powiedział stanowczo, widząc, że nie rozumiem o co chodzi, kontynuował - Rozmawiałem z Alison - wypuścił głośno powietrze, a ja nerwowo przełknęłam ślinę - To prawda, że tamtego dnia całowałaś się również z Bryanem, a następnie do siebie wróciliście? - jego głos stał się cichy i niepewny.
Otworzyłam usta, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Spodziewałam się, że to nastąpi, przecież takie kłamstwa zawsze wychodzą, ale nie wiedziałam, że w tak nieodpowiedniej chwili.
- Nate... - zaczęłam - Chciałam ci to już wcześniej powiedzieć, ale nie wiedziałam jak do tego się zabrać - spojrzałam mu w oczy.
- Tak myślałem - pokiwał głową - Tylko się mną zabawiłaś.
- Nie! To nie tak! - zaczęłam panikować - Tamten pocałunek był czymś więcej, ale później dowiedziałam się, że Bryan jednak nie wrócił do Alison. Zaczęłam tracić nad tym wszystkim kontrolę - poczułam napływające łzy do oczu - To wszystko stało się takie pogmatwane...- nagle moje myśli zmieniły kierunek - Skąd w ogóle ta suka o tym wie? - zapytałam gniewnie.
- To Alison. Ona o wszystkim wie - odpowiedział zniecierpliwiony.
- Pieprzona lafirynda, musiała mnie gdzieś podsłuchać - zaczęłam głośno myśleć.
- Nie obchodzi mnie co zrobiła Alison! Rozmawialiśmy o mnie, a ty ciągle myślisz tylko o sobie! - Nate znowu zaczął krzyczeć - Kobieto co się z tobą stało?! - spiorunował mnie spojrzeniem, odwrócił się i odszedł.
- Nate! - zaczęłam za nim biec - Poczekaj!
- Klara, proszę! Daj mi już święty spokój! Nie utrudniaj tego - powiedział z emfazą.
Stałam w szoku i patrzyłam jak odchodzi. Jak mogłam do tego dopuścić? Poczułam jak łzy ponownie napływają mi do oczu. Zacisnęłam je gwałtownie, aby się nie rozpłakać. Oparłam się plecami o ścianę i powoli zsunęłam na podłogę. Podkuliłam kolana i schowałam twarz w dłoniach. Jesteś sama sobie winna, Klara - pomyślałam. Nie panowałam już nad łzami, zaczęłam szlochać.
- Klara, to ty? - usłyszałam znajomy głos, a po chwili poczułam uścisk na ramieniu.
Podniosłam głowę, Ori patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem.
- Kochanie, co się stało? - zapytała po chwili.
- Suka Alison powiedziała wszystko Nate'owi!
- Zaraz, a skąd ona o tym wiedziała? - zapytała zdziwiona, w odpowiedzi wzruszyłam bezradnie ramionami - Ale patrząc z drugiej strony, z wyjaśnieniami jednego masz już z głowy - dodała.
- Orriii... - wywarczałam i wybuchłam płaczem.
- Przepraszam. Czasami powinnam się gryźć w język - westchnęła i mocniej mnie przytuliła - Masz coś jeszcze czy skończyłaś na dzisiaj?
- Skończyłam - wybąkałam i podniosłam zapłakaną twarz.
- Chodź. Mam w domu duży kubełek lodów - poprawiła moją grzywkę i otarła łzy.
Chwyciła mnie pod ramię i pomogła wstać. Ujęła mnie za twarz i patrząc głęboko w oczy, obdarzyła mnie szczerym oraz pocieszającym uśmiechem, który zawsze dodaje mi otuchy.
___________________________________
Cześć kochane,
boję się cokolwiek pisać, bo nadal jestem niezadowolona z tego co tutaj robię. Próbuję odzyskać jakoś tę wenę, ale cholera uparła się i nie chce wrócić. Nie chcę o tym myśleć, ale może już wypaliłam się przy tym opowiadaniu. :( To znaczy może nie do końca, bo ogólny zarys cały czas mam w głowie, tylko strasznie ciężko przelać mi to na klawiaturę. Nie wiem co się dzieje. Nie chcę zostawiać tego w takim stanie. Muszę to opowiadanie skończyć! Tylko jeszcze nie wiem jak...
