Te trzy dni były nadzwyczaj normalne oraz spokojnie nudne, lecz nie narzekałam na ten stan rzeczy. Rozkoszowałam się chwilą wytchnienia, chwilą odpoczynku od tych ciągłych kłamstw oraz spisków. Wydaje się, że wszystko zaczyna wracać do normy. Przed całkowitą idyllą, powstrzymują mnie jeszcze dwie sprawy. Jedną z nich jest niewyjaśniona sprawa z Bryanem, natomiast drugą jest pogodzenie się z Nate'm. Tym razem postanowiłam zacząć od mojego chłopaka. Właściwie, nie wiem dlaczego nie zrobiłam tego od razu? To wszystko się tak strasznie skomplikowało. Czas najwyższy, aby się z tym zmierzyć. Dzień jak najbardziej skłaniał mnie do tej decyzji. Od rana wszystko układało się po mojej myśli. Humor dopisuje mi od samego rana, zaliczyłam referat z angielskiego na piątkę z plusem oraz najważniejsza wiadomość, dostałam się do pierwszej szóstki w drużynie. Wszystko szło po mojej myśli, więc rozmowa również powinna się udać.
Do końca lekcji historii zostało piętnaście minut, a ja z niecierpliwością wyczekiwałam pory lunchowej. W celu zabicia ciągnącego się czasu wyciągnęłam telefon z torby i wystukałam wiadomość do Bryana.
Do Bryan:
Widzimy się na dziedzińcu?
Musimy porozmawiać :)
Od Bryan:
Widzimy się, ale na parkingu.
Mam ochotę zjeść coś innego niż zdrowa żywność ze stołówki :D
Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami. Chłopacy i ich wiecznie nienasycone żołądki. Nim się zorientowałam, zadzwonił długo wyczekiwany dzwonek na przerwę lunchową. Skierowałam się jeszcze w stronę mojej szafki po skórzaną ramoneskę. Po mimo słonecznej pogody, w powietrzu czuć było zbliżającą się jesień. Temperatura oscylowała koło dwudziestu kresek, ale silny wiatr potrafił wywołać chłodne dreszcze. Zarzuciłam kurtkę na plecy i pośpiesznie wyszłam z budynku. Bryan czekał już przy swoim samochodzie. Oparty, jak zawsze, o bagażnik. Jedną nogę miał zgiętą, a w ręce trzymał telefon, w którym coś energicznie wystukiwał. Jego miękkie włosy, falowały równo z wiatrem.
- Cześć piękna - pocałował mnie czule w usta - Już miałem zamiar wysyłać ekipę ratunkową po ciebie - uśmiechnął się szelmowsko.
- Świat się nie zawali, jak poczekasz minutę - zmrużyłam oczy i pokręciłam głową.
- Świat może nie, ale mój żołądek to już co innego - wyszczerzył się jeszcze szerzej, po czym otworzył mi drzwi do samochodu.
Westchnęłam głośno i usadowiłam się we wnętrzu maszyny. Tak jak myślałam, pojechaliśmy do "The Grill". Była to knajpa, która według Bryana serwowała najlepsze burgery w całej Filadelfii, a nawet Wschodnim Wybrzeżu. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, po czym zamówiliśmy to co zawsze. Bryan, zaczął się emocjonować ostatnio wygranym meczem swojej drużyny. Uwielbiałam patrzeć na niego jak opowiadał i ze szczególną dokładnością obrazował wszystkie najważniejsze akcje w meczu. Był wtedy taki beztroski i radosny. Ludzie posiadający pasję, wyglądają inaczej. Z ich twarzy od razu można wyczytać zadowolenie i chęć życia. Mają w sobie coś magicznego. Ja również pochwaliłam się faktem dostania do pierwszej szóstki w drużynie. Wiadomość ta zrobiła na nim duże wrażenie. Z jego twarzy wyczytałam, także pewnego rodzaju dumę, co mnie miło zaskoczyło. Rozmawiało nam się tak dobrze, że nawet nie zorientowaliśmy się kiedy skończyliśmy jeść.
