Wiadomości!
Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!
Paryska-finezja!!!
ROZDZIAŁ 7
Dochodziła godzina szesnasta trzydzieści, a ja dopiero kończyłam wieszać zasłony w moim pokoju. Od dwóch dni jest ciągłe zamieszanie związane z naszym przeprowadzeniem się z kempingu do skończonego już domu. Miałam skończyć urządzać mój pokój wczoraj, ale ze względu na opóźnienie w dostawie moich mebli, mogłam zrobić to dopiero dzisiaj. Jedyny plus tego wszystkiego, że mogłam zająć się balkonem i mam jutro wolny dzień. Balkon jest średniej wielkości, przy ścianie znajdowała się moja wymarzona drewniana ławka, usłana mnóstwem miękkich i kolorowych poduszek. Po przeciwnej stronie stoi okrągły drewniany stolik z trzema krzesłami. Ze względu na zamiłowanie mojej mamy do kwiatów i ogrodu, balkon był pięknie ukwiecony. Mój pokój natomiast, był w kolorze bladej żółci. Głowna ściana była pomalowana w stylu ombre, tak jak to sobie wymarzyłam. Od dołu intensywny amarant przechodził w ciepły pomarańcz, by na górze rozjaśnić się w złoty kolor. Barwy i tonacja były identyczne jak przy zachodzie słońca, który tak uwielbiam. Ściana ta jest idealnym tłem dla dużego, białego łóżka z równie dużym zagłówkiem. Stolik nocny, jak i reszta mebli była także w kolorze delikatnej, matowej bieli. Duże okno, połączone z drzwiami od balkonu, było ozdobione długimi białymi firankami, w stylu mgiełki, które przysłonięte były grubymi również amarantowymi zasłonami. Obok okna, w narożniku stała mała amarantowa kanapa oraz stolik. Były tam także drzwi, które prowadziły do łazienki i garderoby. Szał! Mam własną łazienkę i garderobę. Łazienka była w kolorze żywej oliwkowej zieleni, na wprost znajdowało się wielkie lustro, rozciągające się na całą szerokość ściany, ze skierowanymi na nie dwoma lampkami. Pod nim znajdował się drewniany ciemno brązowy blat z umywalką. W narożniku stał przestronny prysznic, a obok niego toaleta. Łazienka nie była dużych rozmiarów, ale robiła wrażenie.
Zerknęłam ponownie na zegarek, była szesnasta pięćdziesiąt, zaraz ma być u mnie Ori.
- Mamo! Niedługo przyjdzie do mnie Ori, powiedz jej żeby weszła do pokoju! Ja idę pod prysznic! - krzyknęłam z góry do mamy.
- Dobrze córuniu! - odkrzyknęła krótko mama.
Ja poleciałam do łazienki, biorąc po drodze świeżą bieliznę. Umyłam moje spocone ciało, postanowiłam też umyć włosy, które straciły objętość od potu i pracy. Wyszłam z łazienki i zaglądnęłam do pokoju. Ori już była i podziwiała mój pokój.
- Już do ciebie idę, tylko się ubiorę - szybko jej zakomunikowałam. Pobiegłam do garderoby. Wybrałam proste jenasy oraz luźniejszy biały t-shirt z napisem. Szybko się ubrałam i wróciłam do Ori.
- Tak zamierzasz iść? - zapytała lekko zdziwona.
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Dlaczego pytam? Tak możesz iść do sklepu po bułki, ale nie na randkę! - lekko mnie ochrzaniła - Chodź, ja cię ubiorę na randkę.
Miała rację, ale ja zawsze preferowałam luźniejszy styl ubierania. Nie powiem interesowałam się modą, ale nie zawsze wcielałam ją w codzienne życie. Orchidea za to, zawsze była modnie i co najważniejsze zgodnie ze swoich charakterem oraz sylwetką ubrana. Może czas, aby i tu wprowadzić zmiany. Zaczęłam się zastanawiać, podczas gdy Ori szperała w mojej "ubogiej" garderobie.
- Oj kochana, muszę cię chyba zabrać na porządne zakupy. Masz tylko same spodnie, t-shirty, bluzy i kilka sweterków. Muszę się za ciebie zabrać - zaczęła komentować - O proszę co my tu mamy, to będzie idealne. Przymierz to.
Podała mi krótki, kwiecisty gorset, do tego karminową rozszerzaną spódniczkę z wyższym stanem oraz żółty sweter. Jako dodatki dobrała mi czarne espadryle na koturnie, przewiązała czarny pasek w talii oraz srebrny łańcuszek.
- Ok, ubrana jesteś. Teraz czas na makijaż - z zadowolenia klasnęła w ręce. Wzięła swoją kosmetyczkę, a z niej wyciągnęła bronzer.
- Masz bardzo ładną cerę, więc podkład jest zbędny. Podkreślę bronzerem twoje wystające policzki - poinformowała. Następnie chwyciła za eyeliner i zrobiła delikatne kreski. Na koniec wytuszowała moje rzęsy.
- Boże kochana, jakie ty masz genialne rzęsy. Ile ja bym dała za takie długie i gęste firanki na oczach.
Spojrzałam na nią.
- Nie przesadzaj też masz gęste i ładne rzęsy - odpowiedziałam.
- Dobrze, to ja skończyłam - powiedziała, zakręcając tusz do rzęs.
- Dziękuję bardzo, lecę jeszcze ułożyć sobie włosy.
- Leć, ja poczekam, bo chcę zobaczyć efekt finalny.
Pobiegłam do łazienki, chwyciłam za suszarkę i zaczęłam dodawać objętości moim włosom. Spryskałam je odrobiną lakieru. Byłam gotowa. Poszłam do garderoby obejrzeć się w lustrze. Zawołałam Ori.
- Jesteś przepiękna - podsumowała krótko.
- Przestań mi już słodzić, bo popadnę w samozachwyt - zażartowałam.
- Ale ja mówię tylko prawdę i zacznij w to wierzyć, bo naprawdę jesteś piękną dziewczyną! - powiedziała stanowczo.
Przyjrzałam się swojemu odbiciu, które ukazywało dziewczynę o wzroście stu siedemdziesięciu centymetrów oraz proporcjonalną sylwetkę. Nie wiem czy to przez ten pasek, ale talia była kusząco wcięta, a dzięki gorsetowi moje piersi ładnie się zaokrągliły. Buty na wyższej koturnie wydłużyły moje i tak nie najkrótsze nogi. Wszystko uzupełniał delikatny makijaż oraz dobrze ułożona fryzura, która w końcu zaczęła mi się podobać.
- Masz rację. Nie ma co się załamywać i użalać się nad sobą. Trzeba zaakceptować się takim jakim się jest.
- No! W końcu mówisz jak człowiek - odpowiedziała zadowolona Ori - To ja się już zbieram, bo dochodzi osiemnasta. Miłej zabawy kochana - pocałowała mnie w policzek.
- Dziękuję i dziękuję jeszcze raz za makijaż i ogólnie wszystko. Jesteś niesamowita - odprowadziłam ją do drzwi.
Spojrzałam ponownie na zegarek, za dziesięć minut będzie tu Bryan. Zaczęłam się lekko denerwować. Pobiegłam z powrotem do swojego pokoju. Spakowałam telefon, klucze i portfel do mojej czarnej a la chanelki torebki. Spryskałam się odrobiną perfum, byłam gotowa do wyjścia. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół krzycząc, że to do mnie i, że ja otworzę. W drzwiach ukazał mi się Bryan.
- Cześć - powiedziałam krótko, trochę ze względu na to, że lekko się zdyszałam biegnąc po schodach.
- Wow!.. Pięknie wyglądasz! - zdumiał się - Proszę to dla ciebie - wręczył mi bukiet kolorowych margaretek.
- Dziękuję bardzo, nie musiałeś.
Jaki on uroczy. Pomyślałam.
- Wejdź, wstawię je do wazonu - zaprosiłam go do środka. Poszłam do kuchni, wzięłam prostokątny wazon i włożyłam piękne kwiaty do środka. Położyłam je na biurku i wróciłam do Bryana.
- Masz piękny dom, urządzony z gustem - pochwalił.
- Dziękuję, miła odmiana po kempingu - zażartowałam - A wystrój to zasługa mojej mamy, ona ma bardzo dobry gust do projektowania wnętrz.
Zaśmiał się.
- Idziemy? - zapytał.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
Poszliśmy do kawiarenki znajdującej się w centrum naszej dzielnicy. Był to przytulny i urokliwy lokal. Pełny uroczych małych stolików ozdobionych koronkowymi obrusami i kwiatami. Wszędzie paliły się nastrojowe świeczki. Wybraliśmy ustronny stolik koło okna z widokiem na piękny ogród. Bryan odsunął mi krzesło i zawołał kelnerkę. Wybrałam deser lodowy z truskawkami i bezami. On natomiast skusił się na deser lodowy z owocami i bitą śmietaną.
- To jakie plany na resztę wakacji, Klaro? - zapytał, nieświadomie zmieniając intonację głosu podczas wypowiadania mojego imienia, co zabrzmiało bardzo seksownie.
- Niestety, budowa domu pochłonęła wszystkie oszczędności moich rodziców i nie ma szans na jakikolwiek wyjazd - powiedziałam udając smutną minę - Czyli zostają mi rolki oraz spotkania z Ori, z którą się ostatnio zaprzyjaźniłam.
- Mhm, a spotkania ze mną wcisnęły by się w twój napięty grafik? - zapytał flirtując ze mną.
- Myślę, że trochę czasu by się znalazło - odpowiedziałam żartem.
Kelnerka przyniosła nasze lody, od razu zabraliśmy się do jedzenia. Deser był przepyszny, nie mogłam przestać go jeść.
- Widzę, że ci smakują - powiedział lekko ironiczne widząc mój zapał.
Boże, nie rób wiochy kobieto. Pomyślałam, lekko się rumieniąc.
- Wybacz, ale są naprawdę cudowne. Nie mogę się im oprzeć - odpowiedziałam w obronie.