Buziaki ;**
Hej. :*
OdpowiedzUsuńNa początek krzyknę: gdzie akapity! Gdzie one są? A może się skryły za tekstem? Albo w innej zakładce? A ja nie lubię zabawy w chowanego... :D
I błędy:
"Spadała ze schodów." - a nie 'spadła'?
I gdzieś był fragment, gdzie Bóg był z małej. Może ja i kościół to śmiechu warte, ale pamiętam, że ten Stwórca jest z dużej litery! :D
A teraz idziemy do opowiadania.
Alison to podła suka! Mam ochotę rozkwasić jej twarz albo pociąć ciuchy żyletkami! Biedna Klara - nie będzie miała lekko. Na jej miejscu udowodniłabym tej lafiryndzie, gdzie jej miejsce!
A co do zakończenia to proponuję jakiś wypadek Alison i zrzucenie winy na Klarę. W końcu one miały na pieńku. I możesz zacząć drugą część - o ile chcesz ją zacząć. ^^
Aaa, bym zapomniała! Ten rozdział wcale nie jest zły, ale następnym razem nic na siłę. Włącz muzykę, rozluźnij mięśnie i czekaj na nią. :)
Życzę ci weny i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam! ;*
O matko, rzeczywiście tyle błędów narobiłam :O Chyba już przysypiałam, jak to sprawdzałam :P
UsuńHaha, ten pomysł z wypadkiem jest całkiem dobry! Pomyślę nad tym :D
Dzięki za wiarę we mnie i komentarz! ;**
Skończyć?! Skończyć?! Ż...Żartujesz?!...
OdpowiedzUsuńUch...ta szmata Alison...normalnie bym ją rozszarpała na kawałki i to ona byłaby zwolniona. Młahahaha, gdy tylko sobie to wyobrażę czuję się lepiej.
Uch..
."- Chętnie popatrzyłabym sobie jak skręcasz sobie kostkę lub inną część ciała, ale nie po to męczyłam się z dostaniem do drużyny, aby teraz wyeliminować jedyny powód, który mnie tam trzyma - uśmiechnęła się drwiąco - Pomęczę cię w inny sposób, aż zrozumiesz, że ze mną się nie zadziera - wycedziła przez zęby i ruszyła ku drzwiom."
A ja chętnie popatrzę jak łysiejesz ze strachu, słuchając "co ja z tobą zrobię".
To Babsko powiedziało Nate'owi?! Och, nie daruję...
Popacz O_O jakie emocje na mnie wywiera twoje opowiadanie. Fajnie. Rozdział jest tak jak zawsze...Świetny, albo i nawet lepiej. :)
Co do weny, życzę ci jej- mega- dużoXD.
Abigail ma rację w sprawie weny i wypadku...
Co do mojego opowiadania, pierwszy rozdział ma ukazać się dzień po wstawieniu zwiastunu, który ma się ukazać za nie całe cztery dni, może nawet mniej :)
Weny! I wszystkiego naj naj z okazji dnia kobiet(wiem spóźnione).
Twoja Az :**
Witam witam! Proszę cię nawet nie żartuj z zakończeniem, ja cie błagam! Naprawdę rozumiem że czasami brak ci weny i wydaje ci się, że jesteś wypalona, ale nie możesz się poddawać! Dasz radę! Rób to co ja! Włącz ulubioną muzykę, radio i niech myśli ci swobodnie płyną i zobacz gdzie cie to zaprowadzi ;*
OdpowiedzUsuńNo! Ah ta Alison, sucz niesamowita. No ale tacy ludzie się trafiają i ostatnio coraz częściej. Nate! Mój kochaniutki, biedny Nate. Nie łam mu serduszka, pliis. Daj mu szansę! Im! Noo weeź. Klara, sama namieszała to teraz ma, no ale trochę jej szkoda.