- Przepraszam. Zapomniałem, że chciałaś o czymś porozmawiać - zaczął, kiedy wracaliśmy już w stronę szkoły - Coś się stało?
- Tak... - skrzywiłam się.
- Hej, kotek. Co jest? - popatrzył na mnie czule, po czym przeniósł rękę z gałki od zmiany biegów i pogładził moje udo.
Zaraz potem wjechaliśmy na parking szkoły. Odpięłam pasy bezpieczeństwa i zwróciłam się w stronę Bryana, który zrobił to samo. Popatrzyłam na niego, z jego oczu biło zaniepokojenie, ale również ciepło pełne uczucia, którym mnie darzył. Zamknęłam oczy. Jak ja mam mu to powiedzieć? Nie chcę go zranić, a tak na pewno się stanie. Ponownie na niego popatrzyłam. Bryan przyglądał mi się, ale nie ponaglał. Czekał, aż sama zacznę mówić. Wzięłam głęboki wdech.
- Podczas tej głupiej sytuacji, wtedy z Alison... - powiedziałam ciężko - Kiedy myślałam, że do siebie wróciliście... Zaszła taka sytuacja... I ja tak jakby całowałam się z Nate'm - zamknęłam mocno oczy.
- Żartujesz, prawda? - Bryan się zmieszał, opuściłam głowę i pokręciłam nią - Kurwa! - zaklął i nerwowo uderzył dłonią o kierownicę.
Podskoczyłam ze strachu. Bryan odwrócił głowę w drugą stronę, patrząc ślepo przed siebie. Jego szczęka mocno się napięła, a usta zacisnęły w wąską linię. Nastała grobowa cisza. Moje narządy głosotwórcze odmówiły współpracy. Bałam się cokolwiek powiedzieć, czekałam aż zrobi to Bryan.
- Alison, jednak mówiła prawdę - dodał, nie patrząc na mnie.
- Rozmawiała z tobą? - zapytałam cicho, a w moim wnętrzu powoli zaczynało się gotować.
- Tak. Jakiś tydzień temu, ale jej nie uwierzyłem - w końcu zwrócił głowę w moją stronę. W jego oczach malował się ogromny smutek wymieszany z rozczarowaniem - Nie uwierzyłem, bo... - zacisnął dłoń na kierownicy - Wiedziałem, że nigdy byś mi tego nie zrobiła - opuścił głowę na kierownicę.
- Przepraszam - powiedziałam drżącym głosem - To się stało tak nagle - dodałam przez łzy.
- Klara... - zaczął niepewnie - To koniec - dodał cicho.
- Słucham? - wstrzymałam oddech.
Moje serce zaczęło walić jak szalone, jakby za chwile miało pokonać barierę klatki piersiowej i pęknąć, pozostawiając po sobie puste oraz obolałe miejsce. Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie, a ciało ogarnął głośny szloch. Łzy spadały kaskadami po mojej twarzy, mocząc wszystko co spotkały na swojej drodze. Bryan pokręcił smutno głową, po czym wyszedł z samochodu. Gwałtownie wyszłam razem z nim. Przeszłam za tył samochodu, aby go zatrzymać.
- Ale Bryan... - załkałam.
- Nie mogę - spojrzał na mnie oczami pełnymi łez.
Oczami pełnymi bólu oraz udręki. Przeczesał rękoma włosy, a następnie zakrył nimi twarz. Stał tak przez chwilę, a następnie bez słowa odwrócił się i odszedł w stronę szkoły. Patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę, nie wierząc w sytuację, która miała przed chwilą miejsce. Rozejrzałam się wkoło pustym wzrokiem. Poczułam jak moje ciało spowija okrutny chłód. Moja każda komórka ciała po kolei pękała na miliony nanocząsteczek, tworząc przeszywający ból. Łapczywie próbowałam złapać oddech, ale płuca odmawiały posłuszeństwa. Świat zaczął wirować. Mój organizm stał się lekki jak piórko. Nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a uporczywa grawitacja zaczęła ciągnąć moje ciało w dół.
