- Klaro, kochanie. Jeśli mam cię odwieźć do szkoły musisz się pośpieszyć - usłyszałam pukanie do drzwi i głos taty - Za dwadzieścia pięć minut wyjeżdżam.
Cały relaksujący czar prysł, za jednym puknięciem w drzwi. Spłukałam pośpiesznie wszystkie specyfiki, które na siebie nałożyłam. Owinęłam się ręcznikiem i udałam się do góry, do swojej garderoby. Jeśli zaczęłam dzień od spa, mogę również postawić na jakiś kobiecy zestaw. Chwyciłam czarną, skórzaną i rozkloszowaną spódnicę. Na górę dopasowałam gorsetowy top w panterkę oraz malinową marynarkę. Na nogi wrzuciłam lekko kryjące, czarne rajstopy oraz botki na wyższym korku. Wróciłam do pokoju wykonać lekki makijaż. Gotowa zeszłam z powrotem na dół, na śniadanie.
- Zrobiłem ci już śniadanie oraz kanapki do szkoły, bo inaczej na pewno byśmy się nie wyrobili - powiedział tata.
- Jesteś kochany - pocałowałam tatę w policzek i zabrałam się do jedzenia.
Podczas, gdy ja kończyłam jeść, tata poszedł wyjechać samochodem z garażu. Po skończeniu, zapakowałam drugie śniadanie do torby i dołączyłam do taty w samochodzie.
***
Lekcje zaczynałam od dwóch godzin chemii. Z racji tego, że przywiózł mnie tata, byłam piętnaście minut wcześniej. Postanowiłam od razu pójść pod salę. Na miejscu okazało się, że nauczyciel jest w środku i mogę zająć swoje miejsce. Tak też uczyniłam. Usiadłam przy swojej ławce i postanowiłam skończyć lekturę, z której mam dzisiaj sprawdzian. Całe szczęście zostało mi tylko czterdzieści stron, dlatego do angielskiego uda mi się ją skończyć. Pogrążona w lekturze, która o dziwo była na prawdę bardzo interesującą książką, nawet nie zorientowałam się kiedy zadzwonił dzwonek i kiedy klasa zapełniła się resztą uczniów. Na chemii od początku roku siedziałam sama i szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało. Mogłam wszystkie doświadczenia dokładnie przećwiczyć, bez żadnego rozpraszania.
- Przepraszam? Czy mogę się przysiąść? - usłyszałam głos nad sobą, kiwnęłam głową na potwierdzenie ciągle nie odrywając się od książki, ponieważ zostały mi tylko trzy strony, a zaraz nauczyciel zacznie lekcję.
Tak też się stało, gdy czytałam ostatnie linijki tekstu nauczyciel zaczął prowadzić teorię. Szybko dokończyłam książkę i dopiero teraz spojrzałam na osobę, która się do mnie przysiadła. Moim oczom ukazał się Nate. Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie połączone z radością.
- Co ty tutaj robisz? - wyszeptałam.
- Mam lekcję chemii - odpowiedział lakonicznie z uśmiechem na twarzy.
- To przecież wiem - przewróciłam oczami - Ale jak to się stało, że dopiero po tygodniu się tu zjawiłeś?
- Przepisałem się - wzruszył ramionami - Wcześniej byłem na poziomie podstawowym i stwierdziłem, że nic z niego nie wyciągnę, więc przeniosłem się level do góry - wyszczerzył te swoje białe zęby.
- Przepraszam bardzo, ale czy ja przypadkiem państwu nie przeszkadzam? - przerwał nam lekko poirytowany nauczyciel - Chyba, że robicie to specjalnie, aby dostać dodatkowe zadanie? - ciągnął dalej.
- Przepraszam pana, to już więcej się nie powtórzy...
- Jeśli wspólne zadanie, to czemu nie - powiedział Nate, w tej samej chwili co ja.
Spojrzałam na Nate i spiorunowałam go wzrokiem za tą wypowiedź. Chłopak uśmiechnął się i gestem "zakluczył" usta na znak, że nie będzie się więcej odzywać. Nauczyciel na szczęście zignorował to i wrócił do prowadzenia lekcji. Przez całą pierwszą lekcję chemii, która zawsze jest tylko teoretyczna, Nate nie odezwał się do mnie słowem, tak jak się zobowiązał. Na drugiej lekcji, nauczyciel zadał nam tyle doświadczeń do wykonania, że pierwszy raz się ucieszyłam, iż nie muszę robić tego wszystkiego sama. Podzieliłam zadania na nas dwoje i wzięliśmy się do pracy. Trzy pierwsze próby i testy poszły mi błyskawicznie. Nie popadałam w ekscytację, ponieważ pierwsze zadania zawsze są najprostsze. Zostało mi ostatnie doświadczenie o nazwie "błyskawice". Przeczytałam opis wykonania. Ani nazwa, ani opis nie brzmiał skomplikowanie. Byłam pewna, że i to doświadczenie będzie tylko formalnością. Wlałam stężony kwas siarkowy (VI) do zlewki, następnie pipetą dodałam trzydzieści mililitrów alkoholu etylowego, a na koniec wrzuciłam kilka kryształów manganianu (VII) potasu. Zaczęłam czekać na efekty, które miały wizualnie wyglądać, jak sama nazwa wskazuje, błyskawice. Upłynął czas oczekiwania, a błyskawic jak nie było, tak nie ma. Lekko poirytowana postanowiłam przeprowadzić doświadczenie jeszcze raz, lecz i tym razem nie było moich błyskawic.
- Cholera, co jest?! Gdzie są te pieprzone błyskawice?! - zaczęłam się denerwować i wyklinać. Jestem perfekcjonistką i strasznie nie lubię jak coś mi nie wychodzi albo nie idzie po mojej myśli.
Usłyszałam chichot. Spojrzałam na Nate'a, a ten zgięty w pół zaśmiewa się ze mnie.
- Co się cieszysz?! - prawie krzyknęłam do niego.
Chłopak przestał się śmiać, a raczej próbował powstrzymać śmiech i nic nie odpowiadając, wzruszył ramionami.
- Może byś mi pomógł, a nie głupio się cieszysz - traciłam cierpliwość.
Nate pokazał gestem, że nie może mówić i mam użyć magicznego słowa "proszę". Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a ten wzruszył ponownie ramionami i wrócił do swojego zadania.
- Proszę - powiedziałam dobitnie, przewracając oczami.
Odwrócił się z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jak to Błyskawica nie potrafi zrobić błyskawic? - powiedział ironicznie.
- Pomożesz mi czy będziesz się ciągle ze mnie naśmiewał - byłam bliska wybuchu.
- Ok, ok - uspokajał mnie - Podstawowym błędem jaki popełniasz jest zbyt gwałtowne wlanie alkoholu do kwasu. Robisz to za szybko i obie ciecze się mieszają i wtedy za chiny reakcja ci nie wyjdzie.
Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie wierzyłam, że znowu przez taką głupotę zrobiłam z siebie pośmiewisko przed Nate'em.
- Tak, tak - pokiwał głową - Ktoś tutaj jest chyba zbyt porywczy.
Już miałam odpowiedzieć, kiedy nauczyciel przerwał nam nakazując, abym przedstawiła swoje wyniki klasie. Gdy kończyłam opisywać ostatnią reakcję, zadzwonił dzwonek. Nauczyciel zapowiedział jeszcze szybko kartkówkę na poniedziałek z dzisiejszego materiału i zakończył lekcję. Wróciłam szybko do ławki i zaczęłam się pakować.
- To kiedy pójdziemy na obiecane mi lody, kawę bądź cokolwiek co lubisz? Może w ten weekend? - zapytał Nate, kiedy skończyłam się pakować i ruszyłam ku drzwiom. Spojrzałam na niego i ze skrzywioną miną, zaczęłam się zastanawiać nad wolnym czasem. Chłopak widząc ten grymas, przybrał błagalną minę i oczy identyczne jak kota ze Shreka. Roześmiałam się.
- Naprawdę bym chciała, ale cały weekend mam zawalony - powiedziałam bezradnie.
- Ranisz moje serce - złapał się za serce i przybrał dramatyczną pozę z równie dramatyczną miną - Co mam zrobić, żebyś się w końcu zgodziła? Mam klękać i cię błagać? - mówiąc te słowa, zaczął się schylać i klękać na jedno kolano.
- Zwariowałeś?! Wstawaj i to natychmiast!
- Tylko jeśli wyznaczysz konkretną datę naszego spotkania - podniósł jedną brew do góry.
- Nie powiem ci konkretnego dnia, ale obiecuję, że w przyszłym tygodniu na pewno gdzieś wyjdziemy, pasuje? - powiedziałam bez namysłu, speszona całą tą sytuacją - A teraz wstawaj, bo ludzie się na nas dziwnie patrzą! - ostatnie słowo powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Ok, trzymam cię za słowo - zadowolony z osiągnięcia celu, wstał i otrzepał kolano. Przybliżył się do mnie, stojąc tak blisko, że poczułam jego twardą i umięśnioną klatkę piersiową - Ale jeśli nie dotrzymasz słowa, poznasz co to gniew bogów - dopowiedział mi, szepcząc do ucha, co dodało trochę tragizmu całej sytuacji, a u mnie wywołało przyjemne mrowienie w jamie brzusznej.
Przytaknęłam twierdząco, nie wydając żadnego dźwięku ani słowa. Trochę przez brak riposty i trochę przez ostatnie zajście, które mnie sparaliżowało. Z opresji wybawił mnie dzwonek na następną lekcję. Rzuciłam Nate'owi szybkie cześć i jak najszybciej ruszyłam na następnie zajęcia.
- A, bardzo seksownie i pociągająco dzisiaj wyglądasz! - krzyknął za mną.
Cała czerwona i pełna wstydu pragnęłam tylko, aby znaleźć się już za zakrętem. Gdy tylko przekroczyłam róg, oparłam się o ścianę i wzięłam głęboki oddech. Moje serce waliło jak oszalałe. Co jest ze mną? - pomyślałam, po czym szybko oprzytomniałam i skierowałam się do klasy.
Przez cały angielski rozmyślałam jeszcze o tej całej sytuacji z Nate'em. Bardzo lubię tego chłopaka, ale nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, jak się do mnie przybliża albo przez przypadek dotyka. Nie dość, że przy nim staję się jakaś otępiała i nerwowa, co skutkuje pośpiesznym działaniem, to jeszcze moje ciało zaczyna reagować dreszczem albo mrowieniem. Angielski, cały na rozmyślaniu o Nathanielu, oraz pozostałe trzy lekcje minęły tak szybko, że nawet się nie zorientowałam, a już jechałam z powrotem do domu. Ledwo przekroczyłam próg pokoju, dostałam wiadomość.