Cóż, czekam na kolejny rozdział ;)
Przepraszam, że ostatnio nie skomentowałam, ale tak sobie zawalałam sprawdziany w szkole. -,-
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ^^
Grr...Alison. Boże, co za podła su...kobieta, znaczy. Z miejsca bym ją udusiła czy coś.
Pomysł z drugą częścią i wypadkiem jest spoko. :>
Rozumiem Cię, też często mam tak, że siedzi mi w głowie tyle pomysłów, a absolutnie nic nie wychodzi jak zacznę pisać. :c
Życzę Ci, więc dużo weny! :3
PS. Zapraszam na rozdział 15 http://oczami-scarlett.blogspot.com/2014/03/rozdzia-15.html ;*
Gratuluję kochana, zostałaś nominowana prze zemnie do LBA <3
OdpowiedzUsuńTu dowiesz się więcej ------>http://light-under-heart.blogspot.com/p/nominacje.html
Jestem tak, jak obiecałam! ;**
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, BO MUSZĘ O TYM WSPOMNIEĆ, strasznie lubię wystrój Twojego bloga xD Jest taki ciepły i miły ^.^ Ale dobra, mniejsza o to ;3
Ooo.. mi też szkoda Lisy ://
Tak fajnie przestawiasz ludzkie perypetia <3 i takie zwyczajne życie, z naciskiem na ŻYCIE, które właściwie samo w sobie jest wyzwaniem... xd
WRR >.< wyczuwam już zemstę Alison Zdzierson :O nienawidzę takich ludzi. Po prostu NIENAWIDZĘ +__x
Mam nadzieję, że odnajdziesz wenę, kochana :)
BĘDĘ TRZYMAĆ KCIUKI! I dziękuję za komentarze u mnie ;3
Pozdrawiam mocno!
- Alexa <3
Dziękuję bardzo, nawet nie wiesz jak miło mi słyszeć, że podoba Ci się wygląd mojego bloga, tym bardziej, że sama nad nim pracowałam :) ;**
UsuńNienawidzę dowiadywać się, że ktoś kończy takie cudowne opowiadanie. Ścisk w sercu i łezka w oku. Także nie rób tego mi, i fanom, pisz, pisz kobieto dalej ♥
OdpowiedzUsuńAlisom jest zuuua, Diabeł wcielonyyy, wodą święconą ją tylko oblać!
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam i weny, która ma cię nawiedzić :3
http://smiertelnamysl.blogspot.com/
Kochana, nie bądź na mnie zła, że nie zawsze komentuję Twojego bloga, ale teraz po prostu nie mam w ogóle czasu. Przygotowuję się do matury, mam masę zaliczeń i jak to się mówi nawet nie mam kiedy podrapać się po tyłku. W każdym razie wiec, że kiedy tylko znajdę chwilę wchodzę na bloga i czytam :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że akcja się rozkręca w ten sposób, choć prawdę mówiąc sądziłam, że Alison będzie gadać z Bryanem.
Zachowanie Nate'a zupełnie mnie nie dziwi. Klara musi zdecydować na kim jej tak naprawdę zależy, ponieważ z tego co widzę sama się już pogubiła.
Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz to opowiadanie dalej :)
Zastanawiam się czy chłopcy pobiją się o Klarę haha
Jeśli jest Ci ciężko pisać, może spróbuj zaczerpnąć trochę przerwy. Odpoczniesz nieco od tego opowiadania, a wena powinna powrócić. Przynajmniej tak mi się wydaje :)
W każdym razie jak dla mnie nadal jest dobrze i jak już pisałam wcześniej, nie mogę doczekać się nowości. Coś mi się wydaje, że szykuje się niemałe starcie pomiędzy Alison i Klarą haha :D
Pozdrawiam cieplutko ♥
http://the-last-love-jb.blogspot.com