- Klara! - usłyszałam znajomy głos, a następnie silne objęcie, które uchroniło moje ciało przed uderzeniem o twardy bruk - Klara! Słyszysz mnie?!
__________________________________
Hej!
Na wstępie chciałabym prosić was o wypełnienie ankiety, która ma na celu sprawdzenie ile osób jest zainteresowanych tym opowiadaniem. Wynik ankiety zadecyduje o tym czy opowiadanie zostanie skrócone i szybciej skończone czy akcja zostanie rozwinięta.
Rozdział może nie należy do najdłuższych, ale zawarł najważniejsze rzeczy. Pewnie większość z was napisze teraz, że to było do przewidzenia, ale to chyba normalne. Klara jest w czarnej ****, no. Wena nadal nie dopisuje, ale chociaż udało mi się sklecić to krótkie coś. Piszcie co sądzicie o zaistniałym wydarzeniu!
Całuję! ;**
Super:* pisz dalej <3 zycze weny :***
OdpowiedzUsuńAaaa...!!! Wreszcie doczekałam się!! Kocham, koch... o nie!
OdpowiedzUsuńJak to możliwe mój Bryan?! Czemu jej nie wybaczył, przecież "Miłość wybacza"! No nie?
Och ten rozdział to po prostu cudo! Choć krótki.
Moja droga, życzę ci żebyś była napakowana tą weną jak moja torba na tydzień do rodziny (uwierz mi większej nie widziałaś) XD.
Życzę Weny! I pozdrawiam cię gorąco! <3
Twoja Az :*
Cześć kochana. ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero dzisiaj komentuję, ale teraz znalazłam czas i mogę go poświęcić na nadrobienie zaległości na blogach.
Tak. Sytuacja była do przewidzenia. Przecież Bryan wierzył w to, że Klara nigdy się do tego nie posunie. Pocałowała innego, czyli go zdradziła. Wtedy nieważne jest to, że ona myślała, iż on wróci do byłej. To był cios dla męskiego ego. Na razie Klara będzie mogła zapomnieć o nim. :/
Rozdział wcale nie jest zły, aczkolwiek mógłby być dłuższy. Rozumiem problemy z weną, gdyż moja sama ma wahania nastroju i aktualnie nie umiem przebrnąć przez rozdział specjalny (masakra).
No to nie pozostaję mi nic innego jak życzyć ci weny i czekać na ciąg dalszy. :)
Pozdrawiam! :*
Kochana wróciłam! Troszeczkę mnie nie było mam nadzieję, że to przywoła Twoją wenę ;) Dzisiaj postaram się o coś u siebie. PISZ DALEJ! Mi się wszystko podoba, lubisz to robić to rób to dalej, dla mnie liczy się sens całkowity i emocje jakie starasz się przekazać, udaje Ci się to jak najbardziej wiec nie kończ opowiadania, rozwinięcie akcji jest, koniec który daje do myślenia jest więc wszystko się zgadza! Pozdrawiam gorąco ;**
OdpowiedzUsuńAHH, tak lubię do ciebie wpadać <3 to strasznie nastraja! I świetny rozdział *.* I zgadzam się z Abby - cios dla męskiego ego xd zresztą wcale mu się nie dziwię x__x
OdpowiedzUsuńZakończenie takie smutne ;__; mam nadzieję, że jednak wszystko się wyjaśni ;3 I przy okazji zapraszam na nowego bloga! (tak wiem- jestem głupia...) http://przez-przepasc.blogspot.com/ :))
TRZYMAJ SIĘ I POWIADAMIAJ O NOTKACH PLIIZZZ ;*
All
cudowny przeczytałam całego bloga w kilka dni i jestem zachwycona. <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo miło mi to słyszeć! :)
Usuń