Wiadomości!

Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!

Paryska-finezja!!!


piątek, 3 maja 2013

ROZDZIAŁ 1

Nareszcie koniec tego kieratu. Koniec z dokuczaniem, głupimi tekstami, ciągłym uprzykrzaniem życia. Czekałam na ten dzień trzy lata. Dzień, który dał mi wolność, spokojniejsze życie i lepsze perspektywy na przyszłość. Tym dniem jest zakończenie roku szkolnego, w szkole, której nienawidzę i na szczęście już nigdy więcej do niej nie wrócę. Nie spotkam tych przeklętych twarzy, które codziennie wyłaziły ze skóry, aby wystawić mnie na pośmiewisko reszcie klasy, bądź sprawić mi przykrość. Zaraz zaczną się wakacje, błogie lenistwo i spokój. To wszystko będzie już niedługo na wyciągnie ręki, muszę tylko przeżyć jeszcze inaugurację zakończenia roku szkolnego, a aby to zrobić muszę się w końcu wygramolić z łóżka. Spojrzałam ponownie na zegarek dochodziła godzina ósma, to ostateczny czas, abym zaczęła się szykować. Niechętnie wyszłam z łóżka i udałam się do łazienki na szybki prysznic. Na drzwiach od szafy czekał już na mnie mundurek szkolny, idealnie wyprasowany, jak to przystało na moją mamę. Ubrałam się szybko i zeszłam do kuchni. Zjadłam szybkie śniadanie i wybiegłam z domu.

Poranek był ciepły, ale rześki. Zawsze lubiłam taką pogodę w czerwcu, dodawała mi energii i chęci do życia. Na skrzyżowaniu czekała na mnie już zniecierpliwiona Ania, bo jak zwykle byłam spóźniona. Tak, punktualność nigdy nie była moją mocną stroną.

Ania to moja przyjaciółka, to tylko dzięki niej udało mi się przeżyć te okrutne lata w szkole. Zawsze byłyśmy w tym razem i dzięki wspólnym wspieraniu stawało się to łatwiejsze. 

- Wiem, przepraszam - powiedziałam, widząc jej niezadowoloną minę.

- Dobra, dobra. Chodźmy już, bo naprawdę się spóźnimy -  złapała mnie za rękę i pobiegłyśmy w stronę szkoły.

Dobiegłyśmy do budynku, uwolniłam rękę z uścisku Ani i stanęłam przed schodami. 

- Co robisz? Dlaczego nie idziesz? - zapytała mnie Ania z połowy wysokości schodów.

- Nie wierzę... Nie wierzę, że to na prawdę już koniec - powiedziałam patrząc na wielkie drzwi prowadzące do wnętrza szkoły. 

Ania uśmiechnęła się, złapała mnie za rękę i wciągnęła do środka. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, na scenie dobiegały końca ostatnie próby mikrofonu. Usiadłyśmy na krzesłach. W rzędzie przed nami odwróciła się Marietta wraz z  jej "elitą" i przewróciła oczami w reakcji na nasze spóźnienie. Widząc to podniosło mi się ciśnienie i już miałam coś odpowiedzieć w jej stronę, ale Ania ścisnęła mnie za rękę dając do zrozumienia, że nie warto. Rzeczywiście, nie warto tracić na nią języka, jeszcze tylko dwie godziny i zniknie z mojego życia. Oparłam się spokojnie o krzesło i zaczęłam słuchać przemówienia pani dyrektor. 

Nie wiem czy to świadomość, że już nigdy tu nie wrócę, ale spodobała mi się ta inauguracja. Rówieśnicy tak zabawnie ją przeprowadzili, że nawet nie zauważyłam kiedy dobiegła do końca. Jak zawsze po zakończeniu poszłyśmy na pyszne lody do naszej ulubionej kawiarenki. Usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy planować nasze wyczekiwane wakacje.


***


Weszłam do domu i już miałam biec do góry do pokoju, aby ściągnąć ten znienawidzony mundurek i najchętniej wyrzucić do kosza, kiedy usłyszałam wołanie mojej mamy. Weszłam do pokoju gościnnego i zauważyłam siedzących rodziców z moją młodszą siostrą Elizą na ich kolanach. 

- Klaro, kochanie, proszę usiądź, mamy dla ciebie wspaniałą wiadomość - powiedziała mama z uśmiechem na twarzy.

Ostatnio kiedy widziałam ich takich zadowolonych dowiedziałam się, że będę miała młodszą siostrę. Może nie byłoby w tym nic złego, ale miałam jedenaście lat i to była dość duża różnica wieku. Usiadłam niepewnie i z wystraszoną miną patrzyłam na ich zadowolone twarze.

- Chcemy ci powiedzieć, że dostałem lepiej płatną pracę w Filadelfii w Stanach Zjednoczonych i w przyszłym tygodniu się tam przeprowadzamy - oznajmił mi tata.

- Ale jak to Filadelfia?! Jak to możliwe?! -  byłam w kompletnym szoku.

- Twój tata dostał propozycję awansu miesiąc temu. Musieliśmy się nad tym sami poważnie zastanowić, bo jednak to poważna decyzja, ale postanowiliśmy zaryzykować. Nie chcieliśmy ci nic mówić, żebyś spokojnie skończyła szkołę i nie zaprzątała sobie tym głowy - powiedziała mama. 

- Nie, nie, nie! Ja się na to nie zgadzam! Ja się stąd nigdzie nie ruszam! - krzyknęłam ze łzami w oczach.

- Ale kochanie, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz, na pewno ci się tam spodoba. Filadelfia to piękne miasto i... - pocieszała mnie mama, ale nie zdążyła dokończyć, bo wybiegłam z płaczem. Wpadłam do swojego pokoju i rzuciłam się na swoje łóżko. Wściekła z twarzą w poduszce, zastanawiałam się jak to możliwe?! Dlaczego mi nic wcześniej nie powiedzieli?! Jak oni to sobie wyobrażają, że rzucę wszystkie swoje plany i z uśmiechem pojadę do Filadelfii?! A co z Anią, przecież nie mogę zostawić tu swojej jedynej przyjaciółki?! Pochłonięta tymi wszystkimi myślami zasnęłam pełna gorzkich emocji.


 


4 komentarze:

  1. Fajnie piszesz, zapowiada się bardzo ciekawie i myślę, że będę tu wpadać:)

    pozdrawiam,
    xoxo

    http://eefiil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy nn?

    u mnie nowy rozdział, zapraszam :**

    http://eefiil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zapowiada się ciekawie ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Miło jak zostawiasz jakiś ślad po sobie :)