Wiadomości!
Zapraszam na mojego nowego bloga! Byłabym wdzięczna za kilka słów co o nim sądzicie!
Paryska-finezja!!!
- Klara?! Co się dzieje?! - ten głos tak przyjemnie brzmiał - Klara! - poczułam ciepło dłoni na moim policzku. Podniosłam ciężko i niespiesznie powieki. Ostre promienie słoneczne zmusiły je do ponownego, lecz chwilowego przysłonięcia oczu. Gdy znów je rozchyliłam, obraz powoli zaczynał nabierać ostrości. Skierowałam wzrok na osobę, która mnie przytrzymywała. Czekoladowe oczy patrzyły na mnie z pełną czułością. Malowały się w nich również strach oraz troska.
- Nate...
- Jezu, Klara! Co się z tobą dzieje? - w jego głosie słychać panikę.
Zacisnęłam mocno powieki i potrząsnęłam głową, aby ocknąć się z tego dziwnego stanu. Gdy je otworzyłam, zorientowałam się, że Nate jednym kolanem klękał na ziemi, a na drugim mocno mnie przytrzymywał.
- Już dobrze - odpowiedziałam w końcu, próbując się podźwignąć.
- Na pewno? - nadal mocno obejmował mnie w talii - Co to było?
- Nie wiem, chyba zemdlałam - odpowiedziałam zdezorientowana.
- Dlaczego? Źle się poczułaś? - Nate dociekał z troską.
- Nie. Rozstałam się z Bryanem i nagle jakoś dziwnie się poczułam... - na wspomnienie tej sytuacji do moich oczu znowu zaczęły wzbierać łzy.
- Rozeszliście się? Tak naprawdę? - pokiwałam głową - Jesteś tego pewna? Czy znowu za tydzień dowiem się, że jednak to była głupia pomyłka? - zapytał ironicznie.
Popatrzyłam na niego z bólem i zaczęłam głośno szlochać. Łzy płynęły potokami po mojej twarzy. Nie miałam siły, aby cokolwiek odpowiedzieć.
- Przepraszam. Nie powinienem, ale nadal jestem na ciebie zły za tamto zajście - dodał łagodniej, po czym przytulił mnie mocno.
Objęłam go i wtuliłam twarz w jego umięśnioną klatkę piersiową. Nate opierał policzek o moją głowę, a ręką gładził mnie po plecach. Do moich nozdrzy doszedł cudowny zapach jego perfum. Przyjemnie drażniły mój zmysł powonienia. W połączeniu z ciepłem jego ciała oraz rytmicznym biciem serca, tworzyły idealne ukojenie dla mojej duszy. Rozkoszowałam się tym stanem, gdy w tej samej chwili zadzwonił dzwonek kończący przerwę lunchową.
- Słoneczko. Musimy się zbierać - wymruczał w moje włosy.
Pociągnęłam nosem i niechętnie się od niego oderwałam.
- Już wszystko w porządku czy mam zaprowadzić cię do pielęgniarki? - ujął dłońmi moją twarz i spojrzał czule w oczy.
- Już jest dobrze - uśmiechnęłam się blado.
Nate pocałował mnie w czoło i podniósł z ziemi nasze plecaki, przerzucając je przez ramię. Objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę wejścia do szkoły.
- Co teraz masz? - zapytał, kiedy przekroczyliśmy próg.
- Angielski - odpowiedziałam bez wyrazu.
- Masz z kim dzisiaj wracać? - zapytał, gdy zmierzaliśmy w stronę klasy.
- Mogę zadzwonić do taty, aby zrobił sobie przerwę w pracy i mnie odebrał.
- Nie rób mu problemu, ja cię odwiozę - uśmiechnął się - Będę też spokojniejszy, jak będę osobiście wiedział, że jesteś już w domu.
- Dzięki. Spotkamy się na parkingu?
- Oczywiście. Miłych zajęć - objął mnie mocno i pocałował w czubek głowy - Pa.
Zrobiło mi się odrobinę cieplej na duszy. Nate to prawdziwy przyjaciel. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, w przeciwności do mnie...
Przez resztę zajęć byłam nieobecna. Patrzyłam zamglonym wzrokiem przez okno. Moje myśli krążyły gdzieś poza moją osobą, a serce tak mocno bolało. Marzyłam tylko o tym, aby znaleźć się w domu, skryć się pod miękkim kocem i słuchać kojącej muzyki. Dlaczego w moim życiu pojawiło się tyle bólu? Co zrobiłam nie tak, że ponoszę tak bolesne konsekwencje? Zawsze byłam rozważną osobą, a odkąd się tutaj przeprowadziłam, przestałam racjonalnie myśleć. Z tego zamyślenia wybił mnie długo oczekiwany dzwonek. Niespiesznymi ruchami spakowałam się i udałam na parking. Wyszłam z budynku i rozejrzałam się za Nate'm. Znalazłam go, grzebiącego w bagażniku swojego samochodu. Zarzuciłam plecak na plecy i ruszyłam w jego stronę. Kilkanaście metrów od samochodu, odwrócił się i obdarzył mnie tym swoim czarującym uśmiechem. Miałam ochotę ponownie się w niego wtulić. Już miałam przyspieszyć kroku, kiedy z prawej strony nadbiegła Alison i rzuciła się na jego szyję, napastując również jego usta. Stanęłam jak wryta i przyglądałam się tej idiotycznej sytuacji. Nie wierzyłam, że to się naprawdę dzieje. Zacisnęłam mocno powieki, modląc się w duchu, że gdy je otworzę Nate będzie stał tam całkowicie sam. Niestety, tak się nie stało, a zamiast tego widziałam klejącą się do niego Alison. Tego już za wiele! Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam ku bramie szkoły.
- Klara! - usłyszałam głos za sobą - Klara! Gdzie ty idziesz? - poczułam szarpnięcie za ramię.
- Do domu! - wycedziłam przez zamknięte zęby.
- Przecież miałem cię odwieźć - odpowiedział skonsternowany.
Stanęłam w miejscu i zwróciłam się w jego stronę.
- Nie będę jechać z tą wywłoką! - krzyknęłam - I niby od kiedy wy jesteście razem?!
- Klara. Proszę cię, uspokój się - spiorunowałam go wzrokiem - To nie tak.
- A niby jak?!
- Po tamtej rozmowie, w której uświadomiła mnie, że jesteś nadal z Bryanem, zaczęliśmy spędzać więcej czasu ze sobą - podrapał się po głowie - Klara daj spokój, chodź do samochodu.
- Nie będę przebywać tak blisko tej suki! - nie panowałam już nad emocjami.
- Przestań. Alison, wcale nie jest taka zła. Musisz ją tylko poznać - Nate mnie przekonywał.
Zaśmiałam się nerwowo.
- Nate, znam ją bardzo dobrze. Przez ostatnie trzy tygodnie robiła piekło z mojego życia! Nienawidzę tej suki! Nigdy, nie uwierzę, że jest dobrą osobą! - moje nerwy puściły a z nimi pojawiły się łzy - Nie mam zamiaru przebywać w jej towarzystwie. Jedź ze swoją idealną Alison, w końcu ona jest najważniejsza! - otarłam niechlujnie łzy i spojrzałam na niego wzrokiem pełnym wyrzutu.
Nate się nie odezwał, za to jego twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. W drodze jeszcze raz przetwarzałam to co widziałam i nadal nie mogłam w to uwierzyć. Jak on mógł? Przecież dobrze wiedział jak Alison zachowywała się w stosunku do mnie! Tym postępowaniem Nate złamał mi serce. Dzisiejszego dnia nastąpiło to dwa razy. Nawet nie czułam już bólu. Jedyne uczucia, które mi towarzyszyły to obojętność i pustka. Nałożyłam na siebie płaszcz ochronny, który odgradzał mnie od tego całego zła, które ciągle wisi w powietrzu i czeka na twój najgorszy moment, aby cię zaatakować, rujnując ci wszystkie plany, całe życie.
Byłam już w połowie drogi do domu, tuż przed wejściem do parku. Proszę bardzo! Dobrze sobie radzę sama! - utwierdzałam samą siebie w myślach. Za plecami usłyszałam zatrzymujący się samochód, następnie dźwięk zamykanych z trzaskiem drzwi. Będąc cała we łzach, nie miałam najmniejszej ochoty rozglądać się, sprawdzając co tam się dzieje. Szłam, więc dalej przed siebie. Usłyszałam jeszcze za sobą przyspieszające kroki, by chwilę później zobaczyć przede mną Nate'a. Bez słowa zagrodził mi drogę, tym samym wymuszając na mnie zatrzymanie się. Stał tak i wpatrywał się we mnie gniewnym wzrokiem.
- Ty jesteś najważniejsza! - prawie krzyknął, a po chwili gwałtownie ujął moją twarz i zatopił swoje usta w moich. Jego delikatne i ciepłe wargi były zachłanne, ale jednocześnie subtelne. Pieściły mnie, czule prosząc o więcej. Z cichym jękiem rozchyliłam usta, zatracając się całkowicie w tej przyjemnej grze naszych języków. Nate smakował tak cudownie. A jego zwinny język wzbudzał w moim ciele uczucie bliskie euforii.
- Nikt inny się nie liczy - dodał bez tchu, opierając się czołem o moje.
Stałam z zamkniętymi oczami i rozkoszowałam się jeszcze tym cudownym pocałunkiem. Po moim ciele wciąż przyjemnie rozpływało się ciepło.
- Chodź, zawiozę cię do domu - powiedział łagodnie, ujął moją dłoń i poprowadził w kierunku samochodu. Szarmancko otworzył drzwi i wpuścił do środka.
Usadowiłam się na fotelu i oparłam głowę o zagłówek. Uśmiechnęłam się sama do siebie. W końcu jakiś przyjemny epizod dzisiejszego dnia.
- A gdzie jest Alison? - zapytałam się kiedy wszedł do samochodu, przypominając sobie wcześniejsze wydarzenie. Nate'owi zrzedła mina.
- Naprawdę chcesz teraz o niej rozmawiać? - nie chciałam, ale musiałam wiedzieć na czym stoję, więc pokiwałam twierdząco głową - Oznajmiłem jej, że nie mogę tak ciebie zostawić. Na co ona wpadła w furię, nazywając cię manipulacyjną lafiryndą - skrzywiłam się, Nate mógł to pominąć - Powiedziała, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego i kazała się zawieźć do centrum handlowego - wzruszył ramionami - Typowa scenka ze strony Alison.
- Czyli nie jesteście razem? - zapytałam z wahaniem w głosie.
- Słoneczko, czy byłbym tutaj, gdyby między mną a Alison coś było? - spojrzał na mnie łagodnie.
- A ta sytuacja na parkingu? - zapytałam, krzywiąc się na samą myśl.
- To Alison, ona się do wszystkich klei - wzruszył ramionami - Gdybyś tak szybko nie uciekła, zobaczyłabyś, że ją po chwili odepchnąłem - uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- I tak widziałam za dużo - odburknęłam.
Nate się zaśmiał i pokręcił głową, po czym płynnie wjechał na mój podjazd. Zatrzymał się i przekręcając kluczyki w stacyjce zgasił samochód.
- Nate? - zaczęłam niepewnie.
- Mhm - zachęcił mnie mruknięciem.
- Wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważny - na jego twarzy wyrósł szelmowski uśmiech, a w oczach pojawiły się iskierki - Ale ledwo rozstałam się z Bryanem i nie chciałabym się tak mocno spieszyć - dodałam cicho.
Z jego twarzy zniknął uśmiech, a w oczach pojawiła się nuta smutku. Złapałam go za rękę i uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Rozumiem. Nie chcę na ciebie naciskać - ścisnął moją dłoń, uniósł ją i złożył na niej delikatny pocałunek - Jak już tak długo czekam, to mogę jeszcze chwilę poczekać - uśmiechnął się zawadiacko.
Roześmiałam się i rzuciłam na niego, mocno się przytulając.
- Jesteś genialny - mruknęłam, po czym wysiadłam z samochodu. Będąc przed drzwiami wejściowymi, odwróciłam się i pomachałam mu na pożegnanie. Wchodząc do domu nie czułam już ani bólu, ani pustki, a jakieś tlące się uczucie, że jednak może być dobrze. Uczucie, które dawało mi nadzieję na lepsze jutro.
_______________________________________
Hej!
Z przykrością muszę oznajmić, iż podjęłam decyzję o zakończeniu opowiadania. Jednym z powodów jest brak interesujących pomysłów co do fabuły, a drugim, że pisanie tego opowiadania zaczęło mi ciążyć. Nie umiem już tego ciągnąć. Nie chcę narzekać, że zainteresowanie jest małe, bo te siedem i pół tysiąca wyświetleń i ponad dwieście pięćdziesiąt komentarzy przekracza moje najśmielsze oczekiwania. Zaczynając to opowiadanie byłam przekonana, że nikt tego nie będzie czytał, a tu proszę, taka niespodzianka :) Ale faktem też jest, że zauważyłam spadek tego zainteresowania i to jest trzeci powód.
Opowiadanie napiszę do końca. Planuję jeszcze trzy może cztery rozdziały plus epilog. Tyle w tym temacie.
Tymczasem zapraszam do komentowania tego rozdziału!
Buziaki ;**