Wiadomości!
Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!
Paryska-finezja!!!
ROZDZIAŁ 12
Mój poranek był cały w biegu i nerwach. Obudziłam się o godzinie ósmej, z przeczuciem, że mam coś ważnego do zrobienia. Leżałam dziesięć minut próbując przypomnieć sobie, co to miało być, ale na marne. Mój mózg odmówił współpracy. Zignorowałam moje przeczucie, myśląc, że po prostu coś mi się ubzdurało. Zwlekłam się z łóżka, poszłam pod prysznic, a następnie zeszłam na dół do kuchni, w celu znalezienia czegoś na śniadanie. Nie chcąc zbytnio kombinować, sięgnęłam po płatki. Skierowałam się po miskę. Moim oczom ukazał się list ze szkoły, zawiadamiający o teście sprawnościowym, który był podstawą przyjęcia do drużyny, oczywiście po uzyskaniu odpowiedniej ilości punktów. Jako że zapragnęłam trenować siatkówkę, musiałam wziąć w nim udział. Złapałam za kopertę i odczytałam datę: 26.08.2013. Przeniosłam wzrok na kalendarz. Dzisiaj dwudziesty szósty! Wróciłam do listu przeszukując plan przebiegu testów. Siatkówka, koszykówka - godzina dziesiąta. Spojrzałam na zegarek, była ósma trzydzieści pięć. Na szczęście nie jestem spóźniona. Kamień z serca i w duszy od razu jakoś lżej. Lecz stres ponownie wrócił. Przecież ja nie mam ani sportowego stroju, ani sportowych butów! Jak ja mam ćwiczyć?! - zaczęłam gorączkowo myśleć. Pobiegłam szukać mamy. Całym szczęściem jeszcze nie wyszła do pracy i znalazłam ją w łazience.
- Mamo! Musimy jechać do sklepu kupić mi buty i strój sportowy! - zaczęłam ciągnąć ją za rękę.
- Dobrze kochanie, ale nie w tym momencie. Właśnie jadę do pracy, muszę ustalić pewne sprawy z panem dyrektorem.
- Ale mamo! O godzinie dziesiątej zaczyna się mój test! Kiedy mam je kupić? - zaczęłam panikować.
- Spokojnie. Spotkanie mam na ósmą czterdzieści pięć. Niedaleko szkoły jest duży sportowy sklep. Na pewno coś tam znajdziesz - zaczęła uspokajać mnie mama - Lepiej leć się ubrać, bo muszę już wyjeżdżać.
Pobiegłam do garderoby. Chwyciłam krótkie jeansowe spodenki oraz tank top w azteckie wzory. Szybko się przebrałam. Na makijaż nie było czasu. W drodze powrotnej dorwałam torebkę, telefon i gumkę do włosów. Mama czekała już w samochodzie.
***
Podczas, gdy mama była na spotkaniu z dyrektorem, ja nie mogłam wysiedzieć z nerwów w samochodzie. Ciągle zerkałam na telefon w celu sprawdzenia godziny. Była już dziewiąta trzynaście. Mama mówiła, że spotkanie nie powinno trwać dłużej niż dwadzieścia minut, a trwa już trzydzieści. Właśnie miałam zamiar wyjść i przejść się po placu zieleni znajdującym się przed szkołą, gdy zauważyłam ją w drzwiach szkoły. Upadłam ciężko na fotel. Mam jeszcze czterdzieści pięć minut, powinnam dać radę.
- Ok, załatwione - mama odpaliła samochód - Teraz do sklepu po najlepsze rzeczy dla mojej córuni - uśmiechnęła się żartobliwie.
- Mamo proszę, nie jestem w humorze do żartowania - powiedziałam na wydechu, próbując się uspokoić.
Wpadłyśmy do sklepu. Wybrałam szybko dwie pary krótkich spodenek, jedne czarne i dopasowane oraz drugie różowo-czarne i luźniejsze. Dwa sportowe t-shirt oraz dwa tank topy w różnych, jednolitych kolorach. Wybór ciuchów był szybki i prosty, przyszedł czas na buty. Tutaj musiałam się dłużej zastanowić, ponieważ są najważniejszą rzeczą podczas gry. Po przymierzeniu dziesięciu par oraz wysłuchaniu wszystkich zalet każdej z nich, zdecydowałam się na czarno-łososiowe Air Maxy Fusion, ze względu na dobrą przyczepność z podłożem oraz ochronę podbicia stopy. Z racji promocji, która trwała w sklepie, przy zakupie tych butów mogłam kupić dres za połowę ceny. Zdecydowałam się na klasyczny krój, czarne spodnie oraz taliowaną fioletową bluzę. Z racji tego, że wszystkie ciuchy były z firmy Nike, dostałam gratis treningową torbę. Wszystko ładnie się zgrało. Spojrzałam na zegarek. Godzina dziewiąta czterdzieści pięć. Do mojej szkoły mamy co najmniej dziesięć minut jazdy. Pobiegłyśmy czym prędzej do samochodu. W połowie drogi dostałam smsa.
Od Bryan:
Gdzie jesteś? Za niecałe dziesięć minut masz test?
Do Bryan:
Jestem w drodze, będę za pięć minut.
Od Bryan:
Ok, pospiesz się. Będziemy ci kibicować na widowni.
Uśmiechnęłam się. Moi znajomi są na prawdę cudowni. Zawsze mogę na nich liczyć. Są dla mnie bardzo wielkim wsparciem. Nerwowo zerknęłam na zegarek, czas pędził dzisiaj z prędkością światła. Los również mi dzisiaj nie sprzyjał. Dwa skrzyżowania od mojej szkoły coraz bardziej zapychały się samochodami, co groziło gigantycznym korkiem. Nie tracąc czasu postanowiłam przebrać się w samochodzie, co było dość trudne, zważając na ograniczoną ilość miejsca oraz ludzi gapiących się z innych samochodów. Na szczęście poszło całkiem sprawnie. Gdy pakowałam ciuchy do torby, mama już wjeżdżała na szkolny parking.
- Leć. Ja zaparkuję i spotkamy się na sali - powiedziała mama.
Przerzuciłam torbę przez ramię i pobiegłam w stronę hali sportowej. Wparowałam do przebieralni, wrzuciłam torbę do swojej szafki i czym prędzej udałam się na salę. Rozpoczęły się już formalności w postaci sprawdzenia obecności oraz przydzielenia numeru. Akurat udało mi się wbiec podczas wyczytywania mojego nazwiska. Podeszłam do stołu organizatorów i odebrałam swój numerek. Spojrzałam na niego - trzynaście. Super. Mam nadzieję, że wbrew przeciwności przyniesie mi dzisiaj szczęście - pomyślałam. O miejsce w drużynie starało się aż pięćdziesiąt dziewcząt. W składzie łącznie z rezerwowymi może być dwanaście osób. Czyli na jedno miejsce przypada ponad cztery dziewczyny. Zaczęłam się denerwować. Popatrzyłam po konkurentkach, większość była bardzo wysoka i wysportowana. Warunkiem przyjęcia na testy był minimalny wzrost sto siedemdziesiąt centymetrów. Ja mam tylko o centymetr więcej, więc muszę wykazać się wyjątkową skocznością i zwinnością, aby mnie przyjęli. A co jeśli jestem za słaba, albo mój wynik będzie pozytywny, ale ze względu na wzrost wybiorą kogoś innego. Dopadły mnie wątpliwości. Ogłosili dziesięć minut rozgrzewki. Zaczęłam więc od rozruszania się poprzez szybki trucht. Po rozgrzewce, na pierwszy ogień przyszło mierzenie zasięgu w bloku i ataku. W moim przypadku było to kolejno dwieście pięćdziesiąt jeden oraz dwieście sześćdziesiąt centymetrów. Całkiem nieźle, chociaż na tle innych dziewczyn plasowałam się trochę wyżej niż w połowie. Tak myślałam, muszę się postarać podczas testów z ataku i bloku. Sędziowie zapowiedzieli test z ataku. Ustawiłyśmy się chronologicznie na linii ataku. Na rozegraniu stała trenerka. Każda z nas miała po trzy ataki. Kiedy przyszła kolej na mnie i już miałam startować do ataku, usłyszałam skandowanie mojego imienia. Popatrzyłam na widownie i zauważyłam wielki transparent z napisem "Do boju Klara", a pod nim Bryana, Orchidę, Chrisa - szatyn, którego Ori poznała na imprezie oraz moją mamę.
- Widzę, że ktoś tu już ma kibiców - zażartowała trenerka.
Uśmiechnęłam się i odmachałam moim kibicom. Wycofałam się i ruszyłam do ataku. Piłka mocno odbiła się po prostej linii i uderzyła w siódmy metr boiska.
- Dobrze - trenerka z podziwem pokiwała głową.
Wycofałam się i powtórzyłam czynność z tym, że za drugim razem piłka poszybowała skosem w dziewiąty metr, a za trzecim, tuż za siatką w czwarty metr. Popatrzyłam na sędziów. Ich kamienne twarze nic nie zdradzały, jedynie oczy niektórych z nich lekko zabłysnęły. Otrzymałam osiem i pół punkta na dziesięć. Zważając na fakt, że przede mną jeszcze nikt, poza najwyższą zawodniczką, nie dostał więcej niż dziewięć punktów, był to niezły wynik. Czyżby była nadzieja? Równoległą konkurencją był blok. Podczas, gdy z jednej strony dziewczyny atakowały, po drugiej osoba musiała ją zablokować. Tego obawiałam się najbardziej. Była to moja pięta Achillesa. Zawsze najgorzej dawałam sobie z tym radę. Stanęłam po drugiej strony siatki. Przeciwniczka wycofała się do ataku i zaczęła dobiegać do wyrzuconej piłki. Jeszcze chwilę. Jeszcze nie teraz. Dopiero jak się odbije do wyskoku - zaczęłam się skupiać. Wyskoczyła. Piłka uderzyła o moją prawą rękę i wyleciała na aut. Cholera! - syknęłam pod nosem. Druga próba. Piłka ładnie odbiła się od moich dłoni, lecz przez niedopracowaną technikę wleciała na boisko z lewej strony. W meczu była by do odratowania poprzez asekurację innych zawodniczek, lecz teraz nie najlepiej się prezentowała. Czas na ostatnią próbę. Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech. Skup się Klara! - nakazałam sobie w myślach. Przeciwniczka ponownie ruszyła do ataku. Uderzyła w piłkę, lecz już z mniejszą siłą niż w poprzednich atakach. Ustawiłam szczelnie ręce do bloku. Piłka odbiła się i wylądowała po drugiej stronie, tak jak powinna. Tak jest! Zacisnęłam triumfalnie pięść. Poparzyłam na przeciwniczkę. Brunetka uśmiechnęła się lekko i puściła mi oczko. Odwzajemniłam uśmiech. Czyżby się podłożyła, aby mi pomóc? - pomyślałam. Za tą część testu otrzymałam pięć i sześć dziesiątych punkta. Nie nastawiałam się na wiele, więc byłam usatysfakcjonowana. Na koniec została zagrywka. Ze statyczną zagrywką nigdy nie miałam problemu. Zawsze udawało mi się zagrać w punkt, więc już się tak nie stresowałam. Można powiedzieć, że test mam za sobą. Kiedy przyszła na mnie pora. Stanęłam za linią końca boiska i pokierowałam piłkę w wybrane miejsce. Pierwsza próba poszła wręcz idealnie. Zmieniłam pozycję i zagrałam w drugie oznaczone miejsce. Zmieściłam się w polu, lecz piłka była już na granicy. Cholera, chyba za bardzo się rozluźniłam. Zauważyłam również, że za zagrywkę brazylijską, potocznie zwaną z wyskoku, sędziowie przyznają więcej punktów. Chcąc podciągnąć sobie punkty, postanowiłam zaryzykować i zagrać w ten sposób. Wycofałam się. Wzięłam szybki rozbieg i uderzyłam z całej siły w piłkę. Ta poszybowała za siatkę, lecz sporo za daleko, uderzając chłopaka, rozgrzewającego się na drugim boisku, gdzie odbywały się testy z koszykówki. Brunet dostał prosto w głowę. Zachwiał się do przodu, omal nie wpadając na biegnącego do dwutaktu innego chłopaka. Podbiegłam do niego szybko.
- Przepraszam bardzo. Nie pomyślałabym, że tak daleko poleci. Nic ci się nie stało - zaczęłam przepraszać bruneta trzymającego się za tył głowy.
- Mam jeszcze mroczki przed oczami, ale chyba żyję - spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd równych i białych zębów - Masz kobieto siłę w ręce. Uderzyłaś jak grom z jasnego nieba. Prawdziwa błyskawica z ciebie - zażartował.
- Przepraszam, chciałam zabłysnąć przed sędziami, chyba trochę za mocno mi to wyszło - nadal przepraszałam.
- A jednak dobrze myślałem, że błyskawica. Miejmy nadzieję, że dostaniesz wysokie noty za tę zagrywkę inaczej mój wstrząs mózgu pójdzie na marne - zażartował.
- Oby - zaśmiałam się, a w tym samym Brunet został wyczytany do testu.
- Sorry, ale muszę lecieć - powiedział i odbiegł do piłki.
- Powodzenia! - krzyknęłam jeszcze szybko.
Chłopak odwrócił się i pomachał ręką dziękując. Obróciłam się na pięcie i wróciłam na swoje boisko. Przegapiłam ogłoszenie wyników za zagrywkę, więc zwróciłam się do stolika sędziów prosząc o przekazanie mi wyników. Główny sędzia niebardzo był zadowolony tym faktem, ponieważ przeszkodziłam im w ocenianiu innych zawodniczek. Uśmiechnęłam się błagalnie. Mężczyzna trochę zmiękł i wywracając oczami oznajmił mi, że uzyskałam równo siedem punktów. Dodał też, że dzięki jednej sędzinie mój wynik jest wyższy, bo spodobała się jej siła z jaką odbiłam ostatnią piłkę. Podziękowałam najserdeczniej jak potrafiłam głównemu sędziemu, a sędzinie, która mnie uratowała posłałam najmilszy uśmiech jaki potrafiłam. Wróciłam na ławkę. Na boisku zagrywała już ostatnia zawodniczka. Sędziowie ocenili ją na siedem i jedną dziesiątą punkta. Główny sędzia, nakazał nam ustawić się wzdłuż linii i ogłosił, że teraz będą podliczać punkty, podczas gdy my możemy pójść się przebrać. Gdy wszystkie dziewczyny się przebrały, wróciłyśmy na salę. Po wszystkich było widać lekkie zdenerwowanie. Sędziowie zaczęli odczytywać punkty. Najwięcej punktów, a dokładnie dwadzieścia siedem i osiem dziesiątych na trzydzieści punktów, dostała brunetka, która pomogła mi w bloku. Popatrzyłam na nią i kiwnęłam do niej głową gratulując. Wyczytano potem sześć zawodniczek. W drużynie pozostało jeszcze pięć miejsc, a mojego nazwiska nadal nie wyczytano. Z nerwów zaczęły pocić mi się ręce. Według moich obliczeń uzyskałam dwadzieścia jeden i jedną dziesiątą punkta. Nie był to najgorszy wynik, ale wyczytane dziewczyny, nie schodziły poniżej dwudziestu trzech punktów. Zaczynałam się już żegnać z siatkówką, gdy nagle usłyszałam swoje nazwisko. Otworzyłam szeroko oczy i krzyknęłam z radości. Byłam wyczytana jako ósma zawodniczka, czyli wcale nie tak źle. Za plecami usłyszałam głośnie wiwaty z widowni. Odwróciłam się i zauważyłam cieszących się znajomych oraz mamę. Zaczęłam skakać z radości i do nich machać. Po chwili oprzytomniałam i odwróciłam się. Opanuj się. Robisz z siebie idiotkę - karciłam się w myślach. Nasza trenerka, ta sama kobieta co rozgrywała piłki podczas ataku, przywitała się z nami oraz wręczyła nam plan treningów. Cztery treningi w tygodniu po półtora godziny, nieźle. Postraszyła nas również tym, że będzie na nich wycisk oraz zero mazgajenia. Gdy skończyła swoją przemowę, reszta zawodniczek skierowała się do szatni, ja natomiast do moich znajomych i mamy.
- Widzisz. Mówiłem, że na pewno się dostaniesz - Bryan objął mnie ramieniem i czule pocałował w usta.
- Byłaś jak piorun, szczególnie jak przywaliłaś piłką w tego chłopaka - przypomniała mi Ori, a ja na sam fakt lekko się skrzywiłam.
- Gratuluję córuniu, pokazałaś klasę - pochwaliła mnie mama.
- Dziękuję. Jesteście niesamowici. A ten doping? Genialny! Liczę na to, że będę miała taki na każdym meczu. Oczywiście jak wpuszczą mnie na boisko - dodałam szybko.
- O to się nie martw. Jesteśmy twoimi największymi kibicami - odpowiedział Bryan, a reszta przytaknęła głową.
- Dzięki jeszcze raz. To może pójdziemy na pizze, uczcić mój mały sukces? - zaproponowałam, wszyscy ochoczo podłapali mój pomysł - Super. Przebiorę się szybko, a wy poczekajcie na zewnątrz - zakomunikowałam im.
Wbiegłam do szatni i zmieniłam strój. Przerzuciłam torbę przez ramię i ruszyłam biegiem ku drzwiom. Otworzyłam je z impetem i w tym samym momencie usłyszałam huk.
- Auć! Ostrożnie.
Zamknęłam drzwi. Za nimi ujrzałam bruneta, którego wcześniej uderzyłam piłką.
- To znowu ty, błyskawica? - spojrzał na mnie wrogo, pocierając się po ramieniu.
- Wybacz, na prawdę nie chciałam. Nie powinnam tak gwałtownie wychodzić. Straszna ze mnie niezdara. Jeszcze raz przepraszam - zaczęłam się gorączkowo tłumaczyć.
- Spokojnie. Żartowałem - uśmiechnął się zawadiacko - Ale jak jeszcze raz to się zdarzy, będę musiał pożegnać się z karierą koszykarza - zażartował.
- Postaram się, aby już więcej cię nie skrzywdzić - uśmiechnęłam się nieśmiało, nadal głupio się czułam.
- Tak w ogóle, to jestem Nathaniel, ale mów mi Nate - wyciągnął do mnie rękę, lecz ja ciągle myśląc o tym jaką jestem niezdarą, niedosłyszałam go - Masz jakieś imię? Czy mam mówić do ciebie błyskawica? - zażartował.
- Wolę Klara - wybudziłam się z zamyślenia.
- To co Klara, może na osłodzenie mojego bólu, dasz się zabrać na lody? - szybko zaproponował.
- Wybacz, ale jestem już umówiona ze znajomymi - w tym samym momencie przypomniało mi się, że na mnie czekają - Może innym razem. Teraz muszę lecieć. Na razie - uśmiechnęłam się i ruszyłam.
- Ok, ale pamiętaj, że musisz mi zrekompensować mój ból - krzyknął za mną.
Odwróciłam się i z uśmiechem na twarzy odkiwnęłam mu głową. Wróciłam do znajomych, ciągle myśląc o tej całej sytuacji z Nate'm. Błyskawica - uśmiechnęłam się sama do siebie.
Bardzo fajny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńNawet dla mnie, choć nienawidzę siatkówki. ^^
Dobrze, że się dostała do drużyny...Co mogę więcej napisać? Czekam na kolejny. :)
Boski rozdział, boski...
OdpowiedzUsuńKochana, to naprawdę niesamowity rozdział, była taka zabiegana.
To dobrze, że się dostała.
Ale ten Nate, hmn hmn hmn hmn, przyjaciele, oby tylko. Ale niezłe miał poturbowanie.
Jesteś niesamowita i skąd ty bierzesz te pomysły.
:** Az
Ps: Życzę weny.
PPs: Nie czytaj tego tylko pisz nn.
no fajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńhmm .. Nate oby tylko znajomy .. ;p
czekam na nowy ;)
pozdrawiam ;*
jejejejejejejjeje czekałam na taki zwrot akcji ;D
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, no cudowny i tyle się działo!
dziękuję za informowanie mnie i kom u mnie ;***
już nie mogłam się odczekać tego rozdziału i z nadzieją wchodziłam prawie co dziennie bo już myślałam, żę o mnie zapomniałaś xD czekam na kolejny choćbym nie wiem ile miała czekać ;*
Hejka ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział,jak wszystkie do tej pory-dobrze że się trochę rozpisałaś to mozna było wczuć sie w akcje ;)
Przepraszam że nie zaprosilam cię do czytelników mojego bloga,ale postanowiłam że na jakiś dłuższy czas zawieszę go i nie będę nic dodawać ;/ A do czytelników nikogo nie zapraszałam,wzięłam taką opcję żeby blog był widoczny tylko dla mnie,jeszcze raz sorki..
Mam nadzieje że się nie gniewasz i że czasem bedziesz wchodziła na mojego nowego bloga ;)
Pozdrawiam cieplutko :**
Na pewno dam Ci znać kiedy odwieszę bloga :*
Oooo *________*
OdpowiedzUsuńJaki śliczny szablon! *U* Jak byłam ostatnio to był jeszcze poprzedni xD
Mrrr...siaaataa <3 Uwielbiam grać w siatkówkę ^.^
Pierwsza część rozdziału strasznie przypomina mi jazdę z mamą do szkoły :D Tylko, że zazwyczaj to ja siedzę w samochodzie i czekam... ://
AWWWW ^.^ Buutyy <3 dzisiaj właśnie też robiłam z koleżanką zakupy do szkoły, więc znam te ból wybierania XD
Nie mogę się nadziwić, jak lekko piszesz O_O normalnie widać, że przychodzi ci to z łatwością ;3
Tak pięknie wszystko opisujesz, jednak opisy te wcale nie są nużące- wręcz przeciwnie! Nadają opowiadaniu fajny akcent *o*
Ohh...Klara jest normalnie tak dobra, jak ja! :D :D :D Okok, byłam tylko na jednych zawodach, ale zajęłyśmy 3 miejsce! :D
Uuuu...co to za tajemniczy brunet? *---*
JEJ DOSTAŁA SIĘ!! :D
Heheeeeeee..... Lody i te sprawy... :D :D :D wiem, że jestem zboczona XD
Rozdział super, czekam na NN! I pliizzz, powiadamiaj mnie, bo ja inaczej nie pamiętam .__, :((
Buziaki!
Al ;3
Witaj kochana. ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sobie wypoczęłaś na tym krótkim wyjeździe. :)
Siatkówka. *.* Uwielbiam w nią grać, ale tylko wtedy, gdy nie muszę stać pod siatką. Kilka razy na nią wpadałam... Przykre wspomnienia... ^^
Widzę, że wokół Klary będzie się kręcić dwóch chłopaków. Ulala. ^^ Ta to ma powodzenie. XD Oby jednak nie zbzikowała. :D
Wiem, że mój komentarz wygląd tak, że lepiej wyjść i nie wracać, ale tak piszę, gdy jestem niewyspana... Ostatnio też mam problemy z kompem i jakiekolwiek rozkręcanie się oznacza się automatyczną zawiechą i piszczeniem netbooka. Załamka.
Życzę przeogromnej weny i czekam na więcej.
Pozdrawiam. :D