Od rana chodziłam cała w skowronkach. A to zasługa imprezy, która mnie dzisiaj czeka. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a podekscytowanie sprawiało, że mój organizm cały mrowił. Umówiłam się z Bryanem, że przyjdzie po mnie o siódmej wieczorem. Za trzydzieści minut ma przyjść do mnie Orchidea, aby razem wyszykować się na imprezę. Właśnie kończyłam sprzątać po obiedzie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Za nimi ukazała się Ori, a właściwie jej czubek nosa i oczy, ponieważ cała była przysłonięta różnego rodzaju ubraniami i torbami.
- Cześć. Myślałam, że będziesz za dwadzieścia minut, tak jak się umawiałyśmy - powiedziałam, pomagając jej z tą stertą ubrań.
- Cześć. Wiem, ale nie mogłam się już doczekać. Tak dawno nie byłam na imprezie, a u futbolistów to nigdy - sapnęła zmęczona.
- Dlaczego? - spytałam zdziwiona.
- Futboliści i cheerleaderki to elita. Na ich imprezy chodzą tylko wybrani - powiedziała z zapałem - A kiedy dowiedziałam się, że Bryan cię zaprosił, musiałam się wprosić, wybacz. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zła? - dodała, a na jej twarzy wymalował się strach.
- Coś ty. Cieszę się, że idziemy razem - uśmiechnęłam się - Nie wiedziałam, że Bryan jest taki popularny. Wydaje się być spokojnym chłopakiem - zaczęłam się zastanawiać na głos.
- Jest spokojny, ale to wcale nie wyklucza się z popularnością - dopowiedziała Ori.
- Może i masz rację - stwierdziłam - A tak w ogóle, to po co ci tyle rzeczy? - zapytałam, nadal nie dowierzając jak Ori doszła tutaj z tym wszystkim.
- Nie wiedziałam na co się zdecydować i postanowiłam wziąć wszystko, żebyś mi pomogła - powiedziała bezradnie.
Uśmiechnęłam się. Ta dziewczyna jest niemożliwa - pomyślałam. Poszłyśmy do mojego pokoju. Zaproponowałam Ori, aby wzięła prysznic i się odświeżyła. Za oknem nadal gorączka, a ona musiała się nieźle nagimnastykować, aby to wszystko tu przytargać. Podczas, gdy brała prysznic, a ja rozkładałam jej ubrania na moim łóżku, aby się nie pogniotły, usłyszałam wibrację mojego telefonu.
Od Bryan:
Pamiętaj, że zabieram cię dzisiaj na imprezę o siódmej.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a serce przyśpieszyło bicie. Nie mogłam uwierzyć, że idę na tę imprezę. I to jeszcze z takim przystojniakiem.
Do Bryan:
Już nie mogę się doczekać. Zaprosiłam również Ori.
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
Odłożyłam telefon na szafkę. Nie zdążyłam nawet dojść do łóżka, kiedy znów dostałam wiadomość. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam po telefon.
Od Bryan:
Ja również nie mogę się doczekać. Oczywiście, że nie przeszkadza.
Do zobaczenia już niedługo.
W tym samym monecie Ori wyszła z łazienki. Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina osiemnasta. Postanowiłam również się odświeżyć. Wzięłam szybki i chłodny prysznic, który ochłodził moje rozgrzane ciało, ale również uspokoił emocje. Ubrałam świeżą bieliznę i wróciłam do przyjaciółki. Była nadal w bieliźnie i nerwowo przerzucała ubrania, które ja tak składałam.
- Proszę, wybaw mnie z tej opresji - jęknęła i desperacko rzuciła się na łóżko.
- Ty, wyrocznia mody, nie wiesz w co się ubrać? - zażartowałam, na co Ori jeszcze bardziej się skrzywiła.
Włączyłam muzykę i tanecznym krokiem podeszłam do łóżka i przyjrzałam się dokładniej temu co przyniosła. Chwyciłam spodnie, odpadają, jest za gorąco. Moją uwagę przykuła czarna skórzana, krótka spódnica z elastycznymi wstawkami po bokach. Na górę dopasowałam jej neonowy, luźny tank top z wyciętymi bokami.
- Co o tym sądzisz? - pokazałam jej zestaw.
W odpowiedzi usłyszałam głośny pisk oraz ujrzałam błysk w jej oczach. Zaczęła się czym prędzej ubierać, ja w tym czasie poszłam do garderoby zastanawiając się, w co sama mam się ubrać. Oparłam się o ścianę i objęłam wzrokiem całą garderobę. Mój wzrok przykuła chabrowa dopasowana sukienka z wycięciem na plecach, którą upolowałam na ostatnich wyprzedażach.
- Doskonały wybór - usłyszałam głos Ori za plecami.
Wciągnęłam ją na siebie i utwierdziłam się w tym fakcie. Na nogi, obie wrzuciłyśmy czarne, wysokie sandały na szpilce, ponieważ Ori uparła się, że mamy iść w wysokich butach. Twierdząc, że wszystkie dziewczyny będą tak wystrojone. Nie próbowałam się z nią kłócić. W kwestii mody na pewno nie, ponieważ nie mam najmniejszych szans. Gdy stroje już miałyśmy wybrane, przyszedł czas na makijaż. Oczywiście zajęła się tym Orchidea, która jest genialna pod tym względem. Zaczęła ode mnie. Z racji tego, że idziemy na imprezę, postanowiłyśmy i z tym zaszaleć. Dolną powiekę pomalowała mi turkusową kredką. Na górnej nałożyła lekki złoty cień i grubszą czarną kreskę oraz mocno wytuszowała rzęsy. Na ustach miałam landrynkowy błyszczyk. Ori natomiast postawiła na czarny smoky eyes, który pięknie podkreślał głębokie spojrzenie jej czekoladowych oczu. Usta pociągnęła jasną beżową pomadką z racji mocnego podkreślenia oczu. Czas na włosy. Podkręciłam i uniosłam je do góry, tworząc łagodnego irokeza. Orchidea również podkręciła włosy, uzyskując burzę loków. Byłyśmy gotowe. Byłam tak zachwycona z efektu jaki osiągnęłyśmy, że pobiegłam po aparat. Ustawiłam go na statywie i zaczęłyśmy pstrykać sobie fotki. Wygłupiając się i wyginając w rytm muzyki. Zdjęcia totalnie nas pochłonęły, że nawet nie zauważyłyśmy jak Bryan stanął w drzwiach od mojego pokoju.
- Widzę, że zaczęłyście już imprezować i to jeszcze beze mnie. Ładnie to tak? - zażartował.
Stanęłyśmy zawstydzone, przenosząc wzrok to z Bryana to na siebie. Po chwili jednak wybuchłyśmy śmiechem, tak żywym i energicznym, że nie nie dało się ustać na nogach.
- Świetnie wyglądacie dziewczyny - objął nas wzrokiem - Klaro jesteś nieziemska - pochłaniał mnie wzrokiem - Ale musimy się zbierać, bo nam impreza ucieka - podszedł i objął nas - Chyba że, przenosimy imprezę tutaj? - uśmiechnął się zawadiacko i podniósł brew.
- Broń Boże! Rodzice by mnie zabili! - na samą myśl otworzyłam szeroko oczy ze strachu.
- W takim bądź razie lepiej się zbierajmy - odpowiedział Bryan.
***
Podjechaliśmy pod białą wille, z której dobiegała głośna muzyka. Impreza musiała już się rozkręcać. Wysiedliśmy z samochodu Bryana, oczywiście jak to na niego przystało otworzył nam wcześniej drzwi.
- Gotowe na imprezę życia? - objął nas w pasie.
- Od zawsze! - krzyknęłyśmy równocześnie.
Weszliśmy po szerokich schodach. Bryan otworzył drzwi, nawet nie dzwoniąc, z racji tego, że prawdopodobnie i tak nikt by nie usłyszał dzwonka. Ledwo przekroczyliśmy próg, a znajomi Bryana rzucili się na niego, radośnie się z nim witając. Był to zabawny widok.
- Stary, co tak długo? Myśleliśmy, że już nie przyjdziesz - powiedział wysoki brunet.
- Wybacz, ale moim paniom szykowanie się przedłużyło - odwrócił się i ponownie nas objął w pasie.
Wszyscy zaśmialiśmy się z jego żartu. Bryan przedstawił nas całej swojej drużynie. Wszyscy chłopacy byli wysocy i mocno zbudowani. Jak na sportowców przystało byli również bardzo żywi oraz energiczni. Każdy z nich miał w sobie coś wyjątkowego i interesującego. Od razu ich polubiłam, z resztą nie dało się ich nie lubić, byli bardzo sympatyczni i zabawni.
Weszliśmy do salonu. Od razu można było zauważyć, że było to centrum imprezy. Na kanapie przed telewizorem siedziało trzech chłopaków grających w play station, mocno rozemocjonowanych. W okół nich zebrała się grupka obserwatorów, którzy głośno ich dopingowali. Na parkiecie zaczynało tańczyć kilka osób. Każde miejsce, które nadawało się do siedzenia było zajęte. Przez drzwi prowadzące na taras było widać, że i tam przebywa sporo osób.
- Czegoś się napijecie? - zapytał się Matthew, wcześniejszy brunet. Bryan twierdząco kiwną głową, po czym obydwoje spojrzeli na nas - A wy dziewczęta? Czego się napijecie?
- Może piwa? - powiedziałam niepewnie, a Ori tylko przytaknęła.
Chłopacy przyjęli to do wiadomości i znikli w tłumie. Domyślałam się, że będzie to zakrapiana impreza, ale do końca nie byłam przekonana do alkoholu. W Polsce, nie chodziłam na takie imprezy, bo byłam za młoda. Alkoholu również nie ruszałam. Zdarzało się oczywiście, że raz na jakiś czas, w ostatniej klasie, wypiłyśmy z Anią po jednym piwie, gdy któraś z nas miała wolny dom, nic szczególnego. Chłopacy wrócili, wręczając nam czerwone, plastikowe kubeczki. Kto by pomyślał, że będę kiedyś na typowej amerykańskiej imprezie i będę nielegalnie pić alkohol z czerwonych kubeczków - pomyślałam. Uśmiechnęłam się na samą tą myśl. Przenieśliśmy się we czwórkę do kuchni, gdzie znajdowała się reszta znajomych Bryana z jego drużyny. Trwała właśnie tam znana zabawa w beer ponga (piwny ping pong). Kończyli właśnie drugi mecz i szukali ochotników do następnego. Postanowili teraz rozegrać męsko-damski mecz. Bryan chętnie zgłosił się do drużyny męskiej.
- Klara i Orchidea przyjmijcie wyzwanie i stańcie przeciwko mnie - zaczął nas zachęcać.
- Obawiam się, że nie będę najlepszym zawodnikiem - odpowiedziałam z żartem.
- Tak samo słabym jak w kręgle? - uśmiechnął się w ten zawadiacki sposób, któremu nigdy nie mogę się oprzeć.
- Ok, zgoda! Tym razem nie dam ci wygrać - chwyciłam Ori za rękę i stanęłyśmy za stołem razem z inną dziewczyną, która była z nami w drużynie.
Bryan klasnął i potarł ręce w geście zadowolenia. Na stole, po każdej stronie było ustawione czternaście kubków wypełnionych piwem. Chłopacy postanowili być dżentelmenami i pozwolili nam rozpocząć. Jako pierwsza była Ori, której udało się trafić jeden kubek. Następnie Matt, który z racji wczesnego rozpoczęcia imprezy nie trafił żadnego. Nadszedł mój rzut. Skup się Klara i rozwal to ego, które się tu nagromadziło - pomyślałam i trafiłam dwa kubki. Po piętnastu minutach, po obu stronach stołu stało tylko po jednym kubku, które ważyły losy meczu. Rzucał Matt, któremu się nie udało. Ori oraz blondynka w lokach z mojej drużyny również spudłowały. Ilość wypitego alkoholu dawała się już nam we znaki. Wzięłam piłeczkę do ręki.
- To dla ciebie mój drogi - spojrzałam na Bryana wyzywającym spojrzeniem.
Wzięłam głęboki wdech i rzuciłam. W momencie puszczenia piłki zamknęłam również oczy. Po sekundzie usłyszałam głośny pisk przyjaciółki nad uchem. Otworzyłam oczy piłka wleciała prosto do kubka. Z radości rzuciłyśmy się sobie w objęcia. Uwolniłam się z uścisku i spojrzałam na Bryana, który podniósł kubek i kiwnął nim w moją stronę oraz wypił jego zawartość. Wymieniłam uścisk z blondynką z mojej drużyny.
- Gratuluję - usłyszałam Bryana głos za plecami - Przyznam szczerze, że nie wierzyłem w waszą wygraną. Jestem z Mattem jeden z lepszych w tej dyscyplinie.
- Jak widać już nie - powiedziałam zadziornie.
- To może w nagrodę jeszcze jedno piwko? - zapytał.
Kiwnęłam głową i odebrałam zwycięski kubek piwa. Który to już dzisiaj? - pomyślałam. Z moich obliczeń wyrwał mnie mój blondyn.
- Może przewietrzymy się w ogrodzie? - zapytał, głaszcząc mnie po ręce.
Kiwnęłam na potwierdzenie. Chciałam o tym poinformować Ori, żeby nie zostawiać jej tutaj samej. Odwróciłam się w jej stronę. Dziewczyna pogrążona była w żywej rozmowie z szatynem, który uważnie przyglądał się jej przez cały mecz. Postanowiłam im nie przerywać. Ruszyłam za Bryanem, dopiero teraz czując procenty w mojej głowie. Objęłam mocniej jego rękę. Na dworze było nadal ciepło, lecz o wiele chłodniej niż w ciągu dnia. Pojawił się nawet lekki, chłodniejszy wiatr. Było przyjemnie. Na tarasie przebywało kilka osób. Myślałam, że usiądziemy z nimi, lecz Bryan prowadził mnie dalej, w głąb ogrodu. Ogrodu, który był pokaźnych rozmiarów i urządzony ze smakiem. Występował tu ład oraz zgoda między ludzką ręką a naturą. Między różami znajdowała się biała altanka, do której, jak zdążyłam się domyślić, prowadził mnie Bryan. Znajdowała się w ustronnym miejscu, rozświetlona milinem białych lampek. Ze środka rozprzestrzeniał się widok na stawek, którego nie zauważyłam ze ścieżki. Również był pięknie oświetlony. Stanęłam przy balustradzie rozkoszując się widokami.
- Myślałam, że za altanką jest już koniec ogrodu. Tymczasem on rozciąga się jeszcze dalej. Matt ma bardzo piękny ogród, a to miejsce jest niesamowite - zachwycałam się.
- Mhm - Bryan zamruczał mi nad uchem, przytulając i łapiąc mnie od tyłu w talii. Na niego również zaczął działać alkohol - To moje ulubione miejsce w tym ogrodzie - poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi - Jak podoba ci się impreza?
- Świetnie się bawię, w końcu jak na wakacje przystało. Twoi koledzy również są fajni - odpowiedziałam.
- Tak, to świetni ludzie.
Zaczął wodzić delikatnie nosem po mojej szyi, od czasu do czasu składając na niej delikatny pocałunek. Przesunął się w stronę ucha.
- Cieszę się, że ci się podoba - szepnął mi do ucha oraz czule je pocałował.
Zamknęłam oczy, a Bryan głaszcząc mnie po brzuchu nie odrywał się od mojej szyi. Po moim ciele przechodziły ciarki, a w brzuchu zaczęły fruwać motyle, łaskocząc w ten przyjemny i nieopisany sposób. Złapał mnie za biodra i odwrócił w swoją stronę. Położył ręce na moich policzkach i gładząc je subtelnie, spojrzał tymi swoimi czekoladowymi oczami, w swój unikalny sposób. Świat przestał dla mnie istnieć. Byliśmy tylko my. Oparł swoje czoło na moim i zaczął ocierać mój nos swoim, lekko mnie łaskocząc. Uśmiechnęłam się delikatnie. Marząc, aby ta chwila trwała wiecznie. Bryan natomiast zbliżył się, delikatnie muskając moje usta. Przejechał koniuszkiem języka po mojej dolnej wardze, by potem wsunąć go delikatnie i powoli gładzić mój język. Przez moje ciało przeszła fala ciepła, a serce przyspieszyło tak bicie, że poczułam jego uderzenia pod swoją klatką. Jęknęłam cicho z przyjemności. Bryan przygryzł moją wargę oraz subtelnie zaczął ją ssać. Z rozkoszy zaczęło braknąć mi tchu. Moje ciało przeżywało euforię bliską ekstazy. Zarzuciłam ręce na jego szyję, wplatając dłonie w jego gładkie włosy. Przycisnął mnie bliżej siebie przyspieszając pocałunek i głaszcząc mnie po całych plecach. Byłam w niebie. Czując się jak najszczęśliwsza osoba. Gdy zaczęło brakować nam tchu, zwolniliśmy tempo, delikatnie muskając swoje wargi.
- Mmm - Bryan zamruczał seksownie - Tak długo czekałem na tę chwilę - szepnął w moje usta, opierając swoje czoło o moje.
- Ja również - wtuliłam się w jego umięśniony tors.
Staliśmy tak jeszcze chwilę, rozkoszując się niedawnym pocałunkiem oraz samym sobą. Nagle zauważyliśmy, że od strony domu dochodził niespokojny rumor. Postanowiliśmy sprawdzić co tam się dzieje. Wtuleni w siebie skierowaliśmy się w stronę domu.
- Gdzie byliście? Wszędzie was szukałem? - zaczął wypytywać poddenerwowany Matt - Musicie się zbierać. Sąsiedzi skarżą się na hałas i wezwali już policję - oznajmił.
Wystraszeni ruszyliśmy trójką do wnętrza. W środku panował chaos. Wszyscy zbierali swoje butelki i puszki po alkoholu, wrzucając je do wielkiego worka oraz czym prędzej wynosili się z domu. Pobiegłam do kuchni, szukając Ori, lecz jej tam nie było. Znalazłam ją dopiero, dobrze wciętą, czekającą w kolejce do toalety.
- Co ty tu jeszcze robisz? - zapytałam niespokojnie.
- Stoję i czekam - zaczęła bełkotać - Strasznie chce mi się siusiu - dodała starając się szeptać, lecz w tym stanie nie bardzo jej to wyszło.
- Wszyscy musimy się zbierać. Ktoś wezwał policję - zwróciłam się do Ori, jak i do reszty czekających w kolejce.
- O chole... cholera. To lepiej... spadajmy - zająkiwała się.
Chwyciłam ją pod ramię i wróciłam do Bryana. Pożegnaliśmy się z Mattem i czym prędzej wyszliśmy. Na skrzyżowaniu już było widać radiowozy.
- Chodźcie tędy. Znam skrót - Bryan poprowadził nas wzdłuż płotu.
Szyliśmy jeszcze między budynkami, aż wyszliśmy koło domu Ori. Na szczęście dziewczyna, na świeżym powietrzu trochę oprzytomniała i spokojnie mogła wejść do domu. A ja z Bryanem skierowaliśmy się w kierunku mojego domu. Wtuleni w siebie i zadowoleni, że w końcu los pozwolił nam skosztować nasz pierwszy pocałunek.
__________________________________
Przepraszam, że znowu tak długo nie pisałam, ale pogoda nie zachęca do siedzenia przed komputerem. Dzisiaj rozdział gigant, mam nadzieję, że się spodoba!
Zapraszam i proszę o wpisywanie się do zakładki 'Powiadomienia', dzięki, której łatwiej będzie mi was znaleźć!
Pozdrawiam serdecznie!
Buziaki ;*
Witaj kochana!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział jest dłuższy, ale nic nie szkodzi, że tak późno. Jak mogłaś zauważyć ja mam meeega opóźnienie w opublikowaniu III rozdziału, który nie ma zamiaru się napisać. Skubaniec jeden.
Ale przejdźmy do rzeczy. Muszę śmiało powiedzieć, że ten rozdział bardzo mi się podobał. Klara nareszcie doczekała się tego swojego pocałunku z Bryanem. Nie pozwoliłaś jej się męczyć przez wiele rozdziałów. ;)
Błędy? Coś tam chyba było...
"Za trzydzieści minut ma przyjść do mnie Orchidea, aby razem wyszykować się imprezę." - tutaj zjadłaś 'na'. "...wyszykować się NA imprezę."
"W kwestii mody na pewno nie, poniważ nie mam najmniejszych szans." - zjadłaś jedną literkę w słowie "poniEważ". Mam nadzieję, że smakowała. Tyle pixelokalorii... xD
Dziękuję ci także, że wzięłaś do serca moją uwagę na temat tych cyfr. To miłe dla oczu, kiedy widzę taką zmianę. Jeszcze raz dziękuję :)
Tak więc:
- Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
- Życzę przeogromnej weny, która ci pozwoli napisać takiej samej wielkości (a nawet dłuższy) rozdzialik.
i...
Pozdrawiam!! :)
u mnie nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM!
http://eefiil.blogspot.com/
ps. ładny nagłówek :P
Fajny rozdziała :D
OdpowiedzUsuńOdpowiem ci tutaj, gdyż nie będziesz musiała skakać do mojego bloga, by sprawdzić, czy nie daj Boże zachciało mi się odpisać. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za takie miłe określenie mojej osoby. Mentor. Brzmi dumnie ^^. Nie wiem jednak, czy na to zasługuję. Po prostu zwracam uwagę na drobne błędy. Cała ja ^^
Nie musisz mi dziękować za odwiedzanie bloga. Robię to z przyjemnością, gdyż wiem, że czeka mnie ogromna dawka cudownej twórczości spod Twoich palców. :D
Hejka, więc zaczniemy od tego:
OdpowiedzUsuńRozdział ogólnie rewelacyjny.
Opis pocałunku BOSKI. :P
Masz talent, a jak go nie rozwiniesz to...to...cię znajdę i...i...i Uduszę!!!!!!!!!! :*
Opis gry tak że dobry.
Doczekała się tego z Bryanem. XD
Czekam niecierpliwie na nn.
:** :* Az Twoja Az
PS: Podoba mi się wybór bloga.
Ps2: Komunikuj mnie o nowych postach.
Ps3: Chyba się zakochałam...
...Ps4: Będę cię odwiedzać i kom. na sto procent.
Ps5: Nie czytaj tego, tylko pisz następny post!
Ps6: Masz tego nie czytać!! Ale i tak życzę WENY!!!!
Az :* XD
Bardzo fajnie wyszedł ci ten dział ;) Ooo w końcu sie to stało ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny opis pocałunku i wogóle całej imprezy ;)
Dziewczyny górą *.*
Bardzo przyjemnie się czyta ;)
Pozdrawiam ;)
Zapraszam na nową notkę:
amazingmomentss.blogspot.com
Świetny rozdział, muszę nadrobić poprzednie :D Jaka bibka się rozkręciła jak w Projekt X :] haha Rozwaliło mnie to jak Ori stała w kolejce i się jąkała, wyobraziłam to sb :P
OdpowiedzUsuńPS obserwuję :) http://impossiblelifee.blogspot.com/
no w koncu się pocałowali :D
OdpowiedzUsuńa rozdział suuper ;d
czekam na nowy ;)
pozdrawiam ;*