- Zazdroszczę im.. - znowu zaczął flirtować ze mną.
Uśmiechnęłam się i już miałam odpowiedzieć..
- A co ze szkołą? Wybrałaś już jakąś? - szybko zmienił temat.
- Tak, udało mi się dostać do Julia Masterman High School.
- Julia Masterman High School - uśmiechnął się zawadiacko.
- Wybrałam tę szkołę ze względu na wysoki
poziom nauczania biologii i chemii, które mają być moimi wiodącymi przedmiotami oraz liczne osiągnięcia w siatkówce - kontynuowałam - Dlaczego się tak uśmiechasz?
- Cieszę się - odpowiedział lakonicznie.
- Z jakiego powodu? - dociekiwałam.
- Z tego powodu, że również chodzę do tej szkoły i cieszę się, że będę miał możliwość częstszego spotykania ciebie - odpowiedział z tym swoim cudownym uśmiechem i tą iskierką w oczach. Uśmiechnęłam się, znów się rumieniąc.
- Czyli poza rolkami interesujesz się, także siatkówką? - przerwał ciszę.
- Tak. W Polsce trochę trenowałam i chciałabym tutaj kontynuować. Obawiam się tylko, że ze względu na wysoki poziom mogę się nie dostać do drużyny - powiedziałam lekko smucąc się na tą myśl.
- To stąd ta świetna figura - skomentował.
I znów się zarumieniłam. Boże, co ten chłopak ze mną robi. Pomyślałam.
- Widzę, że nie próżnujesz i bacznie się przyjrzałeś - zripostowałam.
- Takich widoków nie trudno, nie zauważyć - odpowiedział znowu uśmiechając się zawadiacko.
Jejuś, jak on słodko wygląda jak się tak uśmiecha. Rozmarzyłam się. Uspokój się kobieto! Ochłoń! Zaczęłam szybko opanowywać się w myślach.
- A ty coś trenujesz? - zapytałam.
- Tak. Futbol amerykański - odpowiedział - Dlatego znów się cieszę i mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś na jakichś treningach.
- Ja też mam taką nadzieję - uśmiechnęłam się.
Zabraliśmy się do skończenia naszych lodów. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. To zdumiewające jak łatwo nam się rozmawiało. A ja z każdym słowem coraz bardziej zadurzałam się w tym chłopaku. Nadszedł czas powrotu do domu. Gdy szliśmy spacerem Bryan wyskoczył z pytaniem.
- Klaro, jeśli pozwolisz mógłbym Cię jeszcze porwać w jedno miejsce?
Spojrzałam na zegarek była godzina dwudziesta druga, powinnam już wracać do domu. Zawahałam się. Bądź spontaniczna. Masz wakacje, a taka sytuacja może się już nie zdarzyć. Usłyszałam głos w swojej głowie.
- Ok, ale mam nadzieję, że nie chcesz mi zrobić nic groźniego - zażartowałam.
- Jakbym śmiał - zaczął kręcić głową i położył rękę na piersi - Super, to chodźmy.
Złapał mnie za rękę i pobiegliśmy w nieznanym mi kierunku. A ja poczułam przypływ adrenaliny.
Zauważyłam, że nie masz zwiastunu.
OdpowiedzUsuńJeżeli chcesz, wpadnij do nas ;*
Zamów u KADU;*, a na pewno nie pożałujesz :)
http://mania-zwiast.blogspot.com/
Ale extra rozdział! Zakuupyyy *__* ;P
OdpowiedzUsuńCzekam na NN i dzięx z komcia u mnie ^.^
Życzę udanych wakacji ;33
Alex
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award.
Więcej u mnie :
http://closer-to-the-edge-death-and-life.blogspot.com/2013/07/vi-nominacja-do-liebster-blog-award.html
Dziękuję za miły komentarz pod jednym z rozdziałów na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj nadrobiłam straty i przeczytałam wszystko, co zdążyłaś zamieścić.
Tak więc zacznę.
"Ci" "Tobie" w opowiadaniach piszemy z małej litery. Z takiej formy korzystamy w listach :)
W niektórych dialogach brakuje przecinków w odpowiednich miejscach. Przykład: " - Dobrze, to ja skończyłam - powiedziała, zakręcając tusz do rzęs." Oddzielamy czasowniki od siebie xD
A tak to tekst jest przejrzysty, z łatwością się go czyta, wręcz wciągający.
Życzę weny i pozdrawiam serdecznie :)
Layka.
Dziękuję bardzo :) Fajnie, że pomagasz w eliminowaniu błędów, to bardzo pomocne na przyszłość :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak zwykle super!Zazdroszczę Ci, że piszesz tak lekko. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pokój. Ten kolor ścian mnie zauroczył. :3
Weny!
ten blog naprawdę jest fajny ;)
OdpowiedzUsuńuhuhuhu dzieje się *.*
pozdrawiam ;*
Ciekawie ;d
OdpowiedzUsuńWpadnij do nas ;d
http://disgustingfantastic.blogspot